Sandy

957 33 47
                                    

Andy

Przez połowę dnia szukam mojego zasranego telefonu.

Chłopaki dzwonili, pisali...

Próbowałem go nawet namierzyć za pomocą laptopa lecz musi być rozładowany...

W poszukiwaniach pomaga mi każdy.

Rye sprawdza samochody i garaże, Brook salon z kuchnią, Jack'ie korytarze oraz łazienki. Sonny siedzi w pokojach, a mi zostało podwórko, choć wątpię, że gdzieś tam jest...

Miałem dość...

Dwie pieprzone godziny spędziłem przeczesując centymetry ogrodu i jedyne co mam to liście, patyki, kamienie oraz bokserki Brooklyn'a, które chuj wie jak się tu znalazły.

Nie miałem już siły, chęci ani czasu...

Musiałem się pogodzić z kupnem nowego iphona...

Każdemu po kolei powiedziałem, by już sobie darowali z wyjątkiem bruneta, więc ruszyłem na górę.

Sprawdzałem pokój po pokoju ale nigdzie go nie było.

Znalazłem go dopiero w swoim, co nie powiem ale zdziwiło mnie. Już miałem się pakować do środka, gdy usłyszałem dosyć głośnie jęki. Uchyliłem lekko drzwi, modląc się w duchu, by teraz nie zaskrzypiały po czym zerknąłem do środka.

Chciałbym zobaczyć swoją minę po tym co zastałem.

Sonny siedział - choć bardziej leżał - na środku mojego łóżka, dziko waląc sobie konia do uwaga....

Mojego telefonu.

Nie miałem zielonego pojęcia co znalazł w środku lecz widząc jego stojącego kutasa oraz słysząc te tłumione przez zagryzioną wargę jęki, w tej chwili miałem w dupie, że ma ten telefon prawdopodobnie od dłuższego czasu.

Liczył się on i moje bolące krocze.

Otworzyłem szerzej drzwi, w między czasie rozpinając rurki, natomiast brunet spojrzał na mnie zażenowany, przestając swojej czynności

- Sonny.... - nie dane mi było skończyć, gdyż chłopak przerwał mi niemalże od razu

- Andy to nie tak, ja... - tym razem to ja wszedłem mu w słowo

- Podaj mi mój telefon - powiedziałem stanowczym tonem, chcąc go trochę pomęczyć

Zielonooki niepewnie oddał mi komórkę, ciężko przełykając ślinę. Zerknąłem na ekran, a tam zamiast jakieś z moich koleżanek, bądź któregoś z chłopaków - na przykład Brook'a - widniało moje zdjęcie w ręczniku. Podniosłem jedną brew do góry patrząc na chłopaka i już wiedziałem jak pociągnąć to dalej

- Andy ja naprawdę - próbował się tłumaczyć lecz było za późno

- Skoro cię podniecam trzeba było mnie podejrzeć pod prysznicem, a nie kraść telefon i masturbować się do zdjęć - zaśmiałem się, jeszcze bardziej go zawstydzając

- Ja go znalazłem... Nie ukradłem - próbował zmienić temat, zasłaniając się poduszką

- Musi cię boleć - wskazałem głową na jego krocze, uśmiechając się pod nosem - Dokończ sobie, patrząc już na mnie, nie w telefon - mrugnąłem, a brunet o mało nie zachłysnął się powietrzem

- Fovvs - chciał wstać, lecz trzasnąłem drzwiami, wyraźnie pokazując mu, iż nie żartuje

- Zagrajmy w grę - pokazałem swój cwaniacki uśmiech, siadając w fotelu na przeciwko niego

One Shoty || RoadtripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz