Niedziela zaskakująco była cieplejsza, chociaż chmury na niebie były podejrzanie szare. Namjoon jednak nie myślał o nich za długo. Wyszedł z metra, potem z podziemia, nieustannie patrząc w chodnik. Szedł szybko – jak zawsze, gdy był trzeźwy. Jakby się gdzieś spieszył. Może z resztą teraz tak było? Nawet jeśli nie umówili się na żadną konkretną godzinę, nawet jeśli nie wymienili się numerami, czuł, że się spóźnia. Nawet jeśli była dopiero trzynasta, może trzynasta dziesięć.
Z pamięci skierował się w stronę osiedla. Plecak z narzędziami, przyrdzewiałymi i wybranymi właściwie przypadkowo (cholera, nie ruszał ich od tak dawna) podskakiwał na jego plecach, pewnie pękło kilka kolejnych nitek w szelce.
Miał szczęście - akurat jakaś staruszka w fioletowym płaszczu, z białym pieskiem na smyczy wpisywała kod do furtki. Uprzejmie przytrzymał jej drzwi, uśmiechnął się i ukłonił na jej zdyszane "Dziękuję bardzo! Bardzo dziękuję!" i wślizgnął za nią na osiedle. Taktycznie rozejrzał się dookoła. Widział parking. Jak to było? Tam zaparkowali. I co dalej? Poszli… chyba tutaj. Prawie napewno tutaj. Prawie pewnie podszedł w stronę jednego z bloków.
Stanął przed drzwiami, wyciągnął już rękę do uchwytu, kiedy jego wzrok został przyciągnięty… przez domofon. No pewnie, na takim osiedku przecież nie wejdzie do bundynku tak po prostu. Westchnął ciężko, cofając dłoń. Numer mieszkania. Jaki był numer mieszkania Eunguk? Gdyby stał w korytarzu, napewno by trafił, takie rzeczy się pamięta, ale numer? Nie było szans, że w ogóle zwrócił na to wtedy uwagę.
Zacisnął wargi, myśląc intensywnie. Pamiętał szóste piętro i to wszystko. Ile zazwyczaj jest mieszkań na jednym piętrze? U niego pięć, ale kto wie, jak jest tutaj…
Był szczery ze sobą – nic sobie nie przypomni. Nie zastanawiając się nad tym wpisał na domofonie “26” i zadzwonił. Jakoś to będzie.
Czekał dobrą minutę, aż ktoś odebrał. Najpierw usłyszał westchnięcie a potem uprzejmy głos z delikatnym południowym akcentem.
— Tak? — zapytała jakaś kobieta.
Zdecydowanie nie Eunguk. Ale w sumie Namjoon bardziej się spodziewał że nie trafi, niż że trafi.
— Dzień dobry — przywitał się mocno ugrzecznionym tonem. — Ja do pani… Jeon Eunguk, czy jest w domu?
Serce biło mu szybciej z niedorzeczności tego. To wyglądało jakby próbował się włamać, a nie spróbować naprawić jej auto.
— Eunguk? — powtórzyła kobieta po drugiej stronie. - Nie, to nie tu, numery pan pomylił. Ona mieszka pod dwadzieścia osiem.
— Och! — wykrztusił z koszmarnie udawanym zaskoczeniem. — Naprawdę! Przepraszam bardzo, skoro tak. Do widzenia pani!
Kobieta też się pożegnała się również i rozłączyła, a Namjoon prawie od razu zadzwonił pod "28". Tak szybko, że nie zastanowił się nawet, co zamierza powiedzieć, gdy Eunguk już odbierze.
Kliknęło w słuchawce
— Hm? — odezwał się czyjść głos.
— Cześć! — wykrztusił prawie w tej samej chwili Namjoon, a potem milczał przez długą sekundę. — Um… ja od samochodu — wymamrotał w końcu głupio.
Cisza trwała jeszcze chwilę, ale rozległ się pisk otwieranych z mieszkania drzwi.
— Dziękuję! — rzucił Namjoon i szybko posiągnął drzwi do siebie w jakiejś irracjonalnej obawie, że nie zdąży wejść.
Na klatce było przyjemnie. Ciepło, ale nie duszno, i tak cicho, że słychać było tylko kroki Namjoona i narzędzie pobrzękujące o siebie nawzajem w plecaku.
CZYTASZ
menthol || namkook
Fanfiction•~•~• Namjoon zauważył, że było ciemniej, niż kiedy przyjechali. Nie lubił ciemności. Chociaż nie bał się jej, nie samego braku światła. Bał się raczej ludzi, którzy się wtedy pojawiali, rzeczy, o których wtedy myślał. •~•~• angst, będą smuty, jak...