5

421 30 3
                                    

Podczas drogi do Łoży rozmawiałam z Falkiem. Dziś będę w 1952 roku. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Poszłam do pomieszczenia z chronografem. Falk ustawił datę, a ja włożyłam palec do dziury i po chwili pojawiłam się na sofie w 1952 roku. Usiadłam przy biurku. Dziś było tylko zadanie z chemii. Szybko je odrobiłam więc zostało mi jeszcze dwie i pół godziny. Usiadłam na zielonej sofie. Położyłam się i myślałam tylko jedno słowo zaśnij. Kiedy już prawie zasnęłam pojawił się Gideon.

- Hejka. Co robisz? - nadal byłam zawieszona pomiędzy jawą, a snem.

- Próbuję spać. Przeszkadzasz mi. - zrobił urazoną minę i usiadł w kącie pokoju.

- Wiesz myślałem, że się pogodziliśmy. - WOW to ty umiesz myśleć?

- Kto ci to powiedział - usiadłam gwałtowne na sofie. - Sorry ale ja tak szybko nie wybaczam. Widziałam cię z tą kobietą z przeszłości.

- Rozmawialiśmy sobie.

- Ładna mi rozmowa. To czemu, przepraszam nie na sali tylko w pokoju do którego nikt nie wchodzi?

- Gwen, ja... wybacz. Upiłem się ponczem. Nie wiedziałem co robię. Naprawdę! Nie wiem jak mogę ci to udowodnić ale byłem pijany okej? - położyłam się ponownie tym razem tak aby na niego nie patrzeć. Po dwóch godzinach poczułam mdłości. Wstałam żeby nie wpaść na chronograf.

- Narka. Spadam...- zniknęłam zanim zdążyłam dokończyć. On będzie tam jeszcze siedział przez godzinę. - Panie George mogłabym pojechać już do domu?

- Jasne Gwendolyn. Limuzyna czeka. Choć odprowadzę cię. - po drodze rozmawialiśmy sobie o pogodzie, drzewach i innych rzeczach. Po kilku minutach doszliśmy do samochodu i udaliśmy się do mojego domu. Wysiadłam z limuzyny i udałam się do mojego pokoju. Najgorszy dzień mojego życia!

Hello!
Kolejny rozdział i bardzo krótki. Mam nadzieję, że wam się spodoba
Miłego dnia/wieczoru
Papa

Biel Diamentu || Trylogia Czasu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz