Rozdział 9

432 29 3
                                    


3/4

Rozważałam nad jej słowami. Nie chciałam. Jestem zbyt dumna, żeby przegrać jakiś tam pojedynek z nic niewartym szczylem. Moja wilczyca milczy. Ciekawe dlaczego? Może ma ten jedne dzień w miesiącu, kiedy odsypia? Nie wiem. Jakoś mnie to nie obchodzi.

Wytężam słuch. Słychać kroki. Idą w stronę moich drzwi. Wstaję szybko z łóżka i staję przed nimi, chwytając delikatnie za klamkę. Kroki są coraz bliżej. Raz... dwa...

- Czego szukasz? - otwieram je tak szybko, że osoba idąca chwyta się za serce. Szare oczy ma szeroko otwarte. Przepełnione przerażeniem. I słusznie.

- Ja... ja...

- No ty..? - wywracam poirytowana oczami.

Mężczyzna odchrząkuje znacząco i przywdziewa stanowczy wyraz twarzy.

- Pani brat...

- Wzywa mnie? - przerywam mu delikatnie unosząc brew. Mężczyzna kiwa przecząco głową. Widać po nim, że jest czymś zdenerwowanym. Ale czym?

- Pani brat... On...

- Do cholery! WYKRZTUŚ TO Z SIEBIE! - ryknęłam zła. Nienawidzę kiedy wilk nie jest wstanie sformułować zdania. To takie irytujące....

- Został poważnie zaatakowany. Nie wiadomo przez kogo. Jest poważnie ranny...

Nie słucham go dalej. Odpycham go od siebie, trzaskając za sobą drzwiami i nie zdając sobie z niczego sprawy idę w kierunku doskonale mi znanym. Czuję go... Moje oczy przybrały czarny kolor. Jestem taka zła, że nikomu nie radzę wchodzić mi w paradę. Z hałasem wchodzę do domu Bet. Szukam tylko jednego. Tego zawszonego, wkurwiającego kundla.

Wchodzę bez pukania. Emanuje ze mnie jedynie nienawiść. Radzę mu, żeby miał doskonałą wymówkę.

- Samuel!!!!! - ryknęłam głosem Alfy na tyle głośno, że okna zaprotestowały z jękiem. Chwilę później widzę dobrze zbudowanego wilka w koszuli nocnej i ciemnych spodniach. Włosy koloru  orzechu ma rozczochrane a migdałowe oczy ewidentnie zaspane.

- Tak..?

- KIM. JEST. VENENOR?!?!?!

Moja kurwica nie zna granic. Beta mruga kilka razy powiekami wybudzony co bardzo mnie cieszy. Ściąga ciemne brwi i zamyśla się na chwilę.

- Jaki..? Och...

- No?!

- Przykro mi, ale... Morr zabronił mi...

- Gówno mnie obchodzi, co Ci zabronił! - ryczę. Odczuwam jak moje ciała w pewnym stopniu się przemienia. Zamiast zadbanych paznokci u dłoni mam czarne jak noc pazury, a rysy twarzy wykrzywione. Nie radzę mu, mnie bardziej prowokować.

- Jeżeli nie słyszałeś, to już Cię oświecę! - podchodzę do niego z jasnymi zamiarami - Morr, twój Alfa... Został zaatakowany i poważnie ranny leży w szpitalu, to teraz pytam CIEBIE.... GDZIE TY KURWA BYŁEŚ?!?!

Milczy. Jest przerażony. Nie wie co zrobić. Cisza przeciąga się, a ja słyszę zza moich pleców cholernie, dobrze mi znany głos.

- Alfa jest w stanie stabilnym. Wytropiłem i zabiłem owych włamywaczy. Nikomu już nie zagrażają.

Odwracam się błyskawicznie. Mam ochotę rzucić mu się do gardła. Rozszarpać je. Smakować jego gorącą krew..

- Kim ty kurwa jesteś?! - drę się na niego. Minimalnie się kuli. Zdaję sobie sprawę, że mówię głosem Alfy. Mam wyjebane czy ich przytłaczam czy nie. Jestem wkurwiona i nikt mnie nie uspokoi.

- Myślałem, że już wiesz...

PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz