Śniło mi się, że byłam ze znajomymi w lesie. Znaleźliśmy domek z dziwnymi rzeczami. Była tam też duża skrzynka ze zdjęciami. Na każdym z nich kilkoro ludzi ubranych i pomalowanych jak jacyś sataniści. Poszłam stamtąd, bo było zbyt dużo osób, za którymi nie przepadam. Znalazłam się nagle na festynie. Znowu sporo znajomych, ale mnie najbardziej interesowało pewne urządzenie. Przypominało mini karuzelę. Nikt nie wiedział jak to obsługiwać, a ja zaczęłam zaglądać do kul które były przymocowane do urządzenia. Znalazłam tam kilku poziomową zjeżdżalnie w ogromnej przestrzeni i małych ludków. Zamknęłam to i powiedziałam znajomym, żeby nie dotykali bo to jest opętane. Zaczęliśmy uciekać mówiąc po kolei każdemu kto zabrał coś z festynu że ciąży na tym klątwa. Większość wyrzucała przedmioty po drodze. Przebiegliśmy wzdłuż kilku domów, minęliśmy jakieś laski niezbyt lubiane przez nas, które kąpały się w basenie. Wbiegliśmy do ogromnego domu i przedostawalismy się do kolejnych pokoi. W ostatnim zamknęliśmy szczelnie drzwi. Nie wiadomo skąd pojawił się ojciec z jednej ze znajdujących się tam osób. Pomógł nam wszystko poustawiać tak, by nikt się do domu nie wdarł. Pocieszałam w tym czasie kolegę który przechodził jakieś załamanie, potem wstałam i wyjrzałam przez okno. Wydawało się, że wszystko w porządku, gdy nagle zobaczyłam ogromny pochód ludzi. Było ich tyle że nie dało się zliczyć. Chciałam zamknąć okno, ale w mgnieniu oka pojawili się przy mnie. Mieli powykręcane kończyny, czarne oczy, poszarzałą skórę i ogromne szczęki wypełnione okrwawionymi zębami. Któryś drasnął mnie zębami w rękę zanim zamknęłam okno. Szarpali się z drewnianą starą okiennicą, zamykaną zaledwie na haczyk. Biłam ich jakąś drewnianą pałką, ale przynosiło to marne rezultaty. Znajomi zaś po drugiej stronie pokoju doszli do wniosku, że lepiej będzie ich zabijać lecz kiedy dotarli do tego że pojawiało się coraz więcej znajomych twarzy zaniechali temu i wpadli na pomysł ponownego zmieniania ich w ludzi poprzez osmalone węglem patyki i duże ilości popiołu. Metoda zadziała, zombie poznikali jakby ich nie było, ale szybko pojawił się nowy problem. Nie wiadomo skąd i jakim cudem zasypało nam dom ziemią do połowy okien. Po tym wszystkim chodziły wielkości 3 dorosłych osób mrówki. Starały się dostać do domu,ale na szczęście im się to nie udawało. Zniknęły. Chwilę później znowu nie mieliśmy spokoju. Banda dzikusów ubranych w liście i z dzidami w rękach próbowała nas zaatakować. Także nadzwyczaj szybko rozpłynęli się w powietrzu. Kiedy już myśleliśmy, że jest spokojnie, przez otwarte okno wdrapała się jedna z dziewczyn, które mijaliśmy po drodze. Rzuciła się prosto na mnie z tymi wielkimi zębami. Kopnełam ją w brzuch, tylko na chwilę ją to zaskoczyło i stała zgięta w pół. Nikt się nie ruszył by mi pomóc. Już miała znów rzucić się w moją stronę,gdy coś szklanego odcięło jej głowę i roztrzaskało się na szafce. Popatrzyłam w szoku na wszystkich. *Aż tak jej nie lubicie, że nie chcieliście jej pomóc?* Wzruszyli ramionami i stwierdzili że trzeba wydostać się z domu.
†††††††††††††††††††††
Przykro mi, że tak długo, ale nei mam czasu pisać 🙆.
CZYTASZ
nie do końca normalne sny
FantasyPostanowiłam kiedyś, że będę spisywać swoje sny. Coś mnie też natchnęło, by je upublicznić. Zamierzam więc podzielić się nimi z czytelnikami Wattpada. Będą dodawane najczęściej, jak się da. Możliwe też, że codziennie jeśli będę miała czas. Miłego cz...