11 ☆ it isn't his home, it's lonley place

399 45 3
                                    

— ☆ —

— lipiec 2023 —

— ☆ —

Renjun dostał pozwolenie od wytwórni na wylot do Chin. Zyskał też na tym Chenle, który właśnie siedział obok niego w samolocie. Kiedy młodszy nie mógł się doczekać spotkania z rodzicami, starszy chciał zwyczajnie mieć już to za sobą. 

Zhong chciał poprawić humor przyjacielowi, ale naprawdę nie wiedział jak mógłby to zrobić. Dlatego od wejścia do samolotu nie zamienili ze sobą ani słowa, a do lądowania zostawało coraz mniej czasu. 

Renjun sprawiał wrażenie, jakby topił się w ogniu, a wodą mógłby się oparzyć. Nie wiedząc jak mógłby wyjść z tego bezkresu sprzeczności. Wszystko stawało się dla niego długim korytarzem bez wyjścia, a kiedy jednak jakieś drzwi pojawiały się na horyzoncie, po ich otwarciu wkraczało w niego coraz więcej ciemności. A mimo że kochał noc, to nie chciał się nią stać. 

W końcu zdecydował się położyć dłoń na kolanie starszego i tym samym wyrwał go z zamyślenia, skupiając jego uwagę na sobie.

- Chcesz pogadać? - spytał dość cicho, jednak głośno na tyle, aby tamten go usłyszał. - Wiem, że nie należę do osób, które zasypią cię optymizmem, ani nie dadzą miliona dobrych rad, ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze i szybko ułoży. 

Huang widząc jego delikatny, pokrzepiający uśmiech, sam się uśmiechnął w podobny sposób. Doskonale wiedział, że zawsze mógł liczyć na Chenle, bo mimo iż był młody, to podchodził do życia w sposób realistyczny i to było poprawne. Nie żył ciągłymi marzeniami i starszy od jakiegoś czasu uczył się tego sposobu myślenia. 

- Jak to możliwe, że tak bardzo wydoroślałeś, dzieciaku? - spytał patrząc na młodszego, który w odpowiedzi trzepnął go delikatnie w głowę. I to było prawdą, bo od początku ich znajomości Lele bardzo się zmienił. Oczywiście, dalej trzymał w sobie to samo wesołe dziecko i często to pokazywał, ale z wiekiem zaczął rozumieć więcej rzeczy i był naprawdę inteligentnym człowiekiem. Właściwie jak każdy z zespołu, ale jeśli miałby powstać jakiś ranking odpowiedzialności, to Chenle znajdowałby się zdecydowanie na podium. 

- Miałem dobre wzory do naśladowania. - młodszy uśmiechnął się ponownie. W przeszłości, jak i w teraźniejszości, z uwagą obserwował pozostałych, a Huang był dla niego sporą podporą. To właśnie on najbardziej opiekował się blondynem, głównie dlatego, że oboje pochodzili z tego samego kraju i to właśnie z nim Zhong mógł poprowadzić zwyczajną rozmowę, kiedy jeszcze język koreański sprawiał mu trudności. 

Teraz Chenle chciał zaopiekować się Renjunem. 

Dlatego przez całą podróż zagadywał go na jakiekolwiek tematy, żeby odciągnąć choć trochę jego myśli od rzeczywistości i móc widzieć uśmiech na jego twarzy. 

Huang Renjun dotarł do domu. Już przy wejściu przywitała do ucieszona rodzicielka, zamykając za nim drzwi. Kiedy ten odstawił swój bagaż na podłogę, przytulała i wycałowała jego buźkę, zadając przy tym masę pytań. 

Chłopak również się uśmiechnął na jej widok, jednak w głowie zastanawiał się tylko, dlaczego właściwie postanawiają się rozwieść. Powędrowali do kuchni, a tam uderzyło go prawdziwe zdziwienie, kiedy przy stole zauważył swojego ojca, pijącego smutną, czarną kawę. Rzecz jasna przywitał się z nim i zajął miejsce naprzeciwko niego, kiedy matka wyciągała ciasteczka z piekarnika. 

Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym niewiele się zmieniło od jego poprzedniej wizyty. Wtedy jego uwagę przykuł talerzyk z mlekiem, który znajdował się na podłodze. Kobieta widząc jego wzrok szybko wyjaśniła, że niedawno znalazła na ganku zbłąkane kociątko i postanowiła je przygarnąć. 

Talerzyk świadczył o macierzyńskich impulsach jego matki, świadczył niestety także i o chwilach przeszłości, dla niego na zawsze straconej, o rozkoszach przybranego macierzyństwa, w których nie brał udziału.

Ale przed nim leżała jeszcze cała przyszłość. Bezmiar doświadczeń i eksperymentów. Sekret życia, jego najistotniejsza tajemnica sprowadzona do tej prostszej, poręczniejszej i zabawkowej formy odsłaniała się ty nienasyconej ciekawości. Było to nad wyraz interesujące: mieć na własność taką odrobinkę życia, taką cząsteczkę wieczystej tajemnicy, w postaci tak zabawnej i nowej, budzącej nieskończoną ciekawość i respekt sekretny swą obecnością, niespodzianą transpozycją tego samego wątku życia, na formę odmienną od naszej.

Podczas krótkiej rozmowy z rodzicami objęło go napięcie nienawiści, a jasnym było to, że żaden organizm długo nie mógł wytrzymywać tego stanu. Straszliwa odraza zamieniła jego twarz w w stężałą maskę tragiczną, w której tylko źrenice, ukryte za dolną powieką, leżały na czatach, napięte jak cięciwy, w wiecznej podejrzliwości. Wtedy też zrezygnował z wypytywania o powody i konkrety całej sprawy z rozwodem i tłumacząc się zmęczeniem udał się do swojego pokoju. 

Pomieszczenie, do którego wszedł, nie uznawało go, te meble i ściany śledziły za nim z milczącą krytyką, kiedy odstawił torbę przy łóżku. Czuł się, wchodząc w ich ciszę, jak intruz w tym podwodnym, zatopionym królestwie, w którym, jak się zdawało, płynął inny, odrębny i znacznie wolniejszy czas. Otwierając własne szuflady, miał uczucie złodzieja i chodził mimo woli na palcach, bojąc się obudzić hałaśliwe i nadmierne echo, czekające drażliwie na najlżejszą przyczynę, by wybuchnąć. 

We własnym, rodzinnym domu, już nie czuł się tak bezpiecznie. Czuł się kimś obcym, zupełnie niepotrzebnym w tej nieskazitelnej harmonii, która w rzeczywistości była splamiona od środka. 

Zdołał wystukać krótką wiadomość do Jeno i skierował się na łóżko, przytulając do siebie poduszkę, która w domyśle miała służyć mu za tarczę przed cierpieniem. 

Jednak na chwilę obecną, nieważne czym by się bronił, nic nie było w stanie zatrzymać tego chorobliwie uciążliwego uczucia.

— ☆ —

19/08/09

˚saudade˚ ʰʳʲ⁺ˡʲⁿ⁺ⁿʲᵐOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz