Oczy

617 57 10
                                    

Thomas Thompson notował coś w zeszycie. Od dawna siedział w tej robocie. Mężczyzna miał około 30 lat, był dosyć doświadczony w sprawach swojej pracy. Ostatnio dostał nowe zlecenie. Sprawa była dość poważna, szczerze mówiąc bał się podjąć tego wyzwania, ale ostatecznie się zgodził. Obawiał się, że ten facet udusi go gołymi rękoma, przecież w końcu zabił tyle osób. Sytuacja była jednak taka, że chory mordował ludzi zazwyczaj wydłubując im oczy czymś ostrym. Miał wahania nastroju, raz się śmiał, a raz płakał. Czarnooki wiedział, że ten pacjent nie będzie łatwy. Teraz siedzi w izolatce, dodatkowo w kaftanie bezpieczeństwa. Westchnął ciężko i wstał, zebrał potrzebne mu rzeczy i poszedł pod pomieszczenie, gdzie znajdował się karmelowowłosy. Popatrzył na chłopaka przez szybę. Wyglądał na osobę mniej więcej w jego wieku. Jedno oko miał zaklejone specjalnym plastrem, a na ustach posępny, przerażający uśmiech. Szatyn westchnął i zmarszczył brwi, zauważając, że szarooki zaczął drżeć. Nie podobało mu się to.

-Przyprowadźcie mi go do pokoju numer 290. - mruknął, po czym odwrócił się i już miał odejść, ale rzucił jeszcze okiem na karmelka. W oczach tamtego widać było smutek i cierpienie, ale po chwili je zamknął, odwracając się plecami do ogromnej szyby.

***

Szarooki chłopak siedział na drugim końcu stołu w kaftanie uniemożliwiającym mu poruszenie rękami. Patrzył srebrnym, tak zimnym, ale pięknym okiem na Thomasa, który siedział naprzeciw niego. Brytyjczyk poprawił swój krawat w szachownicę.

-A więc... Zacznijmy od podstaw... Jak masz na imię i na nazwisko? - rozbiegane spojrzenie spoczęło na sylwetce Thompsona. Karmelowowłosy nie wiedział co się dzieje. Po chwili zrozumiał, że to było do niego, a nie żadnego cienia, który stał za nim. Uśmiechnął się w dość przerażający sposób.

-H-hehe, Tord Larssen. A pan, doktorze?~ - mruknął niskim tonem, który przyprawił Thomasa o dreszcze. To było dziwne. Mężczyzna zapisał coś w zeszycie i bez ogródek zadał kolejne pytanie.

-Dlaczego zabijasz ludzi? - uniósł brew, by podkreślić swoją wypowiedź. Kolejny dziwny uśmiech ze strony Torda.

-Nie wiem! Hah... W zasadzie to... Sprawia mi to przyjemność hehe. - zaśmiał się ponuro. Włosy na karku starszego zjeżyły się. Niepokoiło go to jeszcze bardziej. Spodziewał się czegoś... Lżejszego.

-A-ale... -dodał ciszej, rozglądając się, jakby obawiał się czegoś złego. - W-widzę oczy... Wszystkie skierowane na mnie... - uśmiechnął się szeroko i zamrugał kilka razy. Thompsona zaciekawiło to, znów naskrobał coś w zeszycie.

-Ile masz lat? - spytał, wgapiając się w kartkę z notatkami.

-TYLE, ILE MIAŁEM OFIAR. - szatyn uniósł wzrok na chłopaka, którego psychopatyczny śmiech wypełnił pomieszczenie. Tom doskonale wiedział, ile miał lat.

-Masz... 28 lat...

-Tak doktorze! 28 lat!

*******

Hej! Jutro nowe rozdziały innych książek (tej też). Możecie zostawić gwiazdeczki, a ja się żegnam ♥ Papa ♥

Psychopata (TomTord)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz