six

809 51 28
                                    


Finn dokładnie pamiętał swój pierwszy dzień na planie Stranger Things. Dokładnie pamiętał, jak Dufferowie przesłuchali kilkaset chłopców i dziewcząt, a do roli Mike'a Wheelera i tak wybrali jego. W pamięci ma co prawda luki, jeżeli chodzi o poznawanie każdego ze swoich serialowych przyjaciół, ponieważ było tam głośno. I tłoczno. Finn nie lubił takich zebrań. Ale pomimo to, najlepiej ze wszystkiego pamiętał, kiedy ujrzał Millie.

Jej włosy były jeszcze długie i lśniące, a oczy błyszczały mieszanką miodu z brązem. Usiadła koło niego na pufach i zaczęła mu się z ciekawością przypatrywać, wprawiając go w zakłopotanie. Wreszcie przechyliła swoją małą głowę w lewo i spojrzała mu w oczy.
— Jak masz na imię? — spytała z ciekawością w głosie.
— Finn. Finn Wolfhard — odpowiedział, być może trochę zbyt oschle. Po chwili się zreflektował i odgarnął spadające kosmyki włosów z twarzy.
— Przepraszam, a ty kim jesteś? — rzekł i po chwili uniósł wzrok. Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna była naprawdę... ładna. Miała w sobie esencję skromności i wdzięku, którego Finn nie potrafił opisać. Zapatrzył się w nią, gdy rozbrzmiał jej melodyjny głos:
— Millie — odpowiedziała i cicho zachichotała, zauważając, że chłopak jej się przypatruje.

— Millie... — wymamrotał, jakby do siebie.
Finn zabawnie potrząsnął głową i uśmiechnął się niepewnie, oblewając się delikatnym rumieńcem, który przyozdobił jego piegowate policzki.
— Dostałaś rolę? — zapytał po chwili ciszy, patrząc na trzymany przez nią w ręku plik kartek.

Millie kiwnęła głową i wskazała na pierwsze słowo na kartce: Jedenastka.
Zmarszczyła brwi.
— A ty?
Chłopak uśmiechnął się, mając nadzieję, że to nie koniec znajomości z Millie. Och, gdyby tylko wiedział jak długa czeka go droga.
— Tak. Będę Mike'iem... Zdaje się, że będziemy mieli ze sobą do czynienia — zażartował.
Millie zmierzyła go wzrokiem uważnie i skinęła głową.
— Racja, skoro tak uważasz.

next week.

— Finn, Millie, wasza kolej! — usłyszeli, wchodząc w kadr z dwóch stron. Finn słyszał, że Millie będzie miała goloną głowę. Pomyślał sobie, że to będzie żart, ale Millie faktycznie weszła z głową pozbawioną praktycznie wszystkich włosów. Starał się na nią nie patrzeć. Nie chciał jej robić przykrości.

Zagrali swoją scenę, a potem Finn podszedł do niej i położył swoją dłoń delikatnie na jej dłoni, siadając naprzeciwko.
— Ym, Millie? — nie wiedział co ma mówić. Ale czuł, że nie jest w porządku.
Dziewczyna odwróciła głowę.
— Tak, Finn? — chciała impulsywnie odgarnąć włosy za ucho, ale nie było ich tam. Cicho westchnęła.
— Wszystko okej? — spytał, chociaż wiedział, że tak nie jest. Ale cóż miał począć? Był bezradny.
— Tak... powiedzmy — szepnęła.
Finn delikatnie złapał obydwie jej ręce i spojrzał w ciemne oczy, topiąc się w ich głębi.
— Millie. Nie martw się. Jesteś... naprawdę piękna — powiedział cicho, korzystając z tego, że są sami.

Zaskoczona szatynka poczuła ciepło na sercu. To wręcz niesamowite, jak słowa nieznajomej osoby mogły jej poprawić nastrój. Każda dziewczyna żałowałaby swoich włosów, jeżeli zapuszczała je przez kilka lat.

Niepewnie spojrzała krótko w jego oczy ciemne jak dwa węgielki i powoli kiwnęła głową.
— N-naprawdę? — spytała, dla pewności.

Finn uśmiechnął się delikatnie, gładząc jej miękką skórę opuszkiem kciuka.
— Naprawdę. Jesteś piękna. I zawsze będziesz — powiedział, a słowa te były początkowo wypowiedziane, aby podnieść ją na duchu, lecz później zaczęły nabierać głębszego sensu dla Finna Wolfharda. Cóż, nie mylił się.

. . .

cześć, wena na Fillie uderza gromkimi falami, oto co powstało! takie króciutkie, typowe dla mnie.

𝐈𝐍𝐅𝐈𝐍𝐈𝐓𝐘 I mileven one shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz