Gdy wreszcie w jeszcze przed chwilą zatłoczonym pokoju młodego Wheelera został tylko on sam i Eleven, nastąpiła cisza. Co chwilę wymieniali przestraszone, zatroskane spojrzenia, ale obydwoje nie wiedzieli, jak się odezwać. Przez ich myśli przelatywały wszystkie smutki i żale ostatnich dwóch lat, z prędkością światła. Mindflyer powrócił. A raczej nigdy nie zniknął. Pomijając ostatnią kłótnię dwójki, która w zasadzie została pod znakiem zapytania, wszystko miało już być dobrze. Mieli być szczęśliwi i żyć jak normalni nastolatkowie w Hawkins. Niestety los chciał inaczej. A ich biedne, młode dusze musiały sobie z tym poradzić.
Mike wstał w końcu z zimnej podłogi i podszedł do niej. W pokoju było ciemno, nadchodziła niespokojna, lecz gwieździsta noc. Noc strachu.
Spojrzał na jej drobne ciało i objął ją niepewnie swoim długim ramieniem. Eleven siedziała osłupiała, wpatrując się pustym wzrokiem w ścianę. Była bardzo blada, a jej włosy tworzyły istny nieład. Miała na sobie stare ogrodniczki i koszulkę w paski, a na nogach wyprane trampki, których zapomniała nawet zdjąć.
— El, ja ci nie pozwolę — wymamrotał Michael, z trudem dobierając słowa. Przeczesał palcami swoje włosy i spojrzał na nią.
Szatynka zmarszczyła brwi i wręcz oburzona odsunęła się od chłopaka.
— Że co słucham? Jak to nie pozwolisz? Ja muszę! — Wypaliła szybko, nadmiernie gestykulując. W środku była smutna i przerażona, na zewnątrz zła. Zła na siebie, że nie wyszło pierwszym razem.
Mike nawet nieszczególnie skupiał się na tym, co mówi. Patrzył na jej czekoladowe oczy. Okrągłe policzki, pełne usta. Mlecznobiałą cerę. Jej miękkie, pachnące wanilią włosy. Myślał, jak to wszystko może zniknąć w ciągu kilku godzin.
— Nie mogę cię stracić. Znowu.
Eleven wbiła wzrok w podłogę. Przypomniała jej się ta noc, zimą 1984 roku. Kiedy wypowiedział te same słowa. Westchnęła głęboko i bezradnie podeszła do otwartego okna, wdychając do swych młodych płuc świeże powietrze. Właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że jest tylko jednostką. Jedną, słabą jednostką, której jest dane robić to, czego oczekuje wszechświat.
Kochała Mike'a. Był dla niej jedyny i wyjątkowy. Nie wyobrażała sobie obecnego życia bez tego chudego, wysokiego chłopaka, któremu ciemne, proste włosy wiecznie opadały na oczy. Uśmiechnęła się smutno na wspomnienie pierwszej nocy w tej małej piwnicy. Wtedy czuła tylko strach i dezorientację. Czuła też opiekę. Czuła się ważna.
Zaczęła krążyć w miejscu, aż w końcu opadła bezsilnie w swoim starym forcie i schowała twarz w swoich małych dłoniach. Skuliła się i wyglądała jak bezradna kulka. Już dawno przyzwyczaiła się do tego, że to ona musi walczyć. Ale wciąż z trudem przychodziła jej myśl rozłąki z Mike'iem.
Mike bez słowa podszedł i pozwolił jej ułożyć swoją głowę na jego torsie. Zaczął gładzić jej czoło płynnymi ruchami, patrząc w sufit. W piwnicy było zupełnie cicho, panowała atmosfera melancholii. Miał wrażenie, jak ich myśli biegały stęsknione do szczęśliwych, wspólnych wspomnień, powracają dwa lata wstecz, podczas gdy oni leżą wtuleni w siebie, milcząc. Czuli nostalgię. Czy się zmienili? Naturalnie. Ale obydwoje ani chwilę nigdy nie myśleli o tym, aby żyć bez siebie. Nigdy nie tracili nadziei. Dlatego też tym razem Michael nie odpuści.
— Zostaniesz tu, bezpieczna, raze... — zaczął mówić, ale ona pokręciła gwałtownie głową i złapała go za rękę, gładząc kciukiem wierzchnią część jego dłoni.
— Nie, Mike. Ja pójdę, zwalczę go, dla dobra wszystkich... a potem będziemy już na zawsze żyć w spokoju. Ty i ja — powiedziała, chociaż w głębi duszy czuła, że to nie wszystko. On wpatrywał się w nią bez słowa, czekając, aż zacznie kontynuować. — A jeśli nie... — dodała ciszej, niemalże łamiącym się głosem. A jeśli nie, pamiętaj, że kocham cię.
Po policzku Mike'a spłynęła mała łza.
— Ja też cię kocham, El. Od dawna — wyszeptał. — Ale proszę, nie rób mi tego — ton jego głosu był niemal błagający.
— Zaufaj mi. Musisz mi zaufać.
Znów cisza. Echo tych słów i jej zimne dłonie Mike zapamięta do końca życia.
— Dobrze. Ale uważaj, na miłość Boga, uważaj, Eleven Jane Hopper — rzekł ochrypłym głosem i pogładził jej miękki policzek czule, całując ją po chwili w czoło. Objął ją znowu tak, jakby nigdy miał już jej nie puścić.
Ona kiwnęła tylko głową i znowu wtuliła się w jego ramiona. W nich czuła się najbezpieczniej. Pustkę wypełniało ich wzajemne ciepło. Mieli mało czasu.
***
Ta noc była zdecydowanie najbardziej stresującą nocą w całym życiu Mike'a Wheelera. Ciągle krążył, jego dłonie nieustannie drżały, wyglądał na zewnątrz, pilnował telefonu. Miał do siebie żal, że odpuścił. Przecież nikt nie wie, czy wytrwa. Nikt tego nie wie, a on pozwolił El, jego El, odejść.
Usiadł w fotelu swojego ojca i nerwowo zastukał swoimi chudymi palcami w podłokietniki. Oparł głowę na nadgarstku i wziął do ręki zdjęcie jego, El i reszty jego przyjaciół. Uśmiechnął się sam do siebie i przejechał palcem po zdjęciu, przywołując wspomnienia. To właśnie jemu akurat kazali zostać tutaj. Podczas gdy najbliższe mu osoby mogą umierać. Wstał i oparł się o ścianę.
Po dłuższej chwili usłyszał głośne pukanie. Druga w nocy. To muszą być jakieś wieści. Podszedł najpierw do okna w kuchni i wyglądnął na zewnątrz, aby się upewnić. Przed drzwiami stał Hopper. Mike podbiegł, aby otworzyć. A jemu oczom ukazał się istny koszmar, to, czego się najbardziej obawiał.
Jego skóra stała się biała jak ściana, oczy wyszły z orbit, a żyły wyszły na czole. Jego ręce zaczęły drzeć, a on, przerażonym wzrokiem spojrzał na Hoppera. Nie, to nie jest możliwe.Jej nos był cały zakrwawiony, a oczy podkrążone. Ręce miała całe poranione i brudne. Powieki były zamknięte, ale zaraz, może jest tylko nieprzytomna? Wyraz twarzy przybranego ojca dziewczyny mówił jednak sam za siebie.
Mike wziął drobne ciało dziewczyny w swoje ręce i zaczął płakać. Jak małe dziecko, zaczął płakać wniebogłosy, błagając o pomoc. Usiadł z nią na kanapie. Hopper po chwili doszedł bez słowa do nich i zdjął kapelusz, z żalem patrząc na chłopaczynę, który w swych chudych rękach trzyma miłość swojego życia.
Zaczął gładzić jej włosy i powtarzać zapłakanym tonem:
— Eleven, jak mogłaś mi to zrobić, kochanie, wróć do mnie. Wróć do mnie...
Starł łzy z policzka, czując, jak coś pęka w środku. Jakaś część, która powstała wraz z pojawieniem się Eleven w jego życiu. I ta część właśnie odeszła. On i Eleven to przeszłość.
Do salonu wbiegli Max i Lucas. Podeszli do nich i zaczęli gorączkowo gładzić Eleven po zimnej skórze. Ale ona już nic nie czuła.
***
Jak się skończyła ta historia? Cóż, niełatwo jest sobie wyobrazić życie Mike'a Wheelera po śmierci Eleven Jane Hopper. Nigdy się nie ożenił, bo nie mógł całować innej dziewczyny, wiedząc, że nie są to malinowe usta El. Nie mógł chować głowy w jej włosach, nie czując słodkiego zapachu wanilii. Mike kochał El nad życie. Życie, które ona straciła, zostawiając go w wiecznej żałobie.
...
po pierwsze, nawet nie wiecie jaka z tego jestem niezadowolona, ale już chciałam to opublikować. po drugie, jeżeli ktoś mnie znienawidzi, to przepraszam, bo ja tez siebie nienawidzę.
dziękuję.
CZYTASZ
𝐈𝐍𝐅𝐈𝐍𝐈𝐓𝐘 I mileven one shots
Fanfictiontwo lovers & same destiny. mike wheeler x eleven/jane hopper finn wolfhard x millie bobby brown ( polish ) ( completed )