5

114 6 2
                                    

W środku pudełka był namiot cyrkowy. Razem z Winterbloodem pozwoziliśmy pale i porozpinaliśmy liny. Z pomocą Ydrisa naciągnęliśmy na powstałą konstrukcję fioletowo-różowy materiał i przypięliśmy ledowy szyld.

- Dlaczego akurat te kolory? Nie są zbyt męskie - stwierdziłam, krytycznie przyglądając się naszemu dziełu. Właśnie siedzieliśmy na trawie przed budowlą.

- Przypominają mi o domu.

- Jak w nim jest? W sensie, w twoim domu.

- Niebo ma odcień jasnego fioletu, a reszta... Jest bardziej niezwykła, niż mogłabyś się tego spodziewać, cheri - i tu urwał, patrząc się rozmarzonym wzrokiem gdzieś przed siebie. Chociaż byłam bardzo ciekawa, co to za miejsce, postanowiłam nie naciskać. Może kiedyś sam mi powie.

Zbliżała się już godzina treningu, więc szybko zebrałam Winterblooda i pognałam do Moorland. Shit, jestem spóźniona. Rafaella już kończy siodłać swoją klacz. Przywiązałam konia do stanowiska, przytargałam skrzynkę z przyborami do czyszczenia i rozsiodłałam go.

- Może ci pomóc? Mamy niewiele czasu, ale we dwie zdążymy go ogarnąć - usłyszałam tuż obok siebie głos Rafaelki. I, nie czekając na moją odpowiedź, chwyciła zgrzebło.

- Dzięki. Życie mi ratujesz. - Westchnęłam z ulgą. - Pan Moorland nie toleruje spóźnienia.

- Gdzie się tyle szwędałaś? Nawet obiad cię ominął.

Powiedzieć prawdę, czy skłamać? Chyba jednak powiedzieć prawdę. W razie, gdyby Ydris coś mi zrobił, przynajmniej będą wiedzieli, gdzie mnie szukać.

- Pomagałam nowemu cyrkowcowi w rozstawieniu namiotu.

- Gdzie? Jak ma na imię? Jaki on jest? Ile ma lat? Jak wygląda? - kumpelka zasypała mnie lawiną pytań.

- Spokojnie. - Parsknęłam śmiechem. - Ma na imię Ydris. Wygląda na jakieś... A bo ja wiem? Może dwadzieścia parę lat. Jego cyrk jest na Wzgórzu Nilmera.

- No, a jak wygląda? - niecierpliwiła się dziewczyna, czyszcząc kopyto.

- Jest wysoki, ma może z metr dziewięćdziesiąt, czarne włosy, heterochromiczne oczy i chyba jest gothem.

- Jakiś taki... Oryginalny. Podoba ci się? - Wyszczerzyła się w głupim uśmiechu.

- Nie. Wolę Billa Kaulitza* - odpowiedziałam poważnie.

- Serio? Ja Tokio Hotel nie słucham, nie żeby coś... Ale to Tom* jest lepszy. I przynajmniej wygląda jak chłopak!

- Przyznaj, że jesteś alienem*!

- Nie!

- Jakim singlem zadebiutował Tokio Hotel w 2003 roku?

- Durch den Monsun. I to nie był 2003, tylko 2005! - odpowiedziała bez zastanowienia.

- Ha! Mam cię! Czyli jesteś alienem!

Roześmiałyśmy się i zgodnie stwierdziłyśmy, że należy skończyć ten temat. Nie chciałyśmy się pokłócić. Osiodłałyśmy Wintera. Każda wzięła swojego konia i wjechałyśmy na maneż. Na szczęście wszyscy dopiero ustawiali się w rzędzie. Przed nami stanął pan Moorland.

- Dzisiaj będziecie kłusować przez drągi. To dopiero wstęp do skoków, jednak musicie się postarać. Na koniec turnusu odbędą się małe zawody składające się z gonitwy, skoków, ujeżdżenia, crossu i barrel racing. Naszymi rywalami będą zawodnicy ze wszystkich stajni na Jorvik. Wybiorę najlepszych jeźdźców z tej grupy. Po jednym na każdą dyscyplinę. Macie dwa tygodnie na ostre treningi u dowolnych trenerów: u mnie, u Justina, u Josha, nawet możecie poprosić o pomoc starsze dziewczyny z Bobcat Girls. Tydzień przed zawodami wybiorę składy. A teraz, do roboty! - Pan Moorland odszedł w stronę kuchni letniej, żeby zaparzyć świeżą kawę, a my rozpoczęliśmy rozgrzewkę.

No cóż... Ja i Winter nie mamy szans na start w którejkolwiek konkurencji. On nie należy do posłusznych koni, a ja nie potrafię jeździć. Zaobserwowałam to przy kłusowaniu przez drągi. O ile w terenie sprawdza się bez zarzutu, o tyle na maneżu uważają go za dziką bestię. Podczas galopu przez przypadek wjechał w ogon Birdsun, ślicznej, bułanej klaczy luzytańskiej, na której siedziała Lora, wyjątkowo niemiła, ruda wiedźma.

- Uważaj, łajzo! Nie umiesz zapanować nad tym osłem? Moja czempionka się stresuje! - krzyknęła w moją stronę. Jej oczy płonęły żywym ogniem.

- Przepraszam... - Przygryzłam wargę. Było mi wstyd. Miałam nadzieję, że ruda nie rozkręci z tego awantury.

- Myślisz, że twoje przeprosiny są coś warte? Naucz się najpierw jeździć, wtedy pogadamy.

- Szczerze mówiąc, nie masz nawet po co trenować. Przecież wiadomo, że pan Moorland nie będzie robił pokazu klaunów - do dyskusji wtrąciła się Loretta, która opierała się o ogrodzenie padoku. Czyżby nawiązywała do tego, że pomagałam Ydrisowi?

- Daj jej spokój. Musi tylko trochę potrenować - stwierdziła stojąca obok blondi Tan.

Wiem, że koń Lory kosztował tysiąc Star Consów, a mój (w sumie nawet nie mój...) jest warty zaledwie kilkaset Szylingów, ale żeby tak nas traktować?

- Sylvie! Pięty do dołu! Wyprostuj się! - Z każdym kolejnym poleceniem pana Moorlanda stresowałam się coraz bardziej. A im bardziej się stresowałam, tym gorzej jechałam.

Po lekcji, rzuciłam się padnięta na łóżko. Przyznaję, było mi smutno. Wiem, że do niczego się nie nadaję. Każdy mi to powtarza. Chciałam pogadać z Jessy'm i z rodzicami, ale nikt nie odbierał telefonu. Super. Ciekawe, czy odbiorą chociaż jutro, w moje urodziny. Wybrałam więc numer Nicka.

Pierwszy sygnał.
Za chwilę podniesie słuchawkę.
Drugi sygnał.
Długo jeszcze?
Trzeci sygnał.
No, podnieś, debilu!
Czwarty sygnał.
Nawet ty masz mnie w dupie?
Piąty sygnał.
Pa... "Przyjacielu".

Rozłączyłam się.
Po moim oku spłynęła łza.
Teraz widzę, na kogo mogę liczyć.

Pognałam do boksu Winterblooda. Bez słowa wparowałam do niego i dałam płynąć łzom. Owinęłam ręce wokół jego szyi. Ogier parsknął i położył łeb na moim ramieniu. Nie wiem, ile tak stałam, ale łzy się skończyły. Pozostała tylko przeraźliwa pustka.

                                  ***
Osiemset parę słów.

*Tokio Hotel - mój ukochany zespół pop-rockowy. Tom i Bill Kaulitz są bliźniętami. Tworzą TH razem z Georgiem i Gustavem. Alien to potocznie fan TH. To określenie powstało za sprawą jednej z ich piosenek. Koniecznie przeczytajcie tłumaczenie piosenki ,,Wenn Nichts Mehr Geht''. Tak bardzo przypomina mi o moim Przyjacielu... {*} Serio, daje pocieszenie.

W sumie... Szkoda mi naszej Sylvie. Lora jest wredna, ale takie życie. Nie zawsze jest bajkowo. Chyba każdy wie, jak to jest płakać z bezsilności, nie? Wtedy, kiedy akurat nie ma przy nas osób, które uważamy za jedyne oparcie... Jak myślicie, ktoś będzie pamiętał o urodzinach Sylvie?

Jak zostałam Jeźdźcem Duszy? Star Stable OnlineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz