Tord siedział znudzony w swojej izolatce i oczekiwał przyjścia swoego psychiatry z całą eskortą tych "jebanych psycholi", jak to rogaty lubił ich nazywać. Bawił się kosmykami swoich o wiele za długich włosów. Nawet nie dano mu gumki, by mógł je związać, bo ponoć gumką mógł kogoś zranić. Szarooki miał częste zmiany nastroju. Raz był potulny, niczym baranek, a innymi czasy morderczy i przerażający, co niestety bywało częściej niż powinno. Tord popatrzył na drzwi, które - oh ironio - stały nieruchome od wczoraj. Nawet nie dali mu jedzenia, sam nie wiedział dlaczego. Ktoś o nim zapomniał? Nie chciał znów być samotny. Westchnął głęboko i wstał. Jego źrenica znów się zmniejszyła, co oznaczało, że poprzedni stan "szaleńca" powrócił. Podszedł do okienka, które było lekko przyciemnione z zewnątrz. Zapukał. Raz. Drugi... Trzeci, czwarty. Ale z każdym uderzeniem robił to coraz mocniej, co powodowało głośniejszy hałas.
- Długo jeszcze?! - krzyknął wściekły, po czym upadł na poduszki. - Thomas! Doktorku! - walił w ścianę, a skóra na jego kosteczkach palców zaczęła powoli pękać, one zaś oblewały się krwią coraz bardziej. A Norweg nadal walił. - TOM! N-nie zostawiaj mnie! - wciąż krzyczał, ale kiedy nikt nie przychodził - wybuchnął głośnym śmiechem psychopaty, który - jak już wcześniej wspomniałam - przyprawiał o dreszcze nawet najodważniejszych.
- Przyjdź t-tu! Hahah! - zakrztusił się trochę, ale śmiech nadal odbijał się po ścianach całego budynku. - Sły-słyszysz?! Przy-przyjdź tu! Hahahahahah! - zamknął oko, z którego powoli spłynęła łza. Sam nie wiedział, czy łza smutku i rozpaczy, czy może jednak radości i rozbawienia. Ważne, że jednak coś czuł.
***
- Kurna, uciszcie go! - krzyknął zirytowany Thompson. Zachowanie szarookiego powoli go denerwowało. Denerwowało to za mało powiedziane, ale kultura najważniejsza.
- Woła Cię od dwóch godzin Tom. Zrób coś z tym, nie wiem, idź do niego. Nie dostał nawet śniadania.
- Gówno mnie to... Chwila, co?! - czarnooki zerwał się na równe nogi. - Nie dostał śniadania?! Kurwa, to też człowiek, musi coś jeść, bo zasłabnie! Pogięło was?! - szatyn wyglądał tak, jakby mu miała zaraz żyłka pęknąć. Matt jedynie pobladł.
- O-oczywiście... - mruknął cicho i odwrócił się na pięcie.
- Dajcie mu jakieś tosty, masz. - jeżyk podał rudemu woreczek z posiłkiem dla rogatego, po czym usiadł. - Niech zje, przyjdę za pół godziny.
- Dobrze... - niebieskooki wyszedł, zaś Thompson wpatrywał się w dokumenty Norwega.
- Mhm... Chwila, c-co...? - jego twarz zrobiła się momentalnie biała, a on znów wstał. Musiał pogadać z rogasiem. I to szybko.
CZYTASZ
Psychopata (TomTord)
RomanceTord Larssen to jeden z "pacjentów" chorych psychicznie. Thomas zaś ma być jego lekarzem. Czy czarnooki choć w jakimkolwiek stopniu pomoże choremu? Co z tego wyniknie?