Przypadki, nieporozumienia, komplikacje. Na tym ostatnio polegało moje życie. Gdzieś w sercu czułam, że to dopiero początek tej przepaści, w którą spadałam z każdym dniem. Nie było nawet chwili, by odetchnąć. Wszystko się psuło, a ja nie mogłam nic temu zaradzić. Zamiast się wycofać, ja dalej brnęłam w to, co na pozór było dla mnie zwyczajne, normalne. Skąd mogłam wiedzieć, że doprowadzi mnie do takiej sytuacji?Szkoda, że jako śmiertelnicy nie mamy możliwości przepowiadania przyszłości. W ten sposób na pewno uniknęłabym tych niezgodności w moim życiu. Przykro, że tak nie jest naprawdę.
Przeznaczenie. Efekt motyla. Wiele razy się zastanawiałam, co by było gdybym wybrała inną ścieżkę. Kto chciał, żebym szła akurat tą? Gdybym mieszkała gdzieś indziej, gdybym mój tata nie zaczął pić i nie opuścił mnie i mojej mamy. Gdybym nie miała problemów z chemią ,gdybym nie pokłóciła się z Cornelią i nie poszła na tą cholerną imprezę. Co by wtedy było? Co ma wpływ na na to, że tak się dzieje? Niektóre wybory są niezależne od nas. Nie jesteśmy w stanie podążać dwiema drogami na raz. Trzeba wybrać jedną. Śmieszne, że zawsze myślimy, że obraz tej drugiej jest piękniejszy.
Los. Jego nie da się ominąć. To co jest zapisane, się wydarzy. Nasz każdy wybór nas do tego doprowadzi, mimo że myślimy na odwrót. Edyp też tak myślał. Opuścił Korynt, by nie zabić swojego ojca ani nie poślubić własnej matki. To spowodowało, że przybliżał się do tego działania. Tymczasem zabił Lajosa i poślubił Jokastę. Nawet nie domyślał się, że jego przepowiednia właśnie się spełniła.
Wczorajszy dzień to chyba był najgorszy dzień mojego życia. Na szczęście te ohydne plakaty zostały zdjęte, a Sean został zawieszony. Niestety zdaje sobie sprawę, że w przyrodzie nic nie ginie. W internecie też. Coś czuję, że przerobione zdjęcia z tamtego wieczoru trafiły na jakiegoś mema. Było mi wstyd niemiłosiernie, ale wiedziałam, że to uczucie nie przeminie tak szybko. Pamięć uczniów nie jest krucha. Moja tym bardziej. Głupoty pozostają długo w wspomnieniach. Na moje szczęście mamy nie było wczoraj w domu, dlatego ominął mnie wybuch wulkanu. Zwykle pisała i dzwoniła, gdy gdzieś wyjeżdżała na dłuższy czas. Wczoraj kompletnie nic. Jakby nie istniała. Musiałam się przyszykować na dzisiejszą awanturę.
Idąc przez korytarz, dalej słyszałam jakieś śmieszne teksty rzucane w moją stronę. Wtedy sobie zdałam sprawę jak osoby obgadywane słyszą szepty innych. Gesty, słowa i reakcje są tak widoczne, że zwracają szczególną uwagę. Marzyłam, aby wrócić do domu, z nikim nie gadać i najlepiej zamknąć się w pokoju. Potrzebowałam odpoczynku.
Zmierzałam w stronę sali od matematyki. Właśnie przed tą lekcją zawsze spotykałam się z Cornelią, bo ta doskonale ją rozumiała i tłumaczyła mi rzeczy dla mnie niejasne. Od naszej kłótni oczywiste było, że tym razem, jak i za każdym następnym, to nie wypalało. Stałyśmy się dla siebie obce. Nawet mijając się na przerwach. Cor wolała spotykać się ze swoją miłością, której ja nie akceptowałam ze względu na toksyczność tej relacji. Nastolatka dokonała wyboru, a czy dobrego to już nie należy do mojej oceny. Nie cierpiałam Edwina. Mogłam tylko gdybać, co może się stać. Oczekiwałam rozwoju sytuacji i momentu, gdzie ex przyjaciółka wróci do mnie z płaczem i zgrzytaniem zębów, prosząc mnie o rady i przebaczenie.
Tę przerwę spędziłam, siedząc w milczeniu i rozmyślając jak obliczyć deltę. Miałam dość zadań z funkcji kwadratowych. Pękała mi głowa jak na to spoglądałam. Szybko się poddałam i zamknęłam podręcznik. Westchnęłam głośno, kiedy w budynku rozbrzmiał kilkusekundowy dźwięk dzwonka. Po chwili zleciały się osoby z mojej klasy, które zapewne przesiadywały wcześniej na stołówce.
— Mad, co tam? — Z mojego stanu przemyśleń wybiła mnie ciemnowłosa dziewczyna, opierając się o ścianę na przeciwko mnie. — Wyglądasz marnie — skwitowała.
CZYTASZ
Infernum chao
Teen FictionI choć nigdy się nie przyznasz, że chcesz, i nie wydusisz słowa, ja i tak wpadnę w ten chaos. W piekielny chaos. Historia niepiękna. © Daailla ¦2020¦