Rozdział 1

133 9 0
                                    

Wybiegłam z pomieszczenia nie mogąc wyjść z szoku. Ktoś właśnie mnie pocałował. To jakieś szaleństwo... Tylko nie miałam pojęcia kto to mógł być. Zbiegłam po schodach i wkradłam się do sali z której słychać było pierwsze dźwięki muzyki. Stanęłam obok Mariji, a ona pochyliła głowę ku mnie.

-Wybacz skarbie, nie wiedziałam, że to tu będziemy wchodzić- odparła, a ja skinęłam szybko głową. Gdyby tylko wiedziała...

-Ni...ni..nic się nie stało- wyjąkałam. Wciąż jeszcze drżałam od pocałunku z nieznajomym mi mężczyzną. Zamknęłam na moment oczy. Od razu poczułam jego cudowny zapach. Niczym miód i lawenda. Delikatny i piękny. Dopadł do mnie jak sokół do swojej ofiary. Tylko kto był moim sokołem? To jedno pytanie pozostało równocześnie jedną wielką niewiadomą.

-Alison, podaj do stołu, goście czekają, a ty stoisz jak ten słup!-krzyknęła pani Vera, a ja wyprostowałam się wyrwana z zamyślenia i pobiegłam, by nakładać jedzenie na talerze całej tej bogatej elity. Jeszcze mi tylko brakowało, by zdenerwować swoją panią. Nie chciałam, by ten wieczór utkwił mi w głowie jako tortury. Zwłaszcza, że tego dnia po raz pierwszy ktoś mnie pocałował.

Czarna dama była już dobrze po pięćdziesiątce. Przez swój podły charakter wykończyła trzech swoich mężów. Nie do końca wiem, co w niej widzieli. Była naprawdę podłą i okrutną kobietą. Urodą także nie grzeszyła. Jej rzadkie kasztanowe włosy zawsze spinała spinką, a makijaż jaki robiła sobie codziennie mógł spokojnie odstraszyć szpaki wyjadające czereśnie w sadzie za domem. Cudem było to, że zaszła w ciążę. Ten, który dał jej potomstwo musiał być bardzo odważnym człowiekiem. Na szczęście Rozalija odziedziczyła urodę po nim, a nie po matce. Jej piękne czarne loki jak fale opadały na jej ramiona, a mocno opalona skóra podkreślała niezwykłą zieleń jej oczu. Z żalem patrzyłam to na nią to na siebie.

Byłyśmy jak dwa przeciwieństwa. Ja blada, jak trup, o błękitnych oczach i zbyt chuda jak na obecne standardy, a ona idealna. Piekna, zgrabna, bogata no i wykształcona. Nie mogłabym się z nią równać. Mimo to, bardzo ją lubiłam. Była inna niż jej matka. To dzięki niej nauczyłam się czytać. Mama trochę mnie uczyła, ale...byłam za mała, by szybko przyswajać wiedzę jaką mi dawała. Rozalija bawiła się ze mną i w tajemnicy przed matką nauczyła mnie czytać, a nawet pisać. W zamian za to szyłam dla niej koronki, które wręcz uwielbiała. Od dziecka więc biblioteka była miejscem, w którym wyłącznie ja miałam prawo sprzątać, gdyż tak życzyła sobie panienka. Mogłam tam czytać książki, a nawet pożyczać je do domu. Czytałam każdą z możliwych. Od tych o zielarstwie po podróżnicze i miłosne. Najbardziej jednak kochałam poezję.

Nikogo tutaj nie zaciekawiłby cytat z wiersza anonimowego autora. Po prostu nikt tutaj poezji nie rozumiał. W swoich czterech ścianach mogłam, więc w samotności radować się cudownymi słowami przelanymi przez artystyczne dusze na papier. Ponieważ wiedzą przewyższałam wiejską ludność, uchodziłam za dziwadło. Może to i lepiej, bo przynajmniej chłopi bali się nachodzić mnie w domu.

Bal trwał, a ja rozglądałam się za swoim sokołem, tylko jak mogłabym go rozpoznać? Ilu mężczyzn mogło wejść na piętro? Właściwie każdy. Tylko, że ten jeden, jedyny mógł tak cudownie pachnieć. Nie mogłam jednak wąchać gości, bo to by było niestosowne. Z resztą w takim tłumie i tak wszystkie zapachy zlewały się w jedno.

***
Stałem w ciemnościach spoglądając w stronę wyjścia, którędy uciekła ta niezwykła nieznajoma. Nagle w drzwiach stanęła Liliana.

- Edwinie, jak dobrze cię widzieć - odparła z uśmiechem. Przywitałem ją delikatnym pocałunkiem w policzek. Zapach jej perfum sprawiał, że brakowało mi powietrza.

-Witaj Lili- odparłem bez entuzjazmu. W żaden sposób nie potrafiłem skupić się na tym, co do mnie mówiła. Chciałem jak najszybciej wyjść i szukać tej tajemniczej istoty o cudownym zapachu.

Liliana nie dostrzegła mojego roztargnienia i biorąc mnie pod ramię poprowadziła schodami na dół. Na sali bal trwał w najlepsze. Pary wirowały na parkiecie, a wśród nich także moja kuzynka. Ucałowałem dłoń Liliany i pozostawiając ją przy wejściu poprosiłem kuzynkę do tańca. Chwilę później i Liliana wirowała na parkiecie z wysokim blondynem. Rozglądałem się  za swoją nieznajomą. Jaka może być ta, która w sekundę skradła mi serce? Jak w tłumie odnaleźć jej dłoń?

***
-Alison, patrz tam, to bratanek naszej pani- odparła najmłodsza ze służby, Olena. Spojrzałam w stronę, w którą dyskretnie wskazywała palcem, ale nikogo nie dostrzegłam.

-Gdzie? Gdzie on jest? - zapytałam, a ona westchnęła.

-Przed chwilą tam był, pewnie już wyszedł z panią Lilianną albo Rozaliją- odparła, a ja wzruszyłam ramionami i zaczęłam zbierać brudne talerze ze stołów.

Pracowaliśmy do późna, by posprzątać całą salę. Po raz pierwszy szłam do domu w środku nocy. Księżyc świecił bladym blaskiem, ledwo oświetlając ścieżkę. Szłam powolnym krokiem, przypominając sobie tego nieznajomego, który w ciemności obdarował mnie pocałunkiem. Z pewnością była to pomyłka, ale w tym jednym momencie zakochałam się w lawendowym zapachu jego skóry. Śpiew ptaków i szum drzew dawały mi znak, że jestem już blisko swojego azylu. Wiatr lekko muskał moje włosy, a gwieździste niebo zdawało się być niżej niż zwykle. Gdy byłam mała wierzyłam, że kiedy mocno zapragnę to wyciągając wysoko dłonie zdołam dotknąć gwiazd.

W końcu dotarłam do swojego domu. Nie miałam ochoty spać we wnętrz, gdy pogoda była tak piękna i ciepła. Dom zbyt mocno przypominał mi o mamie. Spałam w nim tylko zimą. Wolałam sen pod gołym niebem. Rozpaliłam ognisko i siadając na pniu zaczęłam nucić starą piosenkę, której nauczyła mnie mama, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką.

Gdyby tylko żyła, wszystko wyglądało by inaczej. Nikt jednak nie mógł przewidzieć tego, że  w lasach znów zacznie grasować dziki wampierz. Samej jakoś nie chce mi się wierzyć, by to ten mroczny stwór zabił moją matkę. To musiał być ktoś stąd. Być może morderca żyje nieopodal, bezkarnie śmiejąc się z ciemnego ludu, który wierzy, że w lesie czai się zło.

A jeśli legendy są prawdziwe i wapierze naprawdę istnieją to świat jest bardziej mroczny i pełny tajemnic niż nam się wydaje.

________________________________

Pierwszy rozdział. Jest krótki, ale to takie wprowadzenie do całej historii.

Mam nadzieję, że uda mi się rozkręcić tą historię, bo mam na nią całkiem fajny pomysł.

Czekam na wasze komentarze i chętnych do poznania tej prawdziwej historii Alison i Edwina zapraszam do lunari12

Pozdrawiam

Roxi

Pocałunek z nieznajomymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz