Wreszcie dotarli do szpitala. Zawsze w tego typu miejscach panuje mroczna i niezbyt fajna atmosfera. Szli przez długi korytarz aż zatrzymali się przy właściwym gabinecie. Nosaka co chwila zerkał na szyld obok drzwi jakby nie dowiedział, że to na prawdę tu.
- Nishikage, jesteś pewien, że to ten pokój?- spytał w końcu przyjaciela i przyglądał się mu uważnie. Ten pokiwał tylko głową.
- Tak. Jeszcze upewniłem się przy recepcji, gdy ty byłeś w łazience.- wyznał brązowowłosy i skrzyżował ręce.- Mam tylko nadzieję, że nie jest jeszcze za późno.
Na to kapitan Outei nie odpowiedział. Wbił wzrok w podłogę i z wielką uwagą się jej przyglądał. Najwyraźniej coś go męczyło. Jakaś myśl, która nie chciała dać mu jakiegokolwiek spokoju. Seiya postanowił nie naciskać. Wystarczająco już namieszał przez to, że tak z nie nacka przyprowadził tu Yuumę. Po prostu czekał na jego kolej.
Czas dłużył się niemiłosiernie. Wskazówki zegara nie chciały się poruszyć jakby były zamrożone. Czekanie na wywołanie lekarza jest chyba najlepsza próbą cierpliwości. Mimo, że Nosaka nie był zachwycony z takiej nagłej wizyty, to nie mógł przeciwstawić się przyjacielowi. Jego ataki stawały się coraz częstsze i bardziej dokuczliwe. Nishikage nie mógł stać z boku i po prostu na to patrzeć. Martwił się o Yuumę jakby na to nie patrzeć. Bał się tylko, że za długo zwlekali i lekarz nie będzie w stanie pomóc.
Co jakiś czas spoglądał na kapitana. Ten wydawał się spokojny i opanowany jak zawsze. Jednak można było dostrzec, że jest smutny.
- Wszystko dobrze?- spytał Nishikage przyglądając się przyjacielowi. Ten uśmiechnął się.
- Pewnie. Nie musisz się martwić.- wyznał i rozsiadł się wygodnie na krześle.- Najgorsze jest czekanie, prawda?
- Tak.- chciał coś jeszcze dodać, ale zrezygnował z tego. Siedzieli więc obaj w ciszy, aż nagle drzwi gabinetu otworzyły się i wyszła z niego pielęgniarka. Spojrzała na chłopców a potem na swoje notatki.
- Nosaka Yuuma.
- Tak?- odparł właściciel imienia.
- Zapraszam, twoja kolej.
- Oczywiście.- podniósł się z miejsca i ruszył za pielęgniarką. Zatrzymał się jednak przed wejściem i odwrócił do przyjaciela.- Nie martw się, za chwilę będzie po wszystkim.- brązowowłosy pokiwał głową.
- Będę czekać.
*******
Gabinet lekarza był miejscem jeszcze bardziej mrocznym niż cały ten przybytek. Nosaka kilkakrotnie przyglądał się pokojowi starając się zapamiętać każdy, nawet najmniejszy szczegół. Mężczyzna siedzący przed nim najpierw stukał coś w komputerze a dopiero potem zwrócił się do chłopaka.
- Mam nijakie wrażenie, że już cię u siebie gościłem.- wyznał i splótł przed sobą ręce. Różowowłosy pokiwał głową.
- Owszem. Byłem u pana 2 miesiące temu. - odparł i uśmiechnął się.- Nie miał pan dla mnie dobrych wieści.
- Zobaczymy jakie będą one dzisiaj.- mówiąc to zaprosił kapitana na kozetkę i zabrał się za przygotowywanie sprzętu. Nałożył na jego głowę jakiś dziwny osprzęt i zaczął coś klikać na panelu obok.- Coś się działo przez te 2 miesiące?- spytał ustawiając odpowiednie parametry.
- Cóż. Jeśli mam być szczery, to objawy są częstrze. Nie narzekam na nie aż tak bardzo, ale jednak utrudniają mi znacznie życie.
- Rozumiem. Proszę teraz się nie ruszać i nic nie mówić.- poprosił lekarz i włączył sprzęt. Nosaka wykonał polecenie i nawet zatrzymał oddech. Czuł teraz jak jego serce bije, a jego dusza modli się, aby to nie był ostateczny wyrok.- Już, po wszystkim.- odezwał się mężczyzna i zdjął Nosace z głowy całą aparaturę. Jego mina mówiła sama za siebie. Chłopak wiedział już, że nic się nie zmieniło. Ba, może być już tylko gorzej. Wrócili obaj do biurka i dopiero teraz zaczęła się prawdziwa rozmowa.
- Jaka jest sytuacja?- zapytał młody stratę pod stołem mocno zaciskając pięści. Lekarz popatrzył na świeżo wydrukowane wykresy. Miał bardzo nie tęgą minę.
- Chciałbym powiedzieć coś pozytywnego, ale chyba nie będę mógł.- odparł i rozsiadł się wygodnie w fotelu.- Zdajesz sobie sprawę, że grając w piłkę wpędzasz się do grobu jeszcze bardziej?
- Bardziej martwy nie będę.- przyznał strateg i westchnął.- Czyli jest aż tak źle?
- Nie da się ukryć, że choroba postępuje a medycyna w tej sprawie jest bezradna. Można by połasić się na operację, ale widzę, że przez jedną już przeszedłeś. Efekt jest jak widać. Żaden. To była ostatnia deska ratunku Nosaka. Nie można już nic zrobić. Żadne leki, terapię czy zabiegi nie naprawią już tego.- chłopak nieco posmutniał. Tego właśnie się obawiał. Nic już nie można zrobić. Wszystko idzie na zatracenie. Jego ciężka praca również. Nie zmieni już świata w żaden sposób.
- To ile mi zostało.- spytał po czasie milczenia. Lekarz wzruszył ramionami i rzucił raz jeszcze wzrokiem w papiery.
- Nie jestem w stanie powiedzieć Ci tka dokładnie. Ale maks to będzie pół roku.- pokiwał głową.
- Tyle starczy. Coś jeszcze panie doktorze?
- Nosaka, nie możesz teraz się przeciążać. Pamiętaj, że jest to cienka linia i każdy wysiłek może doprowadzić do pęknięcia a wtedy śmierć będzie natychmiastowa. Uważaj na siebie.
Podziękował lekarzowi i wyszedł z gabinetu niosąc w teczce stos papierów oraz wyniki badania. Gdy wyszedł z gabinetu rozejrzał się za przyjacielem. Nishikage krążył po korytarzu nie mogąc doczekać się, aż Nosaka wreszcie wyjdzie. Natychmiast do niego podszedł i zaczął o wszystko wypytywać.
- I co powiedział? Wszystko dobrze?- zasypał go masą pytań. Nosaka uśmiechnął się.
- Tak. Nie przejmuj się. To z przemęczenia.- wyznał i ruszył w kierunku wyjścia. Traf chciał, że źle złapał za teczkę i kilka papierów z niej wypadło. Niczego nieświadomy Nishikage podszedł do nich, aby podać je z powrotem Nosace, ale zainteresowało go to, co tam było napisane. Prawie od razu wstał na równe nogi a jego serce niemalże dostał apopleksji. Spojrzał na przyjaciela i wydukał.
- Nosaka, ty przecież.... Ty przecież....- strateg szybko zorientował się co jest grane i zanim zdążył cokolwiek na to odpowiedzieć, bramkarz wypalił prawie ze łzami w oczach. Był wściekły na maska. Nie na Nosake. Skąd że znowu. Raczej na samego siebie. Trzeba było od razu zareagować a nie czekać aż będzie gorzej.- Ty jesteś śmiertelnie chory!- wyrzucił to z siebie i u puścił dokumenty na ziemię. Yuuma podszedł do niego i pozbierał papiery, poczym schował je do teczki. Skoro sekret wydał się i nie było już odwrotu, pokiwał głową.
- Tak to prawda. Wykryli u mnie guza mózgu.- wyznał i westchnął.- Nie mam dużo czasu, ale chce go wykorzystać jak najlepiej.
- Ile...- wyszeptała niemalże Nishikage.
- Pół roku. Nie więcej.
- Pół roku... Od kiedy wiesz...
- Już wiedziałem 2 miesiące temu. Wtedy lekarz dawał mi rok. Najwyraźniej choroba postępuje.- mówiąc to podszedł do przyjaciela i położył mu dłoń na ramieniu. W jego szarych oczach można było dostrzec żal i wściekłość. Był młody, tyle jeszcze mógł zrobić, a tu proszę, życie spłatało mu niezłego figla.- Nishikage, posłuchaj...
- Wiedziałeś.... I nic nawet nie powiedziałeś....
- Przepraszam Nishikage. Nie chciałem, żeby ktokolwiek wiedział. Wtedy wszyscy by zachowywali się nienaturalnie wobec mnie. Nie mógłbym być kapitanem. A przecież to ja mam ocalić świat.- bramkarz nie wytrzymał. Słyszał już to zdanie tak wiele razy, ale dopiero teraz zrozumiał jego znacznie. Zamachnął się i z dość dużej siły uderzył Nosake w twarz. Był po prostu wściekły i nie potrafił się już kontrolować. Strateg zachwiał się, ale nie stracił równowagi. Dotknął bolącego miejsca a potem spojrzał na przyjaciela.- Nishi....
- Nie.- powiedział stanowczy tonem bramkarz.- Wiedziałeś, a mimo tego nic nie powiedziałeś? Mnie? Rozumiem innym, ale mnie mogłeś. Zawsze myślisz sam o sobie. Nigdy o innych. Dlatego, nie potrafisz zaufać drugiej osobie.- obrzucił go jeszcze wściekłym a zarazem rozczarowanym spojrzeniem i ruszył do wyjścia ze szpitala.- A ja myślałem, że słowo przyjaciel coś dla ciebie znaczy.
********
![](https://img.wattpad.com/cover/195215935-288-k64826.jpg)
CZYTASZ
The Last Chance || Inazuma Eleven ||
FanfictionOd jakiegoś czasu stan zdrowia Nosaki zaczął się pogarszać. Jego najlepszy przyjaciel Nishikage bardzo się o niego martwi. Jest przy nim niemal cały czas. Obawia się najgorszego, dlatego stara się robić wszystko, aby Nosaka był szczęśliwy. W końcu d...