Rozdział 1

65 5 1
                                    

Mama od dziecka powtarzała mi, że coś jest ze mną nie tak. Nie chodziło jej o mój brzydki ryj czy mały mózg. Chodziło o moją duszę. Gdy tak o tym myślę faktycznie czuję się pusta, ale to chyba z głodu. Rodzicielka mówiła, że nie chciało się jej pracować bo do niczego się nie nadawała, a sprzątać kibli nie zamierza, więc sprzedała moją duszę. Pamiętam tę sytuację jak dziś.

Był poniedziałek. Z samego rana pojechałam z mamą do piekła w sprawie sprzedaży mojej duszy

Mama: Witam ja w sprawie sprzedaży duszy mojego berbecia

Ja: Mamo o co kaman

Mama: Cicho bądź bo cię wydziedziczę

Szatan: Ekhem

Mama: a no tak przepraszam

Szatan : Przepraszam bardzo ale co panie tu robią?!

*Nagle zza drzwi pokoju wychylił się Bill*

Bill (mąż szatana) : Usłyszałem krzyki. O co chodzi?

Szatan: Właśnie nie wiem

Mama: Przyszłam tutaj z córką sprzedać duszę, bo nie mamy kasy

Szatan: a to ok. Ile płacę?

Mama: ymmm... 666 zł

Szatan: a to ok. A są jakieś dodatki?

Mama: Dodatki?

Ja: Mamo boje się

Szatan: No dodatki... ja lubię na przykład z frytkami, ale bill, mój mąż woli raczej zdrowszą wersję. Z pomidorami. 

Szatan: BIIIIIILLLLL Z CZYM CHCESZ DUSZĘ?!!!!

Bil: z ketchupem i sosem czosnkowym

Szatan:  A ketchupu nie dają za darmo?

Mama: O czym wy mówicie, jaki ketchup?!

Bill: Najwyraźniej nie dają

Szatan : Ale zdzierstwo >:(

Bill: Oj nie denerwuj się


Ta rozmowa trwała bardzo długo, nie pamiętam co później mówili, bo to było dawno.

W końcu mama sprzedała moją duszę i teraz czuję się pusta jak kapusta. A jutro jest mój pierwszy dzień w nowej szkole i nawet się nie denerwuję bo wszystkie moje uczucia zniknęły razem z duszą. 

Dobrze. Pora spać żeby jutro wstać.

*Budzik dzwoni* Otwieram oczy, godzina 6:55. Zakładam mój mundurek i patrzę w lustro. Wyglądam drętwo jak kura nabita na kij podczas grilla rodzinnego organizowanego u mojego wujka na działce. Niestety nie mogę zamaskować mojej obleśnej mordy, ale ciało mam super duper ponętne, więc nie jest tak źle. Idę do kuchni i robię śniadanie. Dzisiaj zjem jajecznice, żeby na lekcjach były jaja jak berety. Po śniadaniu idę do szkoły.

Gdy już dotarłam na miejsce moim oczom ukazał się wielki budynek. Był cały biały, a na nim, znajdowały się piękne napisy, przekleństwa oraz genitalia, którymi wandale za pomocą spraju raczyli przyozdobić ściany tej pięknej placówki. Weszłam przez drzwi, które były drewniane i stare jak mój pradziad Franio, który zawsze daje mi gorzką czekoladę, ponieważ mnie szczerze nienawidzi. Czasami zazdroszczę mu, że nie ma zębów. Ale wracając do tematu... Gdy weszłam przez drzwi potknęłam się o skórkę od banana, którą jakiś niewychowany gówniarz zostawił na podłodze, tak jak matki zostawiają swoje dzieci w ośrodkach adopcyjnych. Przewróciłam się prosto na tyłek. Nagle podszedł do mnie tajemniczy młodzieniec i podał mi rękę, po czym zapytał:

Senpai: Wszystko ok?

Ja: Lubię pociągi

Nie mogłam niczego innego wydusić, tylko patrzyłam na niego i modliłam się żeby ta chwila trwała wiecznie. Wszystko u niego było wspaniałe: oczy, nos, włosy, zęby między, którymi znajdował się szczypiorek zielony jak moja zazdrość do osób o lepszej sytuacji finansowej. Jednak nie przeszkadzało mi to, że miał jedzenie pomiędzy zębami. Nawet to mi się podobało, bo ja jestem biedna i mnie nie stać na jedzenie.

Stałam i patrzyłam się mu prosto w oczy. On też się na mnie patrzył. Patrzyliśmy się na siebie, aż nagle mój wybranek przerwał ciszę.

Senpai: Sory, ale masz coś na twarzy

Ja: Nieee.... ja poprostu tak wyglądam. To mój ryj jest tak krzywy, że powoduję u ludzi iluzję optyczną.

*Senpai popatrzył się na mnie zakłopotany*

Senpai: hehe

 *zaśmiał się wciąż będąc zakłopotanym, bo to uczucie nie znika tak od razu*

Senpai: W takim razie masz bardzo ciekawą twarz.

Myślałam, że zaraz eksploduje. Mój ukochany mnie skomplementował. Nagle na podłogę spadła czerwona plama, wyglądająca jak moja twarz gdy zdenerwowałam się na matkę, że zapomniała o moich urodzinach.

Senpai: Wszytsko dobrze?! Krew ci leci z nosa!

Kurde no nie. Pierwszy raz w życiu mam krwotok z nosa i to akurat wtedy jak spotykam miłość swojego nędznego, krótkiego ( jak moje życie ) życia. 

Ja: EJJJ!!!

Senpai: ... c-coś się stało?...

Ja: WRESZCIE ZACZĘŁAM COŚ CZUĆ! TAK! JESTEM PEWNA! TO ZAŻENOWANIE! Ostatni raz się tak czułam 5 lat temu podczas nocowania u swojego wujostwa! Wtedy weszłam do toalety gdzie mój wujek brał prysznic a jego pies sobie wylizywał genitalia! Ohhh to stworzenie było doprawdy okropne. Dobrze, że otrułam go czekoladą z wedla ( nie mówię tutaj o psie, ale o wujku )

Senpai: ... wiesz.. ja już może pójdę...

Z całej siły walnęłam sobie pięścią w czoło żeby się ukarać za tą samowolkę. Nie mogę uwierzyć że powiedziałam to na głos. Poczułam się jak mleko wystawione na dwór na 50 stopni w celu uzyskania maślanki. 

Ja: NIE ODCHODŹ UKOCHANY

*Zauważyłam, że gdy tylko moje słowa padły, senpai zaczął iść szybciej. Zupełnie jak roczne dziecko, gdy pod jego adresem padnie pytanie ze strony rodziców: A co masz w buzi?*

Pogodziłam się z utratą ukochanego i ze łzami w oczach pobiegłam w stronę łazienki wydając bliżej nieokreślone dźwięki przypominające skomlenie małego psa, który ma pchły i ciągle się drapie pocierając swoim spasionym owłosionym dupskiem o ścianę. Gdy tak biegłam, wpadłam na kogoś i zaliczyłam upadek. Już drugi dzisiaj. Gdy tak lezalam na podlodze jak zwłoki w trumnie, zobaczyłam znajomą twarz.

Szatan: Dlaczego tak tu leżysz?

Ja: CO TY TU ROBISZ?!

Szatan: Jestem dyrektorem tej szkoły. Za to, że na mnie nakrzyczałaś dostaniesz karę.

Ja: :(

Szatan: Chodź do mojego gabinetu.

Gdy tak szłam przez korytarz z naszym przystojnym jak Justin Bieber za młodu dyrektorem, wszystkie dziewczyny mi zazdrościły. Wiem, że każda chciała go posiąść, jak nową ultra rzadką kartę z piłkarzami.  On jednak nie zwracał uwagi na uczennice. Patrzył tylko na mnie.



Senpai x You (Spicy story) - SKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz