15/16122014

271 37 0
                                    

     Teraz, po kolejnej połowie spokojnego roku, widzę ją. To samo mieszkanie. To samo wino. Mam czarną sukienkę. Ona czerwoną. Księżyc w pełni przyświeca przez niezasłonięte i otwarte drzwi balkonowe. Granatowe zasłony falują na delikatnym wietrze. W tle przygrywają Queensi i Don't Stop Me Now. Julia podśpiewuje pod nosem, a ja cieszę się jej widokiem.

Zaczynamy od nowa.

― Alino? ― odzywa się, na co daję znak, że słucham.

Nic nie mówi, a ja marszczę brwi. Mimo, że minął rok, ona dalej jest nierozwikłaną zagadką. Jej zachowanie jednak działa na mnie, jak magnes. Przyciąga mnie ta tajemniczość i nie mogę protestować. Wewnątrz nadal tkwi to wrażenie iluzji i trwania w ciszy bez niej.

Na świecie są romanse niczym z bajek, kiedy dwoje kochanków kończy przed ołtarzem, i są też te beznadziejne, kiedy jest się kłębkiem niezrozumiałych emocji. A ja sama nie wiem, w który się wpakowałam.

To pierwszy dzień.

Drugi dzień ― budzę się w jej mieszkaniu. Znów sama. Znów cicho. Po chwili dzwoni telefon.

― Dzień dobry, śpiochu ― rozbawiony głos. ― Jakieś maliny dla Aliny na śniadanie?

Gdyby rok temu znalazła mój numer, czy wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy moje serce nie byłoby złamane i zabliźnione? Chcę wiedzieć.

― Gdzie wyszłaś tamtego dnia?

― Alina... ― kobieta jest zdziwiona, czuję to.

To pytanie było błędem? Kolejny.

― Prosta odpowiedź ― pospieszam ją.

― A czy odpowiedź zmieni naszą relacje, Angelino? ― nie wytrzymam z nią. ― Czy to, że mój styl życia gryzł się z tym, że moje serce skradła kruczowłosa anielica, zmieni cokolwiek, co teraz dzieje się między naszą dwójką? Bo jeśli tak, chcę wiedzieć, jak wielkie te zmiany będą. Posłucham.

Byłam na nią za głupia.

― Wróć do domu ― mówię, po czym się rozłączam.

     Ten czas, kiedy Julia znów gdzieś zniknęła, postanawiam przeznaczyć na rozejrzenie się po mieszkaniu i odnalezienie moich, bądź mojej... partnerki? ubrań.

Wczoraj byłam zdziwiona, że pomimo, tym razem, minimalnej ilość wypitego alkoholu, rozmowa się kleiła. Rozmawiałyśmy o wielu rzeczach i ani przez chwilę nie poczułam, że jest to naciągane.

Ale ten poranek... Gubię się. Ona sprawia, że głupieję. Skradłam jej serce, jednak nie robiła nic, żeby mnie odnaleźć. Pletę bzdury, bo ja, mimo, że pragnę jej, jak niczego na świecie, też nie zrobiłam nic, aby znów się spotkać. Gdzie w tym logika? Gdzie spójność?

Rozglądam się. Na ścianach pełno malowideł. Na półkach książki w skórzanych okładkach, winyle, kasety, sterty notatników, stara biżuteria. Na krzesełku w kącie stoi gramofon, a obok małe radio. Pachnie kwiatami. Chyba różami. W następnym pomieszczeniu, sypialni, czerwono-srebrna szafa grająca, typowa dla amerykańskich, przydrożnych barów.

Czym Julia mnie jeszcze zaskoczy?

Podłoga, gdy tak po niej chodzę, wydaje się być stara. Ciemne deski idealnie współgrają z szarym kolorem na ścianach, a granatowe zasłony w oknach to uzupełniają.

W szafie znajduję parę czarnych dżinsów, widocznie znoszoną już koszulkę zespołu Metallica i sweter, który mocno skojarzył mi się z takim, który mój dziadek nosił, gdy chodził do pracy. Jest na mnie o wiele za duży, ale czuję się w nim świetnie.

     Zastanawiam się, czy nie zadzwonić do Julii. Mam wrażenie, jakbym znów miała zostać sama przez rok, a później dostać od niej telefon. Kolejne spotkanie. Upojna noc. Samotna pobudka. Złamane serce. I znów.

― Alina? ― jej głos rozchodzi się po mieszkaniu równo z otwarciem drzwi.

Jaka byłaby jej reakcja, gdyby teraz mnie nie zastała? Czy zadzwoniłaby? Czy raczej puściła mimochodem, jak wtedy?

― Słońce? ― powtarza, a ja staram się nie odezwać, choć słysząc jej łagodny głos mam ochotę paść w jej ramiona. Nie sprawdzam jej. Sprawdzam jej reakcję. To chyba nic złego. ― Chcesz dać mi nauczkę? Im dłużej się na coś czeka, tym lepiej smakuje.

Jestem przekonana, że na moje policzki wpłynęły czerwone rumieńce. Automatycznie wychylam się zza drzwi i spoglądam w stronę drzwi wejściowych. Julia ubrana jest w luźne spodnie w żółtą kratkę, które są lekko podwinięte od dołu, szarą bluzę z kapturem i podobną do swetra, który jej zwinęłam, kurtkę.

― Co ty taka czerwona? ― śmieje się. ― Chodź jeść ― puszcza mi perskie oko i znika w kuchni.

Wspólne śniadanie. Śmiech. Głębokie spojrzenia w oczy. Szybkie bicie serce. Pierwszy raz tak szybkie. Pierwszy wspólny posiłek. Pierwszy trzeźwy pocałunek. Rok temu pierwszy seks. Cztery pierwsze razy. Z Julią chcę mieć ich więcej i więcej. Pierwszy wyjazd, pierwsze wspólne mieszkanie, pierwsza kłótnia, pierwszy zwierzak, pierwsza kolacja z rodzicami. Pies? Może kot?

PIEŚŃ KRUKÓW - (original story.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz