•2•

417 51 17
                                    

Budzenie się w domu miało w przypadku Namjoona to do siebie, że w ciągu pierwszych kilku – kilkunastu sekund po odzyskaniu świadomości, a nawet po otwarciu oczu, nigdy nie pamiętał, gdzie jest. Gdy spał u kogoś, albo w jakiejś piwnicy, klubie czy na dworcu, nie miał tak. Tylko domu nie potrafił zapamiętać.

Sypiał w salonie, niedużym, skromnie urządzonym raczej starymi meblami i przedmiotami pomieszczeniu, które miało to do siebie, że zawsze było tam najjaśniej. Bo okna były duże i od bardzo dawna nie było w nich zasłon. Właściwie Namjoon nie pamiętał, żeby kiedykolwiek były.

Kanapa, choć bardzo wyblakła, wciąż była koloru czerwonego – najjaskrawszy element pokoju. Kilka sprężyn zdążyło już pęknąć, więc nie była najwygodniejsza, ale Namjoom nie potrzebował wiele. Potrafił przecież zasnąć na ławeczce na peronie, dziesięć metrów od torów.

Oprzytomniał i w końcu usiadł. Spał pod kocem w samych spodniach dresowych. W mieszkaniu zazwyczaj było raczej chłodno, ale Namjoonowi jakoś to odpowiadało. Gdyby się nad tym dłużej zastanawiał, pewnie doszedłby do wniosku, że na zimnie naprawdę czuje, że żyje.

Sekundę później drzwi skrzypnęły i do pokoju zajrzała Gayeon. Wydawała się zaskoczona, że Namjoon już nie śpi, więc pewnie sprawdzała to już dziś wiele razy.

— Oppa — odezwała się. Jak na szesnastolatkę miała bardzo poważny głos, niski, cichy, lekko zachrypnięty. A chociaż była bardzo szczupła, miała w policzkach, lekko z resztą zaokrąglonych, głębokie dołeczki, widoczne gdy się uśmiechała, tak jak teraz.  — Wyspany? Zrobię ci kawę.

Namjoon naprawdę… naprawdę kochał Gayeon. Kochał całe swoje rodzeństwo, ale ona… Ona była jego przyjaciółką. Jedyną osobą na świecie, która rozumiała wszystko. Wszystko, o czym jej mówił.

— Dzięki — westchnął. — Jak tam? Jest mama?

— Ktoś do niech zadzwonił w sprawie CV i poszła. Dlatego ja siedzę z małym, ale on śpi. Taeyangie w szkole, Miso w przedszkolu. Zaraz wracam, zrobię ci tę kawę. — dziewczyna zniknęła w przedpokoju.

Namjoon przeczesał palcami skołtunione, chociaż niezbyt długie włosy i przeciągnął się. Gdy byli z Gayeon sami (albo sami z Shihwanem), w domu panowała taka kojąca cisza i spokój. Chłopak podświadomie chwytał się tych chwil. W jego życiu ciszy i spokoju nie było zbyt wiele.

Wypili razem kawę, rozmawiając cicho o jakichś lekkich głupotach. Bo przecież Namjoon spał w domu, mama może dostanie pracę, dzieciaki wstały do szkoły a w domu była kawa rozpuszczalna, do której smaku przyzwyczaili się tak bardzo, że woleliby ją od najdroższego Americano w całym Seulu. W niektóre dni po prostu łatwiej doceniać drobiazgi.

***

Na bardzo wiele spotkań Namjoon umawiał się z Jungkookiem na szybko, nawet w ciągu godziny. Ale co drugie soboty były ustalone od samego początku, od czerwca, kiedy to zaczęli. Na nich z resztą Namjoon zazwyczaj zarabiał najwięcej. I one zawsze odbywały się w hostelach.

Tym razem jechali dłużej niż zwykle. Może hostele w pobliżu jednak się skończyły?

Jungkook zaparkował obok jakiegoś samotnego granatowego auta i wysiedli. Było wyjątkowo chłodno, w powietrzu czuć było nadchodzący deszcz, może nawet burzę. Niebo było ciemnoszare od chmur, a wiatr szumiał jakby agresywnie. To zdecydowanie będzie burza.

Wciskając dłonie w kieszenie szybko przeszli przez parking i weszli do zadbanego, choć staromodnego budynku. Za biurkiem w recepcji siedziała drobna kobieta w średnim wieku. Miała włosy spięte w kok i pochylała się nad grubym zeszytem z notatkami w takim skupieniu, że pewnie nie zauważyła jak okulary zsunęły jej się na sam czubek nosa. Albo nie miała do tego głowy.

menthol || namkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz