Rozdział 35

2.1K 112 29
                                    

Matthew

- Zostaw mnie tu dobrze? - bełkoczę.

- Schlałeś się jak świnia. Dobrze wiesz, że nie możesz zostać w tym aucie - upomina mnie Alex, ale ja zaczynam się z tego śmiać.

Wyciąga mnie z samochodu i czuję, że ledwo mogę utrzymać równowagę. Ta cała sytuacja jest naprawdę śmieszna. Można by było nagrać jakąś komedie, bo ten dzień z pewnością należy do jednej z nich. Prowadzi mnie pod drzwi domu i niezdarnie dzwoni dzwonkiem. Podtrzymuje mnie ramieniem i wydaje się wkurzony. Nie wiem, dlaczego, ale jego zachowanie doprowadza mnie do śmiechu. Kiedy w drzwiach staje Clara stoi wybita z tropu.

- Czy ciebie do cholery mózg odebrało? Mówiłeś, że będziesz później, ale nie sądziłam, że aż tak. Zresztą jutro będziesz się tłumaczył Emily - mówi śmiertelnie poważnie, za to po mnie to spływa.

- Byłoby bardzo śmiesznie - mrucze pod nosem niezrozumiale. Jest wkurzona.

- Śpisz na kanapie - odpiera stanowczo, wskazując, na kanapę - a ty - zwraca się, do Alexa - dzięki, że go przywiozłeś, ale teraz już sobie poradzimy - patrzy na niego wdzięcznie i zamyka drzwi, gdy on odchodzi.

Schodzi Thomas w piżamie w dziwne króliki. Podchodzi do Clary i o czymś rozmawiają, jednak nie bardzo rozumiem, o co chodzi. Kuzynka Emily idzie na górę, a ja zostaję sam z Thomasem.

- Gdzieś ty się tak chłopie schlał? - pyta z irytacją i prowadzi mnie na kanapę - i gdzieś ty w ogóle był?

- Z przyjaciółką - mamrocze - ty wiesz, jakie ona ma boskie ciało? Mówię ci, na końcu już nie wytrzymywałem. Kurde jakbym mógł ją przelecieć... - nie kontroluję języka, który co jakiś czas mi się plącze.

- Czy ciebie popierdoliło? - odsuwa się i patrzy na mnie, jakbym zrobił coś niewybaczalnego. Śmieje mu się perfidnie w twarz.

- A Emily? Ona nie ma takiego boskiego ciała. Mówię ci, jakbyś spotkał Camille, dałbyś wszystko, aby ją przelecieć - klepie go niezdarnie po ramieniu, nadal czując głębokie rozbawienie.

Rzuca się na mnie i daje w twarz. Czuję, siarczyste pieczenie na policzku. Czy jego coś powaliło? Za co dostałem? Nic takiego nie zrobiłem. Taka prawda. A poza tym Emily nie musi o tym wszystkim wiedzieć.

- Idź spać kretynie. Jutro pogadamy - mówi oschle i wychodzi.

Potem słyszę już tylko kroki oddalające się z każdą chwilą. Układam się na kanapie i zasypiam z myślą, że nic złego się nie stało. Wszystko jest w porządku prawda?

Otwieram powoli oczy i czuję, promieniujący ból głowy. Podnoszę się na łokciach z kanapy i lekko się krzywię. Kanapa to zdecydowanie nie najlepsze legowisko. Siadam na brzegu i przecieram twarz dłońmi. Nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru, ale z pewnością był udany. Uśmiecham się pod nosem i idę w kierunku Emily krzątającej się po kuchni. Zachodzę ją i tyłu i przyciągam ją do siebie, jednak ona ignoruje to. Co jest grane?

- Co jest kochanie? Stęskniłem się - mówię, nie wiedząc, o co chodzi. No bo co ją ugryzło?

Nie odzywa się, tylko kontynuuje robienie śniadania. Nawet na mnie nie patrzy, nie zerka. Zachowuje się tak, jakby mnie tu nie było.

- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi?! - pytam poirytowany.

- Przypomnij sobie wczorajszy wieczór - rzuca oschle. Jest zimna jak lód. Inna.

- Przecież ja nic... - przerywa mi Thomas wchodzący do kuchni.

- Pozwól na chwilę - Prosi mnie. Kiwam głową i idę za nim do salonu.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz