3. Journey to a safe place

628 40 2
                                    

Sto pięćdziesiąt mil w niecałe trzy godziny było dobrym wynikiem. Ledwo dotarł tam żywy, bo dojazd do Kansas sam w sobie był wyczerpujący, a co dopiero z łowczynią, która wydostała się z Czyśćca. Co jakiś czas rzucał na nią okiem, a jej wyraz twarzy ciągle się zmieniał. Od miesięcy nie widziała gwieździstego sklepienia niebieskiego, więc zachwycała się każdą świecącą kropeczką na czarnym niebie. Po ponad sześćdziesięciu minutach w drodze ośmielił się zagaić. Pewna myśl nękała go od paru tygodni, kiedy to zaczął mieć rzekome sny z dziewczyną w roli głównej.

− Musisz zdezynfekować ranę, prawda? − zapytał bez owijania w bawełnę.

To pytanie zdezorientowało ją. Wciąż nie miała pojęcia skąd on wiedział o rozcięciu na ręce? Wtedy w samochodzie była niemożliwa do zobaczenia, ponieważ jedyne źródło światła to śnieżnobiały księżyc w pełni oraz dlatego, że rękawy jej koszuli i kurtki szczelnie zakrywały milimetry brudnej i zakrwawionej skóry.

− Przez ostatni czas moje pytania i zachowanie były zbyt agresywne... − ciągle patrzyła przed siebie, nie spuszczając wzroku ze styku gwiazd i asfaltu. − Więc nie wyszarpię z ciebie odpowiedzi skąd, do cholery, wiesz o ranie, tatuażu, i że byłeś tu akurat, gdy zjawił się portal. − Dean głośno westchnął, dając tym sobie do zrozumienia, że nie był gotowy na taką przewrotność sytuacji.

− Też nie ma za sobą beztroskiego życia. Motylki, kwiatuszki, łąka mlekiem i miodem płynąca to nie moje klimaty od prawie trzydziestu lat. − odpowiedział stanowczo, pokazując kobiecie to, że nie należał do grona osób, które lubią się cackać z każdą napotkaną sytuacją. − Jeszcze o poranku sądziłem, że to wszystko, co widziałem we śnie to zwykłe koszmary.

Tammy już wiedziała kim jest Dean. Czytała o tym w jednej z ksiąg, które znalazła w Bunkrze parę miesięcy temu, zanim wylądowała w miejscu, gdzie trafiały splugawione dusze większości stworów jakie zabiła. Do tamtej pory myślała, że to mit spisany przez ludzi, którzy tylko słyszeli pogłoskę i stwierdzili, że zapiszą ją dla potomnych.

„Ludzka dusza, która musnęła Piekło, zostanie wybawiona z tych czeluści i ponownie stanie na Ziemi. Nabyte w tej ciemności zdolności odmienią życie i sprawią, że stanie się prorokiem człowieka będącego w miejscu nieznanemu żadnej istocie posiadającą czystą duszę.
Gdy ich drogi skrzyżują się ponownie na planecie Ziemia, zdołają uratować najbardziej cierpiącą duszę."

Z głębokiego zamyślenia wyrwały ją kolejne słowa Deana.

− Pewnie sądzisz, że oszalałem.

− Nie. - otrząsnęła się z amoku, wreszcie obracając głowę w stronę rozmówcy. − Moje życie też nie było usłane kwiatami. − jej uwagę rozproszyła cicho lecąca muzyka z radia. - O, moja ulubiona piosenka. − delikatnie chwyciła za pokrętło, podgłaśniając o kilka kresek.

− Whisky in the jar. - niewinnie się uśmiechnął, właściwie to prawy kącik jego ust delikatnie uniósł się, gdy zobaczył jak dziewczyna wystukiwała rytm palcami o udo.

Temat „proroczych" snów nie został rozwikłany. Dean wciąż żył w niewiedzy, co to oznacza, a Tammy nie było śpieszno, aby ponownie zagaić.
Godzina trzecia nad ranem a oni mijali znak Lebanon. Łowczyni na samą myśl o dotarciu do tego miejsca, dotknęła jeszcze raz skórzanej kurtki, aby odnaleźć klucz. Mimo pobytu w Czyśćcu, miotania ciałem w każdą możliwą stronę oraz doznawania ran tak ciężkich, że niemalże kilkukrotnie kopnęła w kalendarz, wciąż tam był i czekał na ponowne otwarcie ciężkich, metalowych drzwi.
Impala Winchestera wjechała na żwirowaną drogę, przez co dwójką w środku zaczęło huśtać na boki.

− To tu! - znienacka krzyknęła, pokazując Deanowi lepiankę w ziemi przez okno pasażera.

− I to niby tutaj mam czuć się bezpiecznie? − zapytał szyderczo. − Mógłbym stanąć na środku pola i dziwić się czemu byłem łatwy do odstrzału.

Bez słowa położyła stopy na zakurzonej nawierzchni, Winchester tylko patrzył jak schodzi do wejścia, wtedy podszedł do niej, ociężale ciągnąc stopy po ziemi.
Tammy po omacku zeszła jeszcze niżej po metalowych schodach, aby dotrzeć do budki z zasilaniem. Przewodom zajęła chwila zanim zdążyły rozprowadzić prąd do wszystkich żarówek, więc pomieszczenia oświetlały się stopniowo.
Talerz, laptop, szlafrok - wszystkie rzeczy były w nienaruszonym stanie, tak jak je zostawiła.

Dark Past || Dean WinchesterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz