Rozdział 20: Ochrona

671 63 12
                                    

[2241 słów]

~~JONGIN POV~~

- Ochrona? - zapytałem zdziwiony, patrząc na komendanta.

- Chyba rozumiesz po koreańsku...

- Oczywiście, ze tak... ale czemu to ja mam pilnować Baekhyuna? Nie może zrobić tego Park?

- Nie... bo on prowadzi jego sprawę i tym ma się zająć.

- Jakby nie patrzeć, prowadzimy tą sprawę razem.

- Ale głównie jemu zostało to zlecone i nie dyskutuj, bo wyciągnę z tego konsekwencje.

Westchnąłem ciężko, nie mając zamiaru, dalej kłócić się z tym głupim pacanem. Nasz komendant jest dość specyficznym człowiekiem, przez co mamy pod górkę w naszym życiu. Lecz cóż gdybym tylko mógł, już dawno wyrzuciłbym go na zbity pysk, tak samo jak reszta zespołu, ale niestety on był naszym przełożonym, więc nic nie mogliśmy zrobić.

- Więc co mam dokładnie robić? Mam za nim wszędzie chodzić i być jak cień czy co?

- Nie musisz się, jakoś szczególnie ukrywać, ale tak masz za nim chodzić dosłownie wszędzie, gdzie pójdzie. Do pracy, do domu.

No chyba sobie kpił. Mam od rana do nocy wręcz biegać za Baekhyunem jak piesek? To nie tak, że nie lubiłem tego idola, bo nic do niego nie miałem, ale halo jestem policjantem, a nie prywatnym ochroniarzem. Poza tym gdzie ja mam mieć czas na prywatne życie? A znając komendanta nie zobaczę na oczy nawet dodatkowych pieniędzy za pracę po godzinach...

- Ale chyba dostanę jakiegoś zamiennika?

- Nie potrafisz sobie poradzić z pilnowaniem jednego chłoptasia? - no dalej wkurwiaj mnie dalej, a jednak nie będę miał skrupułów Cię uderzyć.

- Potrafię... Ale raczej człowiek nie da rady, obronić kogoś po kilku nieprzespanych nocach... Bo tak na pewno będzie, jak mam go pilnować bez zmiennika...

Mężczyzna westchnął i chyba zrozumiał swój błąd, choć się do tego nigdy nie przyzna.

- Znajdę kogoś, ale na razie masz sam to robić jasne?

- Tak jest - odpowiedziałem z udawanym entuzjazmem.

- No to super, a teraz zmiataj do pracy.

Gryząc się dosłownie w język, wyszedłem z jego gabinetu. Musiałem przez chwilę opanować technikę szybkiego uspokojenia się, by nie wyżyć się na biednej i niczemu nie winnej roślince, która rosła spokojnie w doniczce, ustawionej na korytarzu. Myślałem, że ten człowiek niczym mnie nie zaskoczy, ale jak widać myliłem się.

Przetarłem oczy, wzdychając. 

Przyznam szczerze, że najchętniej spędziłbym to popołudnie z Kyungsoo w jakiejś kawiarni, a nie biegał za Baekhyunem. Choć jeden plus był taki, że musiałem pojechać do wytwórni, gdzie pracował prawdopodobnie mój przyszły chłopak.

Nie pakowaliśmy się od razu w związek, mimo, że między nami była wyczuwalna konkretna chemia. Chcieliśmy się najpierw poznać, wiedzieć o sobie więcej niż kilka podstawowych informacji.

I chyba przez to żadne z nas nie straciło zapału do dalszych spotkań. A musiałem przyznać, że obecność Kyungsoo działała na mnie niezwykle odprężająco.

Kiedyś myślałem, że spotykanie się z kimś to uciążliwy obowiązek. W sensie, że trzeba wymyślać różnego rodzaju rozrywki, kupować co chwile prezenty i zabierać drugą połówkę na drogie kolacje, by można było powiedzieć, iż faktycznie starasz się o swojego partnera. Teraz już wiem, że wystarczy znaleźć odpowiednią osobę, by nawet siedzenie w kompletnej ciszy, wywoływało ogromne pokłady szczęścia. 

Let's Play |[pcy + bbh]|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz