Rozdział 13

334 27 0
                                    

~Venenor~


Walczyłem z Rosali. Nie rozumiem dlaczego. Co jej zrobiłem? Chciałem z nią tylko porozmawiać, czy to coś złego? Nie. Ona atakowała mnie, a ja ją. Musiałem się bronić, i nie zamierzałem dać jej fory. Skoro była Alfą i jest przez innych tak postrzegana, to niech pokarze na co ją stać.

~ Nie spuszczaj jej z oka! - warknął mój wilk. Rwał się jako pierwszy do bójki. Od dawna taki nie był. Kiedyś, nim jeszcze tutaj dotarłem, byłem tyranem. Okrutnym mordercą jakiego świat nie widział. Rudawa wilczyca o nietypowo pokaźnych rozmiarach atakowała mnie, wgryzając się w moje kończyny. To co robiła było bolesne. Nie okazywałem słabości. Nie tym razem. Pokazałem jej kim mogę być. Warczałem, wyłem i prychałem, kiedy zostałem przygnieciony przez Alfę do ziemi.

To nie było nic trudnego. Przynajmniej dla mnie. Wtedy wgryzałem się w którąś najbliższą mi łapę. Ona wyła tak głośno, aż uszy mnie zabolały. Odskoczyła ode mnie w bok cała się najeżając. Szczerzyła ku mnie swoje uzębienie. Z czarnymi oczyma krążyła wokół mnie. Sprawdzała. Węszyła.

~ Teraz! Teraz! - skandował mój wilk. Nie miałem zielonego pojęcia o co mu może chodzić. Skupiony byłem na niej. Chwila nieuwagi z mojej strony, mogłaby mnie przypłacić życiem.

~ Możesz to zrobić teraz!!!!

Zignorowałem go.

Kiedy miałem już ją znokautować przed nami stanął ogromny czarny basior z iście żółtymi oczami. Był zły. Mało powiedziane. Był wkurwiony! Jak na Betę, był silny. Znacznie większy i masywniejszy od Ros. To był Alfa. Tak samo jego siostra. I tego nie dało się zmienić.

Wyglądał na rozwścieczonego. Mierzył mnie morderczymi oczami. Poczułem się dziwnie. Nigdy tak naprawdę nie widziałem go w wilczej postaci. A teraz? Nawet Ros wydawała się zaskoczona. Ułamek sekundy nim rzucił mi się do gardła usłyszałem krzyk. Bardzo mi znajomy. Przesycony strachem. Ten głos mnie zgubił. Straciłem koncentrację.

- Venenor!

Poczułem jak mój wilk niknie. Choć ja cały czas byłem tym, czym teraz. Ten kobiecy głosik mnie zdekoncentrował.

I ta chwila pozwoliła Moreyowi mnie zaatakować. Poczułem ból. Przeszył mnie niczym strzała. Wgryzł się w moje ramię pewnie, aż do kości. Zawyłem. Ras leżała na boku z przymkniętymi powiekami. Powoli wracała do swojej ludzkiej postaci.

Nie wiem dlaczego, ale teraz, patrząc na nią poczułem się inaczej. Jakbym był pusty.

I tak w pewnym stopniu było. Morr atakował mnie z agresją, o którą bym go nigdy nie podejrzewał. Krwawiłem. Zbyt mocno.

Teraz przyszedł sen. Sen, który otulił mój umysł, przed Alfą. Przed Morrem.


PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz