Bramkarz niemalże wybiegł ze szpitala i skierował się do najbliższego parku. Nie chciał wracać do siedziby. Nie teraz. Szargały nim takie emocje, że prawdopodobnie zabiłby kogoś z zimną krwią.
Powoli słońce chyliło się ku zachodowi. Nie do wiary, że jedna wydawać by się mogło krótka wizyta, może trwać w rzeczywistości pół dnia. Szedł teraz chodnikiem a co jakiś czas wymijały go pędzące samochody. Wzrok miał wbity w ziemię. W głowie natomiast, kotłowało się od przerażających scenariuszy, a każdy następny był gorszy od poprzedniego.
- Nosaka... Wiedziałeś... - wyszeptał zaciskając mocno pięści.- Wiedziałeś a mimo to, nic mi o tym nie powiedziałeś...
Skręcił w ścieżkę, która bezpośrednio prowadziła do parku. Po jednej i drugiej stronie rozciągało się pasmo niewielkich drzew, które układały się w aleje. Na środku obiektu znajdowało się niewielkie jeziorko, choć niektórzy skłonni są powiedzieć, że jest to raczej staw. Chłopak stanął na jego brzegu i wpatrywał się w nieokreślony punkt przed sobą. Był tak bardzo zawiedziony. Chciał krzyczeć lecz nie mógł. Chciał zapomnieć, ale jego myśli ciągle wracały do chłopaka, który dostał jednogłośny już wyrok na swoje życie. Jak w ogóle mogło do czegoś takiego dojść? Kiedy to się stało? Od jak dawna boryka się z tym problemem.
Padł na kolana i schował twarz w dłonie. W środku był tak rozdarty, że nie wiedział już sam co powinien zrobić. Z jednej strony jako jego przyjaciel powinien być u jego boku i wspierać go z całych sił. Po tym co jednak zobaczył i usłyszał, nie chciał mieć z nim nic wspólnego.
Śpiew ptaków w koronach drzew ustał. Zerwał się wiatr. Znad północy zaczęły napływać ciemne, deszczowe chmury. Spojrzał w niebo. Co on najlepszego wyprawia? To nie czas na takie fochy. Życie jego najlepszego przyjaciela wisiało na włosy a on co odwala? Wstyd mu było teraz, ale nie mógł tego odkręcić. Nosaka pewnie już od dawna jest w siedzibie i zamknął się w pokoju. Po czymś takim marne szanse są a to, że jeszcze kiedyś razem porozmawiają.
- Co ja najlepszego narobiłem...- westchnął bramkarz i usiadł wygodniej na brzegu jeziora. - Gdybym tylko nie działał pod emocjami, pewnie bym mu czegoś takiego nie powiedział... Eh, szkoda nawet o tym gadać.- zrezygnowany zaczął wpatrywać się w tafle wody, która stawała się coraz bardziej wzburzona przez smagający ją wiatr.
Nagle, tuż obok niego pojawiła się jakaś postać. Była niesamowicie zbliżona do Nosaki, ale miała w sobie coś... Coś, czego ten chłopak nie miał, lub po prostu wcześniej to było niewidoczne. Nie specialnie go to nie interesowało, póki owa postać nie odezwała się.
- Przyjaciel faktycznie ze mnie żaden.- Nishikage trgnął. Znał ten głos i to bardzo dobrze. Nie śmiał jednak podnieść głowy i spojrzeć różowowłosemu w oczy. Jeszcze nie był na to gotowy. Wciąż patrzył w wodę i czekał na rozwój sytuacji.- Miałeś rację. Myliłem się. Skoro się przyjaźnimy, powinienem Ci się zwierzyć. Nawet, jeśli jest to dla mnie bardzo nie wygodne. Na tym przyjaźń polega, prawda?- tu spojrzał z wyczekiwaniem na bramkarza. Gdy zrozumiał, że to co powiedział nie wystarczy, usiadł wygodnie obok niego i tak samo wpatrywał się w wodę.- Przepraszam Cię Nishikage. Na prawdę, bardzo cię przepraszam.
Dopiero teraz Seyia poruszył się. Spojrzał na Nosakę. Jego oczy były zaszklone, jednak nie uronił żadnej łzy. Wiedział, że długo tak nie wytrzyma. Yuuma uśmiechnął się. Nie chciał, aby jego choroba powodowała smutek u innych. Między innymi nic o niej nie mówił. Nie znosił jak ludzie są smutni. Zbyt bardzo przypominał sobie dzieciństwo, gdy jego matka, nie radziła sobie już z niczym i wiecznie chodziła przygnębiona. Nie chciał tego za żadne skarby.
Nie wiedząc czemu przybliżył się do Nishikage i położył mu dłoń na ramieniu. Miał nadzieje, że choć trochę go to uspokoi, ale w rzeczywistości dolał ten gest oliwy do ognia. Bramkarz nie był w stanie już walczyć. Złapał za rękę Nosakę i przybliżył go do siebie mocno go przytulając.
- To nie może się tak skończyć... - wyszeptał wdychając delikatne perfumy przyjaciela. Musiał przyznać, że je po prostu uwielbiał. Były takie łagodne a zarazem pociągające jak żadne w tych wszystkich tanich perfumeruach. Jego rytmicznie bijące serce ukoiło zszargane nerwy bramkarza. W samą porę. Taktyk dłuższą chwilę nie widział jak ma na to zareagować. W końcu zrezygnowany odwzajemnił uścisk i oparł głowę na ramieniu brązowowłosego.
- Taka kolej rzeczy.- odparł i westchnął.- Mi tak samo nie jest łatwo. Ale nie możemy się przez to załamywać.
- Łatwo ci mówić.
- Wiem. Ale taka jest prawda Nishikage. Co byśmy nie zrobili. Przed tym już nie ucieknę. Lekarz nie daje mi na to żadnej szansy. Mogę tylko w ostatniej fazie brać leki przeciwbólowe. Ale wiesz co ci powiem, tak między nami. - bramkarz przycinął jeszcze mocniej Nosakę bojąc się co zaraz usłyszy. Jednak to co powiedział taktyk, roztopiło jego serce już na zawsze.- Boję się śmierci. Nie chcę być wtedy sam. Mogę... Mogę cię prosić o coś?
- O co tylko zechcesz.
- Bądź ze mną wtedy. Ten ostatni raz. Żebym nie miał potem wyrzutów sumienia, że tak po prostu cię zostawiłem. Chcę się pożegnać.- bramkarzowi strzeliły już resztki sił i pozwolił łzom swobodnie popłynąć po jego policzkach. Wtulił się w chłopaka i odparł drżącym głosem.
- Będę z tobą do końca...
********
![](https://img.wattpad.com/cover/195215935-288-k64826.jpg)
CZYTASZ
The Last Chance || Inazuma Eleven ||
FanfictionOd jakiegoś czasu stan zdrowia Nosaki zaczął się pogarszać. Jego najlepszy przyjaciel Nishikage bardzo się o niego martwi. Jest przy nim niemal cały czas. Obawia się najgorszego, dlatego stara się robić wszystko, aby Nosaka był szczęśliwy. W końcu d...