Część 6

66 21 0
                                    

Miałam wrażenie, że bębenki mi wybuchną. Wszędzie było mnóstwo ludzi i alkoholu. Nie wnikałam jak się tu dostaliśmy bo nie jesteśmy pełnoletni, ale wiedziałam, że nie robimy tego po raz pierwszy. Dziś dość z obawami, czas się bawić. Chociaż raz mogę sobie na to pozwolić, zamiast cały czas się przed tym bronić. Chyba czas spędzony z nowymi przyjaciółmi jakoś na mnie wpłynął, ale teraz nie zbyt mnie to obchodziło. Kiedy Adrian podał mi kieliszek przyjęłam go bez zająknięcia, a po kolejnym szalałam już na parkiecie z przyjaciółmi, śmiejąc się w głos. Alkohol dział na mnie onieśmielająco. Musiałam przyznać, że dobrze się bawiłam będąc królową parkietu i całującą się z przypadkowymi chłopakami. Co z tego, że dopuściłam się zdrady, byłam wstawiona i nic nie miało znaczenia, a moi przyjaciele nie zwracali na to uwagi, więc to chyba norma. Po alkoholu robiłam rzeczy których bym normalnie nie zrobiła, co powinno być dla mnie przestrogą, ale nie dziś. Za to sięgnęłam po kolejny kieliszek.

- Nareszcie jesteś sobą - mówi Katia.

To tak normalnie wyglądało moje tutejsze życie. Chyba zaczynam rozumieć moje alter ego. Bawiłam się w najlepsze. Nie byłam do końca sobą, ja bym nigdy nie upiła się do tego stopnia, ale ten jeden raz pozwolę sobie nie być sobą i oderwać się od moje nudnego życia, które prowadzę u siebie. W końcu nie jestem w swoim ciele i swoim życiu.

- Wychodzimy - mówi w pewnym momencie Artur.

- Co już? Ja nie chcę! - opieram się.

- Jeszcze nie koniec rozrywek - mówi z błyskiem w oku.

Idę za nimi zainteresowana, co zawsze robimy po imprezach. Ruszyliśmy w stronę starej stacji kolejowej którą zamknięto z powodu podtopienia. Był to mimo wszystko teren prywatny. Zaczęli przechodzić przez ogrodzenia pomagając sobie nawzajem. W tym momencie otrzeźwiałam.

- Nie wejdę tam.

- Daj spokój zawsze jesteś do tego pierwsza. Przecież jeszcze nigdy nie daliśmy się złapać. No chodź.

Zaryzykuje, to mam być wieczór mojego życia bez zasad, a alkohol nie pozwala mi jasno myśleć. Dzięki pomocy Kati przeszłam nad płotem. Potem wśród chichotu podbiegliśmy do budynku i skierowaliśmy się na niższe piętra. Kiedy tam dotarliśmy zobaczyłam jezioro wody. Chłopcy bez zahamowań wskoczyli do lodowatej wody. Nie wiele myśląc zrobiłam to samo. Przeżyłam mały szok termiczny, ale szybko się przyzwyczaiłam. Kąpaliśmy się w najlepsze, chlapiąc się wodą. Wtedy zawyły policyjne syreny.

- Nakryli nas!

Poczułam panikę. Czym prędzej wyszliśmy i cali ociekając wodą ruszyliśmy schodami w górę. Naprawdę byłam tak głupia i włamałam się na teren prywatny, do tego mając w organizmie tyle alkoholu?! Uciekaliśmy czym prędzej. Ledwo udało się nam przejść przez płot, a zobaczyliśmy policyjne światła. Serce waliło mi jak szalone. To nie byłam ja. Może moje życie mnie nudziło, ale to nie był sposób w jak chce spędzać wolny czas. Na szczęście udało się nam zwiać zanim nas złapali, ale mój dobry humor prysł.

- Dalsza balanga u mnie? - pyta Artur.

- Ja już pójdę - mówię. - Źle się czuję.

Mruknęli coś na znak, że rozumieją a ja wróciłam do domu. Chyba jednak trochę przesadziłam.

Po drugiej stronie lustraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz