VIII

7 3 0
                                    


Ślub i przyjęcie weselne przeżyła jak w malignie, nerwy mając napięte jak postronki. Następnego dnia, podczas pierwszej małżeńskiej wizyty u rodziców i oficjalnego błogosławieństwa, wcale nie było lepiej, a kiedy wrócili do Nahare, Kelron zarządził zwiedzanie twierdzy. Według jego słów warownia miała być w dużym stopniu nieco mniejszą kopią Mahrebu. Anrath wolała sobie nie wyobrażać jej wielkości, bo Nahare była ogromna, choć, być może, to wrażenie było spotęgowane zmęczeniem.

Kolejnego dnia, wczesnym rankiem, kiedy pierwsze słońce wznosiło się ponad horyzont. wyruszyli w podróż. Anrath była zmęczona, niewyspana i zdenerwowana ostatnimi wydarzeniami, w związku z czym, po wymianie kilku ostrych słów z Kelronem, milczała jak zaklęta. Przez to przez dłuższy czas jechała karetą samotnie, gdyż Kelron postanowił towarzyszyć shehidahowi Hrenu. W końcu, poirytowana, również przesiadła się na sephara, skąd przynajmniej mogła podziwiać widoki. Jechała niemal na końcu kolumny, za nią podążali trzej zbrojni zamykający pochód.

Po jakimś czasie, Arayah Nymreh zatrzymał kota i poczekał, aż Anrath zrównała się z nim.

- Jesteś bardzo milcząca, pani – zagadał. - Nie wyglądasz na szczęśliwą.

- Po prostu zastanawiam się – odparła, nie zwracając uwagi na drugą część wypowiedzi. Nie miała ochoty przyznawać, że brak jej powodów do radości.

- Można wiedzieć nad czym?

Anrath uśmiechnęła się mimowolnie. W gruncie rzeczy, shehidah starał się być miły i co jakiś czas ją zagadywał, w przeciwieństwie do „męża", który od początku podróży, traktował ją jak powietrze.

- Nad wczorajszą wycieczką po Nahare – odpowiedziała po dłuższej chwili. - Kelron przegonił mnie po całej twierdzy i zasypał taką ilością informacji, że teraz zastanawiam się, co z tego warto zapamiętać. Na przykład zainteresowały mnie przepiękne świątynne kandelabry. Ciekawa jestem ilu trzeba ludzi, żeby je opuścić i ile czasu trwa zapalanie świec?

- Są na kołowrotach, żeby je opuścić wystarczy jeden człowiek – odpowiedział. - Natomiast świece zapala kilku służących, żeby poszło szybko i sprawnie. A widziałaś witraże w sali audiencyjnej? Po południu, kiedy słońca zaczynają zachodzić, jest przepiękna gra świateł.

- Niestety – pokręciła głową. - Według mojego przewodnika, walory estetyczne nie były najważniejsze.

Arayah uniósł pytająco brwi. Anrath przez dłuższy czas milczała, nie wiedziała ile może, a z drugiej strony nie była pewna, ile chciałaby powiedzieć.

- Pani?

- Pokazał mi ukryte za tym wielkim posągiem drzwi. I zejście do podziemi. I tak się właśnie zastanawiam... Co jest ważniejsze? To, że w świątyni za trzecim posągiem po lewej jest ukryte przejście, czy może to, że najważniejsze punkty twierdzy mają niezależne korytarze wychodzące poza mury?

Shehidah z wrażenia zatrzymał sephara.

- Wiesz...?

Oodwróciła się do niego i pokiwała twierdząco głową.

- Owszem – odparła. - I widzę również, że grono wtajemniczonych jest znacznie większe niż opowiadał mój szanowny małżonek. Najpierw mieliśmy wiedzieć tylko my dwoje, potem jakoś tak się złożyło, że przecież Najwyższy Kapłan również wie, a teraz ty, panie... Chociaż akurat tego mogłam się domyślić. Ciekawe ile jeszcze osób jest wtajemniczonych? Nie odpowiadaj – dodała szybko, widząc, że otwiera usta. - Nie chcę wiedzieć.

- Kiedy ci powiedział? Wczoraj?

- Nie – pokręciła głową. - Jakieś dwadzieścia dni temu. Może dwadzieścia dwa, czas strasznie szybko leci – westchnęła. - A od kiedy powiedział, tresuje mnie jak psa. Nie śmiej się – dodała, widząc szeroki uśmiech shehidaha. - To nie jest zabawne.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 22, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hidden PlaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz