''PROLOG''

26 2 0
                                    

Niebo delikatnie chmurzyło się, z siedziby Boga zaczęły opadać bezbarwne kropelki wody, gdy obserwowałem z mamą ulewy, powtarzała mi, że to anioły płaczą.
Nie do końca w to dowierzałem, ponieważ dziadkowie mówili mi, że dobre duchy są szczęśliwe i nie mają powodu, by się zamartwiać.
Uwielbiałem wspominać dziecięce lata, czasami chcę po prostu być znowu dziesięcioletnim chłopcem, który nie musi zadręczać się problemami dorosłych ludzi.
Zgasiłem papierosa o zimny, lekko mokry parapet na który opadły nieliczne krople wody przez otwarte chwile temu okno.
Zapach tytoniu powoli ulatniał się z pomieszczenia-Miałeś już nie palić!-Podniosła na mnie głos kobieta, o posiwiałych lokach, tym samym wyrwała mnie z filozofowania. Miała rację, dałem słowo, że przestane palić, ale to nie jest takie łatwe, jestem uzależniony.
Zawsze, gdy zapale, czuję nagły przypływ radość, która tak rzadko znajduje miejsce w moim życiu...

-Mhm-Wymruczałem, nie chcąc angażować się w dalszą rozmowę, która jak każda z kolei skończyłaby się kłótnią, na którą nie miałem zbytnio ochoty.

- Nie mam już do ciebie cierpliwość dzieciaku, co się z tobą stało? Takie dobre dziecko kiedyś było, plany na przyszłość, kariera, a teraz co? Wstyd się z tobą pokazywać przed sąsiadami!- Wygłosiła swoją przemowę kobieta, może i ma ona rację? Stoczyłem się w najgorsze dno, rzuciłem studia, chcąc zostać gwiazdą, myśląc, że to będzie takie proste ''No cóż, '' Myliłem się.

- Może, ta Patrycja przemówi ci do rozsądku, taka dobra dziewczyna, aż się jej dziwie, że poświęca Ci czas-Patrycja to moja przyjaciółka z młodzieńczych lat, to z nią spędzałem większość mojego wolnego czasu, aż do momentu zachorowania jej babci. Opuściła dawne miejsce swojego zamieszkania, by być przy schorowanej staruszce, ale to za niedługi czas mam nadzieje, że się zmieni. Postanowiłem, że pomogę jej w opiece nad Panią Anastazją. Wspaniałą kobietą, która za czasów naszych dziecięcych lat pokazywała nam świat...

9 lat wcześniej

Wpatrywałem się w marmurową płyty, na których paliły się wielobarwne znicze. To smutne, że ludzie pamiętają o kimś tylko w jeden dzień w roku, ale to i tak za dużo powiedziane, ponieważ zamiast rozmawiać z ludźmi, którzy kiedyś może coś dla nich znaczyli. Wolą wpatrywać się w ekrany, żyć życiem kogoś innego, pragną zapomnieć o swoich problemach.

Były tam również osoby próbujące płakać nad mogiłami, których ludzi prawie albo w ogóle nie znali, ja byłem jedną z tych osób, może to i lepiej, że go nie poznałem, przypuszczalnie tym, że nigdy nie posmakowałem jego obecność, i nie byłem tak do niego przywiązany, wszytko mi było jedno czy żyje, czy też nie...

- To tutaj - Starsza kobieta złapała mnie za rękę i pociągnęła w swoją stronę-W tym miejscu Antosiu spoczywa twój tatuś-Dodała, wyciągając z granatowej torebki mały czerwony znicz i zapalniczkę. Zapaliła sznurek, który znajdował się we wkładzie parafinowym, po czym podała mi światełko- postawiłem je obok innych znicz...

* * *

Po powrocie do domu kobieta zauważyła, że jestem dość przygnębiony, co się zdarzało dość rzadko, raczej byłem pogodnym dzieckiem. Zajęła miejsce obok mnie, podając mi kubek z malinową herbatą, którą była jedną z moich ulubionych.

- Coś nie tak?-Zapytała kobieta o jasnych tęczówkach, kochałem ją bardziej od swojej Matki, która pracowała całymi dniami, bym miał co jeść, po śmierć ojca ledwo wiązaliśmy koniec z końcem.
-Czy to źle, że nie tęsknie za Ojcem?-Kobieta na to pytanie wyjęła z doniczki trzy kamyczki -
Antosiu, uznajmy, że jesteś najmniejszym z tych trzech kamyczków. Wszystkie osoby, z którymi przeżyłeś masę wspaniałych chwil i masz z nimi masę godnych zapamiętania wspomnień. One są tym największym kamyczkiem. Ostatnim z kamyków jest twój tata, którego w całość pochłonęła praca i nie miał możliwość bycia przy tobie. Powiedz mi teraz Kruszynko, gdybyś stracił te dwa kamyczki, za którym byś tęsknił?-Zapytała mnie zachrypniętym głosem blondynka, po czym rozczochrała mi włosy dłonią...

Ta kobieta nauczyła mnie więcej, niż nauczyłaby mnie najlepsza szkoła, nauczyła mnie kochać ludzi, iż nie priorytetem są pieniądze, tylko bliskie osoby, ponieważ majątku nie zabiorę do grobu, a umieranie, przy których ludziach kocham i wiem, że oni też darzą mnie tym uczuciem, jest o wiele przyjemniejsze...

Choć boję się, że sam o tym zapomnę, gdy posmakuje sławy i pieniędzy, można powiedzieć, że jestem hipokrytom...

- Zbieraj się, bo jak jeszcze raz tak odpłyniesz, nie zdążysz na samolot-Oznajmiła kobieta, podając mi walizkę, podniosłem się z parapetu, podszedłem do szafki z butami, ubrałem czarne nike, skórzany płaszcz.

- Do zobaczenia Mamo!



























Cześć o to ''Prolog'' [rozdział pierwszy], Książka będzie aktualizowana dość często [Mam nadzieje] Ze względu na wakacje.

Myślę, że wam się spodoba...

Za wszelkie błędy w pisowni przepraszam ;')

DO ZOBACZENIA!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 08, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

WE STILL HAVE TIMEWhere stories live. Discover now