DZIEŃ 2
-Mówiłam, że będzie padać. - mówię zaspanym głosem, przygotowując się do dalszego snu już w środku samochodu.
-Znalazła się pieprzona pogodynka. - Odpowiada mi chłopak warknięciem, na co ja tylko wzruszam ramionami, będąc zbyt zaspaną na wdawanie się w kłótnie czy dyskusje. Wykorzystuję więc ponurą ciszę, jaka zapada w samochodzie, aby przespać jeszcze kilka godzin, podczas gdy Ash odpala silnik gotowy ruszyć w dalszą drogę. Zaczynam mieć nawet wątpliwości czy jest on na prawdę człowiekiem. No bo kto normalny wytrzymałby prowadzić przez tyle godzin i nie zasnąć ze zmęczenia? On na pewno jest jakimś cyborgiem i porywa mnie na swój statek kosmiczny, aby móc przeprowadzać na mnie testy i odkryć słabe punkty ludzi. A potem będzie inwazja cyborgów niczym z filmów science-fiction, a ja będę mogła pochwalić się, że przyczyniłam się do unicestwienia ludzkości. Chociaż nie, raczej będę już martwa. Chyba że się jakoś z nimi dogadam. Ta absurdalna wizja przywołuje na moje usta lekki uśmiech, z którym zasypiam. Muszę mieć przecież dużo energii na negocjacje z cyborgami lub ucieczkę, gdyby nie chcieli spełnić moich żądań.
Ku mojemu zdziwieniu Ash budzi mnie dwie godziny później. Stoimy na jakimś opustoszałym parkingu pod nieczynną już stacją benzynową, przez co marszczę brwi skonsternowana.
-Co my tu robimy? - rozglądam się, bezskutecznie próbując, odgadnąć cel, w jakim się tu znaleźliśmy. Może moja teoria o cyborgach wcale nie jest aż tak bardzo nietrafiona.
-Niespodzianka. - odpowiada mi tylko chłopak, będąc już w o wiele lepszym nastroju niż w momencie, kiedy zasypiałam. Może to być po części związane z pogodą, która się również poprawiła.
-Pośpiesz się. Nie mamy zbyt wiele czasu. - mówi z entuzjazmem, na co ja wzdycham ciężko i wysiadam z samochodu.
-Here we go again. - mamroczę pod nosem, mając już dość tego ciągłego pośpiechu.
-Słyszałem! - odkrzykuje Ash, spoglądając na mnie przez ramię.
-I dobrze. - odpowiadam i przyśpieszam kroku, aby go dogonić. Nie mam ochoty przecież utknąć sama na jakimś pustkowiu.
Idziemy w milczeniu poboczem drogi, a co kilka chwil mija nas jakiś samochód. Może by tak złapać stopa? Uśmiecham się lekko, gdy wyobrażam sobie, jak zdziwiony byłby Ash, gdybym mu tak uciekła. Moje myśli jednak natychmiast uciekają w innym kierunku, gdy przed nami pojawia się zarys mostu.
-Stwierdziłeś, że mój przypadek jest niemożliwy? - pytam pół żartem pół serio, nawiązując do jego obietnicy. No bo co innego moglibyśmy tutaj robić?
-Ależ skąd. - zaprzecza, obdarzając mnie przy tym szerokim uśmiechem. - Myślę, że doktor Purdy jest w stanie coś zdziałać w twoim przypadku.
-Zobaczymy. - Odpowiadam przekornie, a w tej samej chwili dobiega do mnie czyjś krzyk. Chociaż to jest bardziej wrzask. Tak, to zdecydowanie jest wrzask czyjegoś przerażenia. Nie powiem, trochę jest to niepokojące, jednak przez to także jeszcze bardziej ciekawe. Mimowolnie przyśpieszam, chcąc jak najszybciej dotrzeć do miejsca, z którego dobiegał dźwięk.
-I komu się teraz spieszy? - pyta Ashley przekornie, jednak ja nie mam zamiaru mu odpowiadać. I tak to nie ma sensu, a wszystko, co powiem, może być wykorzystane przeciwko mnie.
Metalowy most wygląda na zamknięty, jednak mimo to widzę na nim grupkę ludzi. Rozmawiają z podekscytowaniem, co tylko podsyca moją ciekawość. Wszystko jednak staje się jasne, gdy jedna osoba staje na krawędzi, a po chwili swobodnie rzuca się w przepaść.
-Bungee? - pytam zaskoczona, na co chłopak odpowiada z uśmiechem:
-Chciałaś przecież polecieć. - te słowa odbierają mi dech w piersiach i sprawiają, że łzy stają mi w oczkach. Nie są to jednak łzy bólu czy rozpaczy. Są to łzy wdzięczności, bo w końcu ktoś zaczął mnie słuchać. Żadnego „musisz się przyzwyczaić” czy „będzie lepiej". Tego mam już serdecznie dość.
-Coś nie tak? - pyta natomiast zaniepokojony chłopak, widząc łzy błyszczące w moich oczach. - Nie musimy tego robić, jak nie chcesz.
-Nie nie! - zaprzeczam szybko i ocieram łzy czające się w kącikach oczu.
- Wszystko jest ok. - zapewniam — Po prostu... dziękuję.
-No to nie ma na co czekać. - Ash chwyta mnie za dłoń i pociąga w stronę osób stojących na moście.
***
Patrzę w niemal czarne oczy Ashleya, gdy stoimy naprzeciw siebie spięci uprzężami. Instruktor daje nam jeszcze ostatnie wskazówki, jednak ja nie jestem w stanie go słuchać, poprzez krew szumiącą mi w uszach. Strach i podekscytowanie stanowią niesamowitą mieszankę, która przyprawia mnie o szybsze bicie serca i sprawia, że liczy się tylko to, co jest tu i teraz. Istnieje tylko chłopak stojący przede mną i przepaść pod nami, która czeka na nas.
-Gotowa? - pyta Ashley, nadal patrząc mi prosto w oczy.
-Tak. - kiwam potakująco, głową, bo nawet nie jestem pewna czy mnie dosłyszał.
Ash przyciąga mnie do siebie, a ja łapię się go mocno. Opieram głowę na jego piersi, a wzrok kieruję w ciemną toń wody płynącej daleko pod nami. Ostatni wdech, ostatnie uderzenie serca, ostatnia myśl i czuję, jak powoli się przechylamy, aby następnie z niesamowitą prędkością runąć w dół. Uścisk Ash'a się zacieśnia, a z moich ust wyrywa się głośny krzyk, gdy w zastraszającym tempie zbliżamy się do ciemnej tafli wody. Nie jestem jednak w stanie zamknąć oczu. Wręcz przeciwnie. Przepełniona adrenaliną kieruję wzrok ku niebezpieczeństwu i w końcu czuję, że żyję. Ten lot niestety nie może trwać wiecznie. Szarpnięcie liny nadchodzi zdecydowanie zbyt szybko. Zderzenie z taflą wody nie nadchodzi, a my zostajemy poderwani w górę. Gdy lina się uspokaja, a my już tylko swobodnie na niej zwisamy, kilka metrów nad rzeką, biorę głęboki oddech w zmęczone od krzyku płuca. Zaczynają nas wciągać do góry, a ja mam okazję obserwować wspaniały widok odwróconego do góry nogami świata. Gdy na powrót stajemy na moście, nadal czuję buzującą we mnie adrenalinę. Jednocześnie kolana się pode mną uginają i mam ochotę skakać. Mam ochotę krzyczeć, najgłośniej jak mogę, jednak zamiast tego po prostu rzucam się Ashley'owi na szyję, przez co niemal się razem przewracamy.
-Dziękuję — mówię jeszcze raz, jednak to słowo nawet w cząstce nie oddaje tego, co teraz czuję.
❤❤❤
"I shook the heavens to the ground"
CZYTASZ
Lost It All
Teen FictionPiękna, popularna, utalentowana, dobrze zapowiadająca się baletnica. - tak mnie wszyscy postrzegali... do czasu... Jedno wydarzenie zmieniło wszystko. Jedno wydarzenie poprowadziło mnie na krawędź. Jedna osoba może mnie uratować. Ma na to siedem...