- No dalej! Dasz radę! – krzyknął jej nauczyciel. Dziewczynka skinęła głową na znak, że rozumie i próbowała zmusić kamień, by ten choć trochę się ruszył. Niestety nie udało się to. Kawałek skały nadal leżał tam, gdzie został położony wcześniej przez dorosłego mężczyznę. Daisy już słyszała jak nauczyciel wzdycha na ten widok. Czuła się strasznie. To już kolejny raz, kiedy rozczarowała swojego mentora. Poczucie winy i beznadziejności towarzyszyło jej cały czas, podczas, oraz po lekcjach magii.
Wiedziała czego od niej oczekiwano. Jej rodzice byli najpotężniejszymi czarodziejami na świecie i wszyscy wierzyli, że ona, jako ich córka, odziedziczyła po nich tą moc. Dlatego od najmłodszych lat ćwiczyła się w czarach i urokach. Teorię znała znakomicie, często była chwalona, lecz cóż z tego jak praktyka leżała? Całkiem jak ten kamień, na którego spojrzała teraz z irytacją. Nie potrafiła unieść go w powietrze, nawet na ułamek sekundy. Ba- nie potrafiła go nawet leciutko ruszyć.
- Może ja wcale nie jestem tak utalentowana? Może ja w ogóle nie mam żadnej magii w sobie? – straszna myśl wpełzła jej do głowy. Nie była ona nową myślą, wiele razy słyszała te słowa wypowiadane szeptem na korytarzach ogromnej rezydencji, gdzie mieszkała wraz z rodzicami i liczną służbą. Szła wtedy szybciej i zaciskała zęby, udając jakoby to wszystko nie było o niej. Ale bała się, bała się tego, że ludzie mieli rację. Nawet jeśli sama próbowała sobie wmówić, że byli to laicy, którzy tylko widzieli i oceniali na podstawie efektów.
Tak, sporo osób kręciło się zawsze po budynku w okresie popołudniowym, kiedy miała przerwę, albo kończyła lekcje. Bowiem rezydencja nie była tylko mieszkaniem, ale i Szkołą Magii. Daisy miała indywidualne zajęcia, gdyż jej wiek nie pozwalał jeszcze na rozpoczęcie nauki. Zaczynała się ona w wieku 12 lat. Brakowało jej jeszcze roku.
- Panienko...- syknął starszy nauczyciel.
Dziecko spojrzało na niego i uśmiechnęło z zawstydzeniem. Wiedziała dlaczego nauczyciel ma jej dość. Sama na jego miejscu już dawno powiedziałaby rodzicom że nie ma co dalej stresować dziecka, ale nic z tego nie wyjdzie.
- Na dzisiaj wystarczy. – westchnął mężczyzna. Daisy przyjrzała mi się dokładnie. Mag miał pod sześćdziesiątkę i nosił już spore ślady siwizny na włosach. Jego ubrania niewiele mówiły o wieku. Pasowały na siedemdziesiątkę jak i na czterdziestkę. Ale trzeba było przyznać – miał iście anielską cierpliwość do dziewczynki i nie miał zamiaru odpuścić. Przynajmniej na razie. Dziecko podziwiało go za to.
- Czy panienka ćwiczy w domu, jak zalecałem?
Daisy przywołała w myślach wszystkie te wieczory, podczas których siedziała na łóżku i próbowała podnieść misia swoją mocą.
Jedyne co czego doszła to do frustracji i zrzucenia zabawki.
Pokiwała głową. – Tak, proszę pana.
- Większość dzieci wie, że jest czarodziejami, jeszcze przed pójściem do Akademii. Ale zdarzają się osoby, którym się ona objawia dopiero po roku lub dwóch od czasu wstąpienia do szkoły. Jednakże zważywszy na umiejętności rodziców panienki, to nie powinno mieć miejsca.
Dziewczynka przełknęła głośno ślinę. Miała gulę w gardle. A co jeśli jest zwykłym dzieckiem?
- Ale niech się panienka nie martwi! Może z panienką być jak z zębem. Im dłużej się na niego czeka, tym wyrośnie większy. – zapewnił nauczyciel.
Dziewczynka uśmiechnęła się krzywo, przytakując. Czy właśnie została porównana do zęba? Czuła się z tym dość dziwnie. Ale uczepiła się słów swojego nauczyciela jak tonący brzytwy. Z dnia na dzień robiła się coraz starsza, lecz magii nie było widać. Sama Daisy miała dość tej niepewności. Jak była całkiem malutka, rodzice mówili jej o swoich mocach i zachęcali ją, dodając, że na pewno cześć, jeżeli nie całość umiejętności, odziedziczyła po nich. Obserwowali jej zabawę klockami, licząc że mocą umysłu podniesie jeden z nich i postawi na samej górze wieżyczki. Obserwowali jak bawiła się lalkami, mając nadzieję, że jedną z nich postawi magią żeby stała, podczas gdy drugą będzie udawała, że przychodzi do niej. Czatowali na stanowiskach, kiedy żołnierzykami okupowała zamek, szukając chociaż najmniejszych śladów objawiającej się mocy. Na próżno. Daisy rozwijała się jak normalne dziecko. Normalne...i zwykłe. Jej kuzyn od najmłodszych lat przejawiał talent do unoszenia rzeczy i zrzucania ich na najmniej spodziewających się tego krewnych. Daisy nie za bardzo go lubiła, ale nie ze względu na jego osobowość, ale na jego rodziców którzy wszędzie chwalili się synkiem i przez co często były awantury między jej mamą i tatą, a rodzicielami chłopca.
Teraz szła do swojego mieszkania w uodsobnionej części zamku, gdzie mieli wstęp tylko członkowie rodziny nadwornych magów, czyli rodziców dziewczynki. Miała nadzieję, że zapewnienia jej nauczyciela nie były to tylko czcze obietnice.
CZYTASZ
Klątwa magii
FantasyŚwiat pełen czarodziejów i Daisy, 12-latka, której rodzice są najpotężniejszymi magami na świecie. Wszyscy też po cicho myślą, iż dziewczynka odziedziczyła umiejętności. Tymczasem nie przejawia żadnych magicznych zdolności. Daisy boi się osądzenia p...