Spokojnie szłam przez park, kiedy nagle się odwróciłam, chcąc zobaczyć czy ktoś za mną nie idzie. Moje dziwne przyzwyczajenie uratowało mnie przed trzema mężczyznami, którzy nagle puścili się za mną biegiem. Pierwszy raz w śnie dostałam taki przypływ energii. Uciekałam tak szybko, że nie mieli szans.
Biegnąc tak skręcałam w różne uliczki, żeby ich zgubić na wszelki wypadek. Mimo, że byli daleko, nie zwalniałam, nawet nie było takiej potrzeby, ponieważ nie czułam zmęczenia. Wpadłam na którymś z kolei zakręcie na kolejną osobę. Chciałam uciec, a on wręcz przeciwnie. Złapał mnie i to był błąd. Adrenalina tak we mnie buzowała, że kilka ciosów go skasowało. Przebiegłam jeszcze kilka metrów, przeskoczyłam jedną siatkę, potem jakąś bramkę, za trzecim razem odwinęłam jakieś salto (xD), ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Moim celem był jakiś kościół, czy to klasztor, albo katedra. W każdym razie ogromny budynek. Oczywiście do niego nie dotarłam.
CZYTASZ
nie do końca normalne sny
FantasyPostanowiłam kiedyś, że będę spisywać swoje sny. Coś mnie też natchnęło, by je upublicznić. Zamierzam więc podzielić się nimi z czytelnikami Wattpada. Będą dodawane najczęściej, jak się da. Możliwe też, że codziennie jeśli będę miała czas. Miłego cz...