Na życzenie BezimiennaOsoba mam nadzieję że dobrze wyszło bo pierwszy raz piszę. Zapraszam do czytania.
-----------------------------------------------------------
Felix szukał swojego chłopaka już dobre kilkanaście minut, ale jak na złość nie mógł go nigdzie znaleźć. Leon przepadł jak kamień w wodę. Brunet jeszcze raz rozejrzał się zrezygnowany po dość szybko pustoszejącym korytarzu i wtedy go zobaczył. Szedł sobie jak gdyby nigdy nic, od czasu do czasu podskakując lekko i popijając soczek w kartoniku z królikiem Bugsem.
Wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Kiedy Leon w końcu go zobaczył, uśmiechnął się promiennie i zamachał mu energicznie. Serce Felixa zabiło szybciej. Młodszy chłopak topił się wręcz w za dużej, pudrowo różowej bluzie, odziany w czarne rurki i tego samego koloru co górne okrycie adidasy. Blond czupryna była w takim nieładzie, jakby na dworze szalał co najmniej huragan, a on wrócił z samego środka tej potężnej wichury, zaś jego duże, niebieskie oczy, były radosne jak u małego dziecka, które dostało właśnie ulubionego lizaka. Wyglądał strasznie uroczo, przynajmniej Felix tak sądził.
Chłopaczek ruszył w stronę bruneta z szerokim uśmiechem na twarzy. I w tym momencie w głowie Felixa zaczęły się rodzić takie myśli, które były zaliczane do tych jak najbardziej niedorzecznych i denerwujących, i których każdy chciał by się pozbyć. A mianowicie - co jeśli. Blondynek nie lubił kryć się z tym, że brązowooki jest jego chłopakiem. Nie obchodziło go zdanie ludzi i to, że nie każdy mógł by dobrze przyjąć to do wiadomości. A co jeśli postanowi, jakoby Felix nie nadawał się do roli jego drugiej połówki? Co jeśli postanowi go zostawić, samego jak palec? Zmarszczył brwi i pokręcił głową, aby odgonić złe myśli, gdyż Leoś właśnie znalazł się obok niego. JEGO Leoś.
- Hej - uśmiechnął się niebieskooki, a przez jego tęczówki przebiegł radosny błysk. Siorbnął z kartonika ostatni łyk i sekundę później tekturka z nieszczęsnym Bugsem znalazła się na szczycie wieży ze śmieci, wysypujących się z stojącego nieopodal kosza. Obok plastikowego kubła i majestatycznej budowli z papieru, chusteczek i Bóg wie czego jeszcze, ktoś przylepił zdjęcie krzywej wieży w Pizie, łudząco podobnej do szkolnego odpowiednika.
- Cześć - uśmiechnął się Felix, którego myśli wciąż zlatywały na tor wcześniejszych rozmyślań. Było już trochę po dzwonku, więc korytarzem szły tylko niedobitki w postaci spóźnialskich, którzy niestety za chwilę będą musieli przekonać się, co to znaczy niezadowolony nauczyciel.
Leon wesoło coś ględził, ale kiedy zorientował się, że jego chłopak go nie słucha i jest myślami gdzieś hen daleko, lekko się zmartwił.
- Co jest? Jeśli odleciałeś gdzieś na tęczowym jednorożcu, to czemu mnie nie zabrałeś ze sobą? - Brunet mimowolnie uśmiechnął się na udawane oburzenie w głosie młodszego. Wpatrywał się w jego twarz jak zaczarowany, zauważając najdrobniejsze szczegóły, których wcześniej nie widział, albo po prostu nie zwracał na nie uwagi. Długie i ciemne pomimo blond włosów rzęsy okalały jego oczęta, małe piegi, przypruszające lekko zadarty nosek.
- No co? Mam coś na twarzy? - Leoś zezował na swoją buzię, próbując dostrzec niewidzialny bród. Felix szybko zmniejszył dzielącą ich odległość i czule pocałował chłopaka. Zaskoczony blondyn dopiero po chwili oddał pocałunek. Smakował sokiem i czymś jeszcze. Smakował szczęściem.
-----------------------------------------------------------
Takie coś mi wyszło, mam nadzieję, że się podoba. :3