O nie...

776 46 6
                                    

Rano po cichu wstałam, by nie obudzić Fell'a, po czym poszłam do kuchni. Kompletnie się nie wyspałam. Jak Boga kocham, jak dzisiaj nie da mi się wyspać, wyrzucę go z pokoju, niech śpi gdzie indziej. Zeszłam na dół po schodach, zobaczyłam że w kuchni ktoś stoi, pewnie jeden z szkieletów już wstał. Miałam rację, stał tam Blue i coś gotował, był niezły bałagan, nie powiem, ale nic nie powiedziałam, wkońcu on jako jedyny narazie ruszył swoje cztery litery by cokolwiek zrobić pożytecznego.
- Hej Blue! Co gotujesz? - przywitałam się z uśmiechem.
- Oh! Hej (T/I)! Robię taco, jestem pewny że ci zasmakuje! - Powiedział odwracając się do mnie - Już zaraz będzie gotowe, Może obudzisz resztę? Nie chce by kogokolwiek ominęły moje wspaniałe Taco! - Trochę bałam się ich budzić, niektórych ogólnie się bałam, Come on, wyglądają strasznie! Przynajmniej niektórzy. Np. Blue i Sans nie wyglądają strasznie. Właśnie, Blue wkońcu nazywa mnie po imieniu, a nie, "człowieku". Jakiś progres? No trudno, postanowiłam zacząć na spokojnie, od Sansa, ruszyłam do salonu. Leżał rozwalony na kanapie, widać było że głęboko spał. Podeszłam do niego.
- Wstawaj, zaraz będzie śniadanie - powiedziałam ciepło, lepiej jeśli będę miła, nie wyglądają na gości których warto mieć jako wrogów.
Spał dalej. Lekko nim potrząsnęłam, dalej brak reakcji. Westchnęłam, rozumiem, można głęboko spać, no ale proszę was, aż tak? Zaczęłam nim mocniej trząść. Jezu, jak mocno można spać?!
- PAPYRUS SSIE! - usłyszałam za mną krzyk należący do Nightmare'a. Papyrus? Kim on jest? Sans wstał jak na rozkaz, tyle że... jego oczodół było teraz takie niebieskie i miało dziwną poświatę. Nie powiem, wystraszylam się, w końcu wyglądało to dość strasznie. Sans zaczął się nerwowo rozglądać. Po chwili się uspokoił i jego oczodoły wróciły do normalności .
- Nienawidzę jak to robisz - powiedziała w stronę Nightmare'a, a ten się zaśmiał. Nie wiedziałam przez chwilę co powiedzieć, ale coś z siebie wykrztusiłam.
- Przepraszam, nie chciałam by to tak wyszło, poprostu chciałam cię obudzić i-
-Jest okej, to nie twoja wina - powiedział i wstał.
Jeśli już mam być optymistą, co nie zdarzało się często, to upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu, oboje wstali.

343 słowa, przepraszam że tak krótko, później będzie jeszcze rozdział jak się uda, jestem w miejscu w którym nawet Lte ledwo łapie, jak dam radę będzie częściej pisane. Dziękuję za głosy i komentarze ❤️

sanses x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz