three

1.2K 83 129
                                    


TEN ONE SHOT JEST DEDYKOWANY KAŻDEMU, KTO CHOCIAŻ RAZ SKAKAŁ, PISZCZAŁ, KRZYCZAŁ, PŁAKAŁ LUB ZAPOMNIAŁ JAK SIĘ ODDYCHA Z POWODU MILEVEN.


Hawkins, 1985

To było naprawdę niezłe — stwierdził roześmiany Dustin Henderson, mając na myśli, kiedy Eleven przewróciła całą ciężarówkę, z szerokim uśmiechem obserwując każdego ze swoich przyjaciół, którzy aktualnie siedzieli zebrani w kołku na dywanie w pokoju Eleven.

— Ciężko się nie zgodzić — Mike kiwnął głową, opatulając Eleven swoim lewym ramieniem.
Ta przez krótką chwilę zesztywniała od jego dotyku, ale po chwili rozpłynęła się w objęciu z delikatnym, uroczym uśmiechem, odgarniając swoje krótkie włosy za ucho.

Lucas co jakiś czas spoglądał na Max z szerokim uśmiechem, wpatrując się w nią jak w obrazek.

— A pamiętacie, kiedy twoja mama obkleiła cały dom kartkami? — zapytała Max, zwracając się do Willa.

Tak minęła im reszta wieczoru, którą w znacznej części spędzili na graniu w różne gry planszowe oraz wspominaniu wydarzeń z ostatnich trzech lat. Wiele się zmieniło, ale niektóre rzeczy pozostawały bez zmian. Na przykład wszyscy urośli, ich grupa się zwiększyła i teraz są już licealistami, ale nadal w głębi serca pozostają dziećmi, które łączyło odrzucenie.

Miedzianowłosa spojrzała na zegarek w kształcie kota, który wisiał na drewnianej ścianie. Była godzina dziewiętnasta, a o tej już dawno powinna być w domu, biorąc pod uwagę fakt, że kończą się wakacje i należy się przygotować do szkoły — a przynajmniej tak twierdzili rodzice przyjaciół.

— To ja już pójdę — powiedziała, obdarowując El promiennym uśmiechem i wstała, otrzepując swoje krótkie spodenki.
Gospodyni dzisiejszego spotkania pomachała jej ręką — a właściwie im, gdyż Lucas od razu poszedł za nią, z pretekstem odprowadzenia jej i pożegnała ich.

Will i Dustin zostali jeszcze chwilę, ale do nich również zadzwoniły zaniepokojone matki, więc leniwie pomachali Mike'owi i Eleven, którzy zostali sami, siedząc na wersalce.

Dustin wyszczerzył zęby w swoim uśmiechu i mrugnął do nich okiem wychodząc, w konsekwencji czego Mike przewrócił rozbawiony i zirytowany oczami.
Jego wzrok skierował się ku dziewczynie, która nieśmiało położyła swoją dłoń na jego udzie, odkładając różne czasopisma na szafkę nocną.

Mike spojrzał w jej czekoladowe oczy i uśmiechnął się lekko.
Jedną z rzeczy, które się dotąd nie zmieniły było czułe spojrzenie Mike'a, za każdym razem kiedy przebywał z Eleven.

Ona pogładziła go po piegowatym policzku, drugą rękę kładąc na żółtej koszulce.
Zmrużyła lekko oczy, gdy pomiędzy nimi zostało zaledwie kilka centymetrów.

Powieki chłopaka również się zamknęły, a wtedy bicia serc obojga w oczekiwaniu na pocałunek zaczęły bić spokojnie w jednym rytmie.
To nie był pierwszy raz, lecz pomimo to ekscytacja nie ustawała.

W końcu oboje złączyli swoje wargi w delikatnym, słodkim pocałunku, rozkoszując smak swoich ust.
Michael jak zwykle, delikatnie położył dłoń na talii dziewczyny, lecz ona po chwili wzięła jego dłonie w swoje i oderwała się od niego
po chwili, która mogła trwać wieczność, a może tylko moment.

Brązowowłosy się uśmiechnął delikatnie i obrócił, jakby w obawie, że zaraz wejdzie Hopper, po czym wskazał na czerwoną puszkę wypitej przez Lucasa coli, która turlała się po podłodze i szepnął:

— Jesteś tak słodka, jak ta cola —

Ona zaś roześmiała się głośno i rzucając mu się w ramiona odszepnęła mu do ucha:
— Ty też, Mikey, ty też...

𝐈𝐍𝐅𝐈𝐍𝐈𝐓𝐘 I mileven one shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz