13. First night at the hotel

273 22 0
                                    

Dopiero po godzinie dziewiątej w nocy, gdy niebo spowiły szare chmury pomieszane wraz czarnym jak otchłań sklepieniem niebieskim, na którym również gościł Księżyc, udało im się znaleźć motel. Nie było to trudne, ponieważ neony promujące nocleg świeciły jaśniejszym światłem niż tysiące gwiazd w galaktyce. Łowcy chwycili za swoje materiałowe i nieco zniszczone przez lata użytkowania torby, wieszając je na ramieniu. Przez zbyt duże skupienie się Tammy na stawianych krokach, podmuchach wiatru czy odgłosów sygnalizacji drogowej, na wszystkim co mogło wskazywać na zagrożenie, z którym musiała się mierzyć przez długie miesiące, nie poczuła tego jak grube, potargane ramie objeżdża w dół, zatrzymując się dopiero na gojącej się ranie. Na jej twarz chwilowo wkradł się grymas bólu, ale zniknął tak samo szybko, gdy usłyszała głos Deana, który zapytał czy wszystko dobrze. Ta tylko zręcznie poprawiła posturę, dorównując kroku.

− Dobry wieczór. Poproszę pokój jedno… − zaczęła kulturalnie, lecz nie zdążyła dokończyć przez nowego znajomego, który świadomie dotknął jej ramienia, aby dać jej do zrozumienia, że był innego zdania.

− Dwuosobowy jeśli można. − uśmiechnął się do kobiety po sześćdziesiątce, która zapewne nie zwróciłaby uwagi na łowczynię, ponieważ zerkając na Winchestera od razu poprawiła przylegający, pudrowo-różowy t-shirt.

− Wspólne łóżko? − spojrzała z niezadowoleniem na młodszą od siebie dziewczynę, podpierającą się o porysowane drewno, z którego była zbudowana recepcja.

− Osobne. − nadzwyczaj szybko stwierdziła, nie przestając uderzać paznokciami o blat, dopóki nie została ponownie szturnięta łokciem w bok.

− Pokój numer siedem, parter. − z brakiem jakiejkolwiek chęci kontaktu z dziewczyną, utrudniającą jej nieudolne, z pozycji osób trzecich, flirtowanie z postawnym mężczyzną, rzuciła klucze o wyszczerbioną, czerwoną tackę.

− Dziękuję. − obróciła się na pięcie, tyłem do recepcjonistki, aby chwilę później celowo nadepnąć na palce stóp Winchestera. − To za ten łokieć. − dodała, gdy oddalili się wystarczająco daleko od kobiety, która samym wzrokiem zabiłaby niejedną istotę.

    Gdy starała się wsadzić klucz, aby otworzyć drzwi, miała utrudnioną sytuację, przez psującą się latarnie tuż za jej plecami, ale mimo to udało jej się wejść do pokoju, gdzie abstrakcyjne wzory tapety kuły w oczy.

− Chciałeś zaoszczędzić na jednym pokoju? − zagaiła, zaklepując, przez położenie torby na materacu, łóżko bliżej wyjścia. 

− Między innymi.

Istniało kilka wymówek, dlaczego chciał, aby nocowali w tym samym pomieszczeniu. Pierwsza z nich była nadzwyczaj oczywista, sądził, że dowie się gdzie dokładnie służyła. Następna, mało oczywista jak na łowcę - sny - ale nie zwykle, tylko te będące relacją z wnętrza klatki Lucyfera. Sądził, że nie tylko usłyszy Sama, ale zdoła się z nim porozumieć.

Zawiesiła czarną, skórzaną kurtkę na oparciu jednego z dwóch krzeseł o kolorze dębowym, następnie podwinęła rękaw, na którym znajdowały się nieliczne plamy krwi, granatowej koszuli, aby ponownie nałożyć nowy opatrunek.

− Zadzwoń do Casa. Trzeba się dowiedzieć jak się trzyma. − skinieniem głowy wskazała na czarny telefon, należący do Deana, który właśnie rzucił na twardy koc.

Castiel czuł się lepiej, ale nie na tyle, żeby pomóc im fizycznie w prowadzonej sprawie. Jedyne co potrafił zrobić to stabilne stawianie kroków i czytanie. Jednogłośnie stwierdzili, że powinien znaleźć księgę, w której znajdowałyby się jakiekolwiek informacje odnośnie Czyśćca, Piekła oraz uwolnieniu potępionej duszy. Ewentualnie mógł pomóc im w sprawie. Bez żadnego sprzeciwu zgodził się, od razu klikając czerwoną słuchawkę, przechodząc do powierzonego mu zadania.

    Następna godzina minęła im na szukaniu danych odnośnie mężczyzny, który mieszkał na ulicy Tee Time przed tragiczną śmiercią Pani Hawkins. Akta nie zawierały żadnych nagan*, a jego wzorowe, obywatelskie zachowanie było godne podziwu. Z kolejnymi słowami przeświadczenie, że to on był rzekomym duchem, stawało się coraz to mniej prawdopodobne. Tammy zauważyła tę jedną, kluczową notkę, która utwierdziła ją w tym, że to nie on zabił. Za życia był Buddystą, zaś po śmierci ciało, zgodnie z religią, zostało skremowane. 

− Przejście. − wyszeptała, odwracając się od siedzącego przed laptopem mężczyzny. − Powiedz, że zabrałeś ze sobą wytrych. − gwałtownie ponownie nawiązała kontakt wzrokowy z rozmówcą, który nieudolnie próbował zrozumieć o czym myślała wtedy dziewczyna.

− Mam, na pewno mam. Ale… − w myślach starał się poukładać każde słowo tak, aby miały jakikolwiek sens. − O czym sobie przypomniałaś? Jakie przejście?

Dark Past || Dean WinchesterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz