Zorientował się, że to była kobieta. Jej włosy były niechlujnie związane w kucyk, który wiatr rozszarpywał na każdą możliwą stronę. Sekundy później, wzrok Winchestera skupił się na broni dzierżonej w dłoni. Maczeta? Miecz? Ręka kobiety uniosła się zasłaniając klatkę piersiową, a portal za nią zniknął niczym pryskająca bańka, zostawiając tylko światło samochodu, które uwidoczniło twarz i brud na całym jej ubraniu i ciele.
− To ona. − pomyślał, opuszczając powoli górne kończyny, które sekundy wcześniej podniósł, aby ukazać, że jest bezbronny.
− Jaki to stan? − wypowiedziała hardo, bez zawahania w głosie.
− Missouri. − postawił ku niej pierwszy krok, lecz nie było mu dane zrobić kolejnego, ponieważ z wewnętrznej kieszeni kurtki wyciągnęła mieniący się srebrny pistolet, który wymierzyła prosto w Deana. Bez wahania wykonał poddańczy gest, pokazując jej, że nie zamierza zrobić kobiecie krzywdy. − Spokojnie. Wiem, że jesteś łowcą. − chciał ponownie przybliżyć się, ale ona wymierzyła broń na beton tuż przed jego stopami.
− Skąd? − zapytała równie bez uczucia co sekundy wcześniej.
− To trudne do wyjaśnienia. Spójrz. − delikatnie pociągnął za górę koszulki, pokazując kawałek tatuażu, który również posiadała. Opuściła broń palną, lecz biała wciąż broniła ją zaciekle. − Co to było? − skinął w jej stronę, mając na myśli portal, który zniknął chwilę temu.
− Pieprzony Czyściec. − nie była zbyt skora do rozmowy, więc musiał zachęcić do konwersacji.
− Masz ranę na przedramieniu, prawda? − potaknęła, chociaż nie wiedziała czy mogła to okazać. − I tatuaż na tyle pleców? − Miecz z kości ponownie wyciągnęła przed siebie, powoli zbliżając się do mężczyzny, ostatecznie kładąc czubek broni ostrzejszej od tysięcy kolców róż, na jego klatce piersiowej.
− Kim ty jesteś i skąd o tym wiesz?
− Odpowiadając na pierwsze pytanie to nazywam się Dean Winchester. − położył powoli palec na ostrzu, próbując odsunąć je od siebie. Właścicielka broni zgodziła się, więc mężczyzna został bezpieczny. − A skąd o tym wiem... to może rozmowa na inny temat.
− Dobrze więc...
− A ty? − spojrzała na niego pytająco, wciąż nie tracąc determinacji wymalowanej na twarzy. − Twoja godność?
− Tammy Wilkinson. − powoli wyciągnął ku niej dłoń jako chęć przywitania się, lecz nie wiedział, że zareaguje na to postawą obronną i ponownie się od niego oddaliła. − Przepraszam, dawno nie widziałam człowieka. − wyprostowała się, zaciskając palce wraz z jego.
− Jak długo? − dopytał bez chwili namysłu.
− Ponad pół roku, jak nie więcej. − potaknął.
− Może opowiesz mi resztę w samochodzie?
− Chwila, chwila panie łowco. Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś gwałcicielem? − odskoczyła od niego o krok.
− Bo nie jestem.
− Tak powiedziałby gwałciciel. − teatralnie przewrócił oczami. − Muszę się dostać do Lebanon w stanie Kansas. Tam znajduje się miejsce, w którym każdy łowca poczuje się bezpiecznie.
Co miał zrobić? Gdyby się nie zgodził to po jednym jej ruchu nie miałby głowy, a co gorsza - ktoś prowadziłby Dziecinkę! Niechętnie przystał na jej propozycję.
CZYTASZ
Dark Past || Dean Winchester
FanfictionOd kilku miesięcy Deana nawiedzają koszmary. Niemalże każdej nocy budzi się zalany potem wraz z krzykiem na ustach. Ten sen różni się od pozostałych, ciągle się powtarza, czuje ból, a to wszystko dlatego, że to co się w nim dzieje to nie jego wyobra...