16. Angel is coming

278 21 0
                                    

− Chodźmy już stąd. − stanął w przejściu, dłonią popędzając Tammy do wyjścia.

− Mamo... − przekrwione oczy kobiety zaczęły się stopniowo szklić. Z każdą nową myślą łez było zbyt dużo, więc dwie pojedyncze krople spłonęły po bladych policzkach. − Twoja dusza tkwiła tu dziesięć lat, wreszcie odzyskałaś wolność. − pomyślała. − Żegnaj. − podniosła broń z podłogi, po czym bez słowa minęła Deana, podążając w stronę samochodu.

− Wiem, co czujesz. − stanął przed samochodem, podając przedmiot z rąk do rąk. − Dusza mojej matki była połączona z Poltergeistem, zanim udało się ją odesłać w zaświaty.

− Czyli idziemy łeb w łeb, jeśli chodzi o beznadziejność życia. − słabo uśmiechnęła się, siadając na miejscu pasażera. − Teraz musimy dowiedzieć się, co tak ważnego trzymam w dłoniach.

Szybki wypad do jadłodajni musiał mieć miejsce bytu, ponieważ żyli tylko na jednym kubku kawy. Solidne dwie kanapki z szynką, żółtym serem i innymi dodatkami dodajacymi smaku ciepłej, przekrojonej bułce.

Kilkanaście minut później zatrzasnęli za sobą drzwi motelowe, uważnie odkładając na drewniany stoliczek zakryte pudełko. Ostrożnie chwytała po kolei za rogi potarganej szmatki, która skrywała miedzianą skrzyneczkę z grawerunkami i łacińskimi napisami. Znała te słowa, lecz nie potrafiła zrozumieć ich sensu.

− ,,In virtute dei hereditatem". − kilkakrotnie zastukała paznokciami o blat. − Nie rozumiem. W sensie... − westchnęła głośno.

− O co chodzi? Potrafisz to przetłumaczyć? − szybko usiadł na krześle tuż przed nią.

− Moc jest w dziedzictwie. - nachyliła się nad wygrawerowane litery, pod którymi mieściło się wklęsłe kółeczko o średnicy nie większej niż dwa centymetry. − Jaka była potrzeba ich umieszczenia? To nam pomoże otworzyć tę skrzyneczkę?

− Skoro sprawa się skończyła, to możemy jechać z powrotem do bunkra, a tam uda nam się odnaleźć rozwiązanie.

− Na tę chwilę, to najlepszy pomysł.

Nie miała najmniejszego zamiaru zawitać w tym mieście ponownie. Zbyt dużo znajomych twarzy, które wspominają jej mamę. Bez zbędnych pytań wyruszyli w kilkugodzinną drogę powrotną. Po przejechaniu zaledwie połowy drogi, Tammy zapadła w drzemkę.

Tym razem Sam nie krzyczał z bólu, siedział skryty w najciemniejszym kącie klatki. Jedyne co było możliwe do usłyszenia to ciche szlochanie wymieszane z bełkotem.

− Znowu cię czuję, wiem że mnie widzisz. Nie mam pojęcia, kim jesteś, ale skontaktuj się z moim bratem, Deanem Winchesterem.

Gwałtownie wzbudzając się ze snu, zwróciła na siebie uwagę kierowcy, który parkował przed bunkrem w Lebanon.

− On... wie. − z powodu nagłej pobudki nie potrafiła ułożyć rozbudowanego zdania.

− Sammy? − potaknęła, zakrywając twarz dłońmi.

− Mówił do mnie. Chciał, abym ciebie odnalazła. Nic więcej. − głową uderzyła w oparcie skórzanego fotela. − A wszystko to, przekazał mi płacząc...

Spojrzał na nią surowym wzorkiem, po czym wyszedł bez słowa, a ona tuż za nim, zabierając znalezioną przez nich skrzyneczkę.

− Powiedz, że masz święty olej i zapalniczkę. − stanęła tuż obok niego, wyszeptując mu te słowa do ucha tak, aby nikt, poza nimi, ich nie usłyszał. − Zbliżają się ci, którzy najprawdopodobniej niemalże zabili Castiela.

− Skąd wiesz, że się zbliżają? − szybko podniósł czarną klapę w bagażniku odsłaniając cały arsenał broni.

− Wytłumaczę później, teraz mi zaufaj i zrób okręg tuż za nami.

Dark Past || Dean WinchesterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz