Z samego rana jak na skrzydłach pobiegłam do pałacu. Tego dnia nic nie mogłoby popsuć mi humoru. Dzisiaj miałam porządkować bibliotekę Rosaliji. Uwielbiałam książki, a już zwłaszcza pracę wśród nich. W pałacu jednak od samego rana panował dziwnie ponury nastrój. Wszyscy mówili o hucznym rozstaniu panicza z panną Lili. Było mi jej szkoda, ale w końcu tacy są ci z wyższych sfer. Nigdy nie wiążą się z kobietami na stałe. Obiecują gruszki na wierzbie, a potem odchodzą w siną dal.
Dlatego tak rzadko zbliżałam się do ludzi. Gdybym chodziła do wsi częściej to z pewnością bym komuś zaufała, a może i zdążyła się do kogoś przywiązać, a wtedy byłabym się tego, że tą osobę stracę, bo niewątpliwie nie miałam szczęścia w życiu do uczuć. Chyba, że mowa o samotności, bo tą znałam, aż nazbyt dobrze. Wycierając książki z kurzu myślałam o Edwinie. Przystojny chłopak z obcej wsi. Tajemniczy, ale bardzo zabawny i odważny. Tak bardzo chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Jednocześnie jednak pragnęłam zakończyć to póki moje uczucia całkiem nie zawładnęły rozumu.
-Alison jesteś tam?- zza drzwi usłyszałam głos Rozaliji.
-Tak panienko- odparłam szybko.
-Proszę, otwórz mi drzwi, mam zajęte dłonie- odparła, a ja podbiegłam do drzwi i szybko otworzyłam je przed panienką, która wtaszczyła do środka stos nowych ksiąg.
-Dlaczego panienka dźwiga, to powinien służący tu wnieść za panienkę- odparłam, a ona tylko machnęła ręką i zaśmiała się słodko.
-Nikomu nie dam dotknąć moich cudeniek- odparła i położyła stos ksiąg na stoliku. -Nikomu poza Tobą- odparła i puściła do mnie oczko. Uśmiechnięta zabrałam się za układanie ksiag na pustej półce. Robiłam to z wielką pasją i przyjemnością. Przez to, że Rozalija bardzo mnie lubiła jej matka często przymykała oko na moje potknięcia. To dlatego jak dotąd nie otrzymałam nigdy chłosty. Mimo to wiedziałam jak było to bolesne.
-Słyszałam o panience Lilianie, to prawda co mówią?- zapytałam, a Roza skinęła głową.
-Tak, biedna. Spodziewałam się tego po moim kuzynie. On taki światowy, z pewnością nie nadawał się do żeniaczki, a moja matka wciąż wierzyła w niemożliwe. Lili nie byłaby z nim szczęśliwa- podsumowała, a ja tylko skinęłam głową.
Cóż mogłam dodać. Nie znałam panicza, a osądzanie kogoś po pozorach to według mnie nieludzkie. Znowu zamyśliłam się o tajemniczym sokole, który mnie odnalazł po tym magicznym pocałunku w ciemności. Edwin...był zbyt idealny, by mógł być prawdziwy.
Nagle do drzwi ktoś zapukał i obie spojrzałyśmy w ich stronę nieco zaskoczone. Podbiegłam, by je otworzyć i oczom nie mogłam uwierzyć. W drzwiach stał mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa. Mikołaj. Nie widzieliśmy się dobre pięć lat, bo wyjechał do miasta szukać pracy. Obdarował mnie promiennym uśmiechem, a ja pisnęłam z radości i rzuciłam mu się na szyję.
-Mikołaju, tak się cieszę, że Cię widzę- odparłam, a on śmiejąc się mocno mnie do siebie przytulał.
-Nawet nie wiesz jak ja się cieszę na twój widok kwiatuszku- odparł, a ja odsunęłam się od niego, by lepiej mu się przyjrzeć. Był dużo wyższy niż dawniej. Bardziej umięśniony. Męski. Z lekkim zarostem jak przystało na dorosłego mężczyznę. Niczym nie przypominał tego chudego chłopca z którym się bawiłam. Miał długie włosy związane na wysokości karku, a kilka kasztanowych kosmyków opadało mu na czoło, co sprawiało, że był jeszcze bardziej przystojny.
-Witaj Mikołaju- odezwała się Rozalija podchodząc do nas.
-Panienko, jak zawsze pięknie pani wygląda- odparła skłaniając się jej i całując ją w rękę.
CZYTASZ
Pocałunek z nieznajomym
Teen FictionAlison jest młodą osiemnastolatką, która we wsi uchodzi za dziwadło. Od dziecka wyróżniała się z pośród tłumu przez swoją niezwykle bladą cerę, a przez wielu miejscowych uchodziła za wiedźmę. Nie miała lekkiego życia. Tyranizowana przez swoją panią...