ani żeglaż, ani rybka

1K 111 100
                                    

Ruby długo nie dawała się przebłagać. Mimo ciągłych prób wyjaśnienia jej, że Ania i Gilbert mylnie zostali nazwani parą, dziewczyna wciąż pozostawała nadąsana na rudowłosą. Potrzeba było tygodnia by uzyskać przebaczenie Gillis, ale udało się. Ania i Ruby znowu zostały przyjaciółkami. Znów co tydzień spotykały się, wraz z Dianą, na zebraniach ich Klubu Powieściowego i co jakiś czas odprowadzały się ze szkoły.  Ich więzi się pogłębiły. Śliczna, może nieco głupiutka, blondynka stała się dla Ania bardzo ważna i kochała ją niemalże tak mocno jak Dianę. Ruby również polubiła obecność rudowłosej artystycznej duszyczki, imponującej jej swą inteligencja. Szybko minął im czerwiec i rozpoczęły się wakacje. Dodatkową radość niósł ze sobą zorganizowany przez panią Linde piknik.

- Diano, wyobrażasz to sobie? Mają być lody! Prawdziwe lody! W życiu jeszcze nie jadałam lodów! - cieszyła się Ania.

- Jadłam je kiedyś i ciotki Józefiny w Charlottetown. Są na prawdę bardzo dobre.

- Musisz mi koniecznie opisać jak smakują! Może są słodkie i rozpływają się w ustach, czy raczej kwaśne i chrupkie? Lepiej nic nie mów, chcę mieć niespodziankę.

Dziewczęta roześmiały się i ruszyły ramię w ramię na piknik, po drodze zachaczając o dom Ruby Gillis.
Złotowłosa miała dziś na sobie najnowszą sukienkę z bladoróżowej satyny. Wyglądała w niej przepięknie. Jak tłumaczyła, wybrała ten strój specjalnie dla Gilberta. Ania w myślach przeklęła swoją prostą brązową sukienkę. Czuła się po prostu głupio, obok takiej piękności jak Ruby.

Jednak strapiona duszą rudowłosej, znalazła pocieszenie w lodach na pikniku.

- Nigdy nie spodziewałam się, że będą tak przepyszne. Ten smak jest nie do opisania! - zachwycała się.

- Masz rację, Aniu. Są bardzo dobre. A wiecie co jest lepsze? Łódki! - zawołała wesoło Ruby. - Pan Linde mówił, że w Stawie Barry'ego stoją łódki, na których możemy popływać. Chłopcy już tam są, a z nimi Gilbert Blythe - ostatnie dwa słowa zaakcentowała bardzo mocno.

W łódce Ania oczywiście zajęła miejsce obok Diany, Ruby dosiadła się do Józi, a Tillie popłynęła z  Janką. Jezioro było przepiękne, o tej porze dnia. Słońce rozbijało swoje złociste promienie o błyszcząca taflę wody. Drzewa wokół nuciły piękną pieśń w akompaniamencie wiatru, a niebo miało prawdziwie szafirowy odcień. 
Ten widok był prawdziwą ucztą dla rudowłosej artystki, która wychyliła się za krawędź łódki zanużając dłoń w srebrzystych wodach. Natchnięta tak, zaczęła recytować:

- Zimne, czyste i błękitne niebo o poranku
Naciąga wysoko swój łuk
Zimne, czyste i błękitne wody jeziora...*

Tu przerwała, na widok wpatrującego się w nią z uśmiech  Gilberta Blythe. Zaskoczona dziewczyna, przez przypadek, zbyt przechyliła się za burtę i wpadła do jeziora. Woda była bardzo zimna i dostawała się do oczu, uszu, nosa i ust Ani, która rozpaczliwie próbowała wypłynąć na powierzchnię. Nie umiała pływać. Desperacko machała rękami i nogami, ale to nie pomagało. Zaczęło brakować jej powietrza. Usłyszała dobiegające znad powierzchni krzyki Diany, ale już nic nie mogła zrobić. Czy tak właśnie to miało się skończyć? W taki właśnie zupełnie nie romantyczny sposób miała zginąć Ania Shirley - Cuthbert?
Losy śmierci pokrzyżowały silne ramiona wyciągające ją na powierzchnię. Poczuła, że ktoś płynie z nią do brzegu. Uratowana. Gdy znalazła się już na lądzie, spojrzała na swojego wybawiciela. Czekoladowe oczy wpatrujące się w nią z troską i uroczy uśmiech należały nie do kogo innego jak do Gilberta Blythe. Jakaś dziwna siła sprawiła, że nie mogła wyksztusić z siebie ani słowa. Gilbert odgarnął jej mokre włosy za ucho i zapytał cicho:

- Nie masz szczęścia do łódek, co Aniu?

Dziewczyna nawet nie zdążyła odpowiedzieć, bo rzuciły się na nią zatroskane i jeszcze lekko przestraszone Diana i Ruby.

- Myślałyśmy, żeś się potopiła, Aniu! - płakały.

Anja tylko głaskała je po głowach i uspokajała.

- Gilbert był bardzo odważny, ratując cię, Aniu - opowiadała Ruby, gdy później znalazły się zpowrotem na pikniku. - Nie ma chłopca równie odważnego jak on.

- Jest bardzo odważny- przytaknęła Ania, ale po chwili dodała:- ale wcale nie jestem nim zainteresowana. Z resztą jak bym nawet była, to jasne, że ja bym się mu nie podobała. Nie miałabym z tobą po prostu szans Ruby. Jestem za brzydka. On na pewno uratował mi życie dlatego, że się przyjaźnimy i uznał, że było by ci smutno gdybym się utopiła.

- Nie ma chłopca uroczejszego niż Gilbert Blythe - Ruby dalej wychwalała  swój obiekt westchnień.

- Miałaś chyba na myśli bardziej uroczego - poprawiła przyjaciółkę Diana. - Aniu, mówi się bardziej uroczego, prawda?

- Tak, chyba tak...

- Tak czy tak sens jest ten sam - podsumowała Gillis.

* "Zimne, czyste i błękitne" Emily Jane Brontë

~~~

Hej, kwiatuszki!

Kto łączy się ze mną w bólu z powodu powrotu do szkoły? Ten rozdział to tak na pocieszenie ;)

Z przykrością stwierdzam, że aktywność strasznie spadła.

Jeśli mogę coś poprawić, dajcie znać!

Do następnego♡!

zalety i wady tego świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz