Rozdział szósty (POPRAWIONY- 8.09.21)

37 5 2
                                    


Dziewczynka pobiegła w stronę gabinetu rodziców. Niespodziewanie obydwoje pojawili się tuż przed nią. I to nie sami. Był z nimi także jakiś nieznajomy mężczyzna.

- Mamo? – zdziwiona Daisy podeszła do niej. Nie czuła się swobodnie przy przybyszu, mimo, że nie wyglądał podejrzanie, ani groźnie. Ot po prostu w średnim wieku osobnik płci męskiej, z lekkim zarostem na brodzie. Miał kruczoczarne włosy, które tuż przy styku z czołem były nażelowane. Swoimi niebieskimi, przenikliwymi oczami wpatrywał się teraz w dziecko. Odchrząknął – A więc, to jest wasza córka i zarazem Dziedziczka mocy, jak mniemam? – jego głos brzmiał spokojnie. Skłonił się przed nią wpół. – Miło mi ciebie poznać, jestem Zygfryd – Pierwszy Mag z miejsca, z którego pochodzę.

Ujął dłoń Daisy, zbliżył do swoich ust i pocałował. Dziecko momentalnie się skrzywiło, wyszarpując rękę.

- Daisy! – syknęła matka, wbijając paznokcie w ramiona córki.

- Przepraszam - wymamrotała dziewczynka. Sama nie wiedziała dlaczego tak zareagowała, ale cos jej w tym mężczyźnie nie pasowało. Przyjrzała się jego ubraniu – miał zwiewne bordowe szaty, związane czarnym paskiem z lśniącym, niebieskim klejnotem pośrodku.

- Nic nie szkodzi. – Zygfryd uśmiechnął się, odsłaniając zęby. – Pewnie jest nieśmiała. Jak spotkamy się parę razy, to z pewnością niepokój minie.

Pochylił się nad dzieckiem – Pamiętaj, że mam taką samą pracę jak twoi rodzice. Zawsze możesz mnie zapytać i prosić o wszystko. – Po tych słowach kiwnął na tutejszych magów i pożegnał się z nimi.

Gdy odszedł, Daisy usłyszała parę gorzkich słów od matki, o tym jak powinna się zachowywać przy gościu.

- I spójrz na swoje ubranie! To aż wstyd nosić coś takiego na zewnątrz! – skrzywiła się kobieta, zaprowadzając ją do pokoju dziewczynki. – Ale nie martw się, zaraz wybierzemy coś ładniejszego. – zamruczała, wyciągając rzeczy z szafek córki i przymierzając je do niej.

- Wyszłam tylko z pokoju... - zaczęła Daisy, wiedząc jednak, że matka ma rację.

- Daisy. – powiedziała twardo jej rozmówczyni, przerywając swoją czynność. – Jesteś już duża i nasi goście z pewnością będą chcieli cię zobaczyć. Nieważne co umiesz, za miesiąc rozpoczynasz naukę w Akademii, która notabene również mieści się w tym pałacu. Mogą cię więc widzieć także uczniowie i uczennice tejże szkoły. I nikt nie pomyśli, że mała dziewczynka, to jeszcze nie wie jak się ubrać, rozumiesz? - złapała dziecko za ramiona i popatrzyła smutno. – Nie możesz przynieść wstydu naszej rodzinie.

- Wiem. – wymamrotała Daisy. Było jej przykro, prawie się rozpłakała. Nie myślała już o tym głupim spotkaniu z magiem i ripostą matki – nie, znowu denerwowała się wrześniem. Już za paręnaście dni wszystkim pokładając nadzieję w dziewczynce, czeka głębokie rozczarowanie. A jeśli nie wtedy, to w niedalekiej przyszłości.

Kobietę zdziwiła ta uległość córki. Wyczuła, że ta ma jakiś problem. Westchnęła i siadła na łóżku. – Powiedz co cię trapi. – pogłaskała ją i odgarnęła niesforny kosmyk, który rozwiązał się z jednego z wczoraj jeszcze zrobionych kucyków. – Musimy zrobić ci inną fryzurę. – mruknęła, dając dziecku czas do sformułowania wyczerpującej odpowiedzi. – Nie wypada w tym wieku nosić już kitek. Może dwa warkocze? – Popatrzyła na córkę. Zero odpowiedzi.

- No? Co się trapi? – zachęciła Daisy do otworzenia się przed sobą.

- Ja...ja sobie nie poradzę w Akademii! – chlipnęła dziewczynka, patrząc prosto w twarz matce i zalewając się łzami. – Boję się, że was wszystkich skompromituję! Że narażę się na śmieszność! Albo nie zdam egzaminu wstępnego!

Kobieta słuchała wstrząśnięta tym wyznaniem i przytuliła dziecko. – Daisy! – powiedziała surowo. – Wierzę, że nas nie skompromitujesz! Każdy dojrzewa w innym czasie. To zrozumiałe, że twój jeszcze nie nadszedł. – odsunęła dziewczynkę od siebie na długość ramion. – Nie zapominaj, istnieje dużo dzieci takich jak ty, które jeszcze nie czarują! Niedługo po rozpoczęciu roku są oblatane w magii jak cała reszta! Najważniejsze tylko, żebyś podczas zakończenia pierwszej klasy – czerwcu – umiała przyzwać swojego Opiekuna. Bez tego nie wejdziesz na pierwszy z ośmiu kręgów magii, rozumiesz? Do tego jednak jeszcze daleko. Zobaczysz! Za miesiąc czy dwa będziesz się śmiać z tej sytuacji i zastanawiać jaka byłaś głupia, że się o to zamartwiałaś! Obiecuję!

Daisy jednak nie wierzyła za bardzo w zapewnienia matki. To nie ona będzie musiała się stawić na egzaminie. To nie ona będzie musiała wypełnić zadania, których będą od niej wymagać egzaminatorzy. To już nie jest zatrudniony nauczyciel – korepetytor, to już dużo wyższa półka. Przełknęła głośno ślinę myśląc o tym co się stanie za kilka miesięcy. A to się stać musi. Każdy w królestwie wierzył, że Daisy pójdzie do najbardziej elitarnej szkoły na świecie. No, może nie każdy. Jedynie Utena – jej towarzyszka – służąca, z którą zaprzyjaźniła się od czasu gorączki, nie opowiadała jej ciągle o planach, jakie wobec niej już wymyślili wszyscy z całego państwa.

Jakby była rzeczą nie należącą do siebie! A może ja wcale nie chcę używać czarów? – pomyślała złośliwie dziewczynka. Zaraz potem powstydziła się takich myśli. Sprowadziłaby tylko wstyd na rodzinę. Jej magia nie jest tylko jej sprawą. Takie są koleje losu dla arystokracji. Westchnęła. Czasami wolałaby być kimś z ludu. 


Hejka! Nowy rozdział, jak obiecywałam, nadszedł! Piszcie, czy Wam się podoba i jak myślicie, czy Daisy zda egzamin do Akademii?


~MadokaAi

23.11.19 

Klątwa magiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz