D Z I E S I Ą T Y

288 22 1
                                    

Wchodząc do pokoju, spojrzałam na chłopaków którzy intensywnie rozmawiali o tekście jakiejś piosenki. W tym czasie zastanawiałam się dlaczego pokazałam im przez bardzo krótki czas że potrafię być szczęśliwa. Cholernie żałowałam tego, od zawsze chciałam pozostać zimną,totalnie obojętną suką bez uczuć. Moje zachowanie było naturalne byłam oschła dla wszystkich, nie pamiętałam kiedy szczery jak się uśmiechałam a co powiedzieć o śmianiu się. Skarciłam się za mój słaby moment w którym byłam szczęśliwa. Jak mogłam być szczęśliwa nie wiedząc co się dzieje z osobą która była mi najbliższa?. Ktoś lekko szturchnął mnie w ramię przez co momentalnie się cofnęłam, Kastiel westchnął z irytacją i burknął żebym zaczęła jeść bo mi wystygnie. Kastiel opowiadał coś Lysandrowi a ten uważnie go słuchał. Ja odleciał od rzeczywistego świata i zaczęłam rozmyślać nad moją sytuacją życiową. Nawet nie zdałam sobie sprawę że chłopaki próbują przywrócić mnie na ziemie.

-Rebecca!-krzyknął Kastiel na co posłałam mu wściekłe spojrzenie żeby nie darł mi się nad uchem, on jedynie na moją reakcję wywrócił oczami.
-Będę już szła dzięki za jedzenie oraz opiekę kiedy nie byłam świadoma-burknęłam zabierając swoje rzeczy.
-Też będę wracał do domu więc potowarzyszę ci w drodze powrotnej-dodał Lysander na co miałam ochotę prychnąć lecz w ostatniej chwili się powstrzymałam. Kastiel szyderczo się do mnie uśmiechnął i zaczął mówić.

-Dowidzenia kwiatuszku-cmoknął w powietrzu na co wskazałam palcem na swoją głowę żeby tam się jebnął.
Chłopak jedynie się zaśmiał. Jego żarty robiły się coraz bardziej dziecinne. Wraz z Lysandrem wyszliśmy z jego mieszkania w kompletnej ciszy która mi nie przeszkadzała. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu więc przyśpieszyłam kroku lecz po chwili usłyszałam dojrzały głos mojego towarzysza w trakcie wracania.
-Dlaczego znowu się zamykasz?-usłyszałam niepewny głos chłopaka na co się zatrzymałam patrząc na niego marszcząc brwi.
-Zamykam?-powiedziałam z chrypką w głosie przyglądając się na Lysandra.
W jego oczach było coś takiego że umiałam się od razu uspokoić, jego heterochromia działa dla mnie kojąco czego nigdy nie zrozumiałam. Jak zwykle był ubrany w strój wiktoriański który idealnie na nim wyglądał, w jego wyglądzie wszystko było starannie wykonane i od tego czasu nie widziałam w jego wyglądzie coś nie poprawnego porównując go do swojego przyjaciela który był przeciwieństwem Lysandra. Traktowałam go jak zwykłego kolegę, nikogo więcej.

-Nie rozumiem o czym mówisz-mruknęłam w stronę chłopaka, w rzeczywistości doskonale wiedziałam o co mu chodzi.
-Przez chwilę się uśmiechałaś, dyskutowałaś z nami jakbyśmy się bardzo długo znali-powiedział z lekką obawą.
Prychnęłam na jakiego słowa nie komentując tego, nie wiedziałam nawet jak odpowiedzieć mu na to pytanie żeby brzmiało to jak najbardziej kulturalnie. Po chwili byliśmy pod moim domem burknęłam ciche „Hej" i weszłam do swojego mieszkania które dziele z ojcem.

Następnego dnia w drodze do szkoły, rozmyślając o Chrisie wpadłam na osobę na którą miałam ochotę się wyżyć lecz moje plany się popsuły.

-Przepraszam!-powiedział szybko niebiesko włosy chłopak na co prychnęłam.
-To teraz spierdalaj-chciałam odejść lecz chłopak złapał mnie za nadgarstek na co spojrzałam na niego jak na wariata -Nie dotykaj mnie!-wyrwałam się szybko z jego uścisku próbując uciec.
-Nie bój się mnie nooo, nie zrobię ci krzywdy. Dziewczyny mnie nie interesują-wywrócił oczami na co zmarszczyłam brwi.
-Jestem nowym uczniem w Słodkim Amorisie i ii nie mogę trafić do tej przeklętej szkoły razem z bratem-cicho westchnął na co miałam ochotę wywrócić oczami.
-Dobra pokaże wam,chodzę do tej szkoły-cicho burknęłam i podeszłam z chłopakiem do jego brata który był przystojny w moim guście, lecz chłopaki mnie nie interesowali tak samo jak dziewczyny. Gdy weszliśmy na teren szkoły, uczniowie placówki dziwnie na nas spoglądali lecz moi towarzyszy nie zwracali na to uwagi.

-Uwielbiam cię! Dziękuje słoneczko-powiedział niebiesko włosy chłopak puszczając mi oczko na co miałam ochotę zwymiotować, za dużo słodził co mnie na początku irytowało.
-Dobra ogarnij się bo ona patrzy na ciebie jak na debila jak ja-powiedział jego brat śmiejąc się -Właśnie! Jestem Armin a ten kretyn to Alexy-odpowiedział, na co kiwnęłam głową.
-Rebecca-powiedziałam cicho na co bracia się do mnie uśmiechnęli.
-Do zoba!-krzyknęli równo zostawiając mnie samą.
Dlaczego tak się zachowywałam w ich towarzystwie?. Czułam się jak bezbronne dziecko które boi się coś powiedzieć.
Co do jasnej cholery się dzieje w tym pojebanym świecie?.

*
Cholernie mi się ten rozdział nie podoba ;(

[Słodki Flirt] Pokochać PotworaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz