Zjadłam. Jakby ktoś się pytał jak, to poprostu nie brałam jedzenia na język, odrazu połykałam. Obym po tym nie wymiotowała.
- Hej, kiciu - usłyszałam za sobą Fell'a.
- Tak? - Odwróciłam się, już nie zwróciłam uwagi na przezwisko, pewnie on i tak by mnie nie słuchał i dalej by mnie tak nazywał.
- Wiesz, każdy z nas, oprócz Blue, nie zjadł śniadania, nie chcemy się zatruć, wiesz jak to jest - no świetnie - Ugotowała byś nam śniadanie? - zapytał nawet się na mnie nie patrząc.
- Jasne, ale co powiesz dla Blue? - jednak nie chce go ranić, zachowuje się jak słodkie dziecko, stara się, nie powiem mu że źle gotuje.
- Jedzenie po kryjomu wyrzuciliśmy, najpewniej powiemy że nie najedliśmy się czy coś - powiedział drapiąc się za czaszką.
- Dobrze, co chcecie? - zapytałam westchnęłam.
- Cokolwiek co będzie dobre i zjadliwe - powiedział, po czym się uśmiechnął do siebie, już się boję - Zrób coś co jest tak słodkie jak ty - puścił mi oczko. Jest jakieś danie bez cukru? pewnie jest, muszę poszukać. A tak na serio to postanowiłam że zrobię naleśniki. Poszłam do kuchni i zaczęłam gotować.
- (T/I)! - usłyszałam Dream'a.
- O! Hej, mogę Ci w czymś pomóc? - zapytałam odwracając się do niego.
- Ja przepraszam za to co powiem - powiedział smutnym głosem.
- Coś się stało? - zaczęłam się bać. O co chodzi? Czemu on jest smutny?
- Chodzi o Nightmare'a. On.. on... - Nie mógł z siebie wykrztusić.
- Dream, o co chodzi? - zapytałam poważnie.
- On kogoś zabił - zamarłam. Co? On kogoś zabił? Na co ja się pisałam? Mam mordercę pod dachem!
- C-co? - niedowierzałam. Czy ja też mam się bać? Czy on zabije też mnie?
- Przykro mi, niestety obawiam się że znałaś tą osobę - powiedział patrząc na podłogę. Coraz bardziej się bałam. A co jeśli to mój chłopak? O nie... - Jej/jego imię to (I/W) (imię wroga dop. aut.).
On/a? Dlaczego miałby-? Nie rozumiem. Prawda, nienawidziłam go/ją całym sercem, ale jednak nikt nie zasługuje na śmierć!
- Mogę z nim pogadać? Jest gdzieś tu? - Mimo że się bałam, czas stawić mu czoła. Muszę z nim porozmawiać, nie mogę poprostu machnąć na to ręką i żyć dalej.
- Tak, jest w salonie - powiedział smutny. Poszłam Tam bez słowa. Oczywiście wyłączyłam gaz, by dom mi się nie spalił. Siedział zadowolony na kanapie. Był sam. Dobrze. Zamknęłam drzwi po wejściu.
- Czego chcesz? - zapytał, jego mina zmieniła się w znudzony grymas.
- Jesteś z siebie dumny, co? - Spytałam z pogardą w głosie - Sprawia Ci satysfakcję zabijanie innych? - pytałam dalej.
- Ten kabel coś ci nagadał, co? - przewrócił oczami.
- Słuchasz mnie w ogóle?! ZABIŁEŚ KOGOŚ - powiedziałam wściekła.
- Myślałem że się ucieszysz. I tak go/jej nie lubiłaś - uśmiechnął się.
- Ale to nie powód by kogoś zabijać! - krzyknęłaś - Był/a taki/a młody/a - powiedziałaś cicho. Chciało Ci się płakać. On/a miał/a rodzinę. Pewnie teraz wszyscy płaczą i planują pogrzeb.
- I co z tego? Był denerwujący/a - Jego uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił. Właśnie, czekaj moment.
- Skąd wiedziałeś że go/jej nienawidzę? - zapytałam patrząc w podłogę.
- Co? J-ja... - zaczął się jąkać - Nie powinno cię to interesować.
- Powinno! Sledzisz mnie czy co?! - krzyknęłam wkońcu się na niego patrząc.
- Nie ważne! - zniknął. Jasne! Najlepiej uciekać! Muszę się na czymś wyżyć. Muszę coś uderzyć, COKOLWIEK. Pełna złości zaczęłam walić pięściami w kanapę. Była brudna. Trudno.
- Dzieciaku, wszystko dobrze? - usłyszałam za sobą głos Sansa.
- Ty! Nie powiedziałeś mi nic! Kompletnie! Nie mogłeś mi powiedzieć na co się pisze?! Przyjęłam pod dach mordercę! Z dobrego serca dałam wam dom, a wy mi się odwdzięczacie w ten sposób?! - Byłam wkurzona. To nie jego wina, ale byłam taka zła że teraz mowiłam wszystko co mi wejdzie do głowy.
-...
Przepraszam. Proszę cię, nie wyrzucaj nas. Powiem Ci co wiem, tylko proszę - miał błagalny głos. Uspokoił mnie.
- Dobrze - powiedziałam lekko z wyrzutem. Usiedlismy na kanapie, na tej części która była czysta.
- Każdy z nas ma inną historie i przeszłość. My naprawdę nie mieliśmy łatwo. On też miał straszną przeszłość. To jest poprostu pisane w jego genach, on nie może tego zmienić. Niestety, czasami mu sie zdarza. Wiem że nie widać, ale on i reszta tych "złych" starają się jak mogą. Działają pod wpływem emocji - mówił smutno.
- Dobrze. Zostaniecie. Ale mam jeszcze jedno pytanie - które mnie bardzo ciekawilo, a tamten jakoś uciekał od odpowiedzi.
- Dobrze. Słucham.
- Skąd on wiedział że ta osoba jest moim wrogiem? - Zamarł, a jego "oczy" zniknęły. Wyglądał dziwnie.
- Jak odpowiem, to nas znienawidzisz.
- O czym ty mówisz?
- Dobrze. Odpowiem.
...
Potrzebujemy kobiecej ręki w naszym otoczeniu. My i moi kuzyni graliśmy. To był plan, Żebyś nas przyjęła, przyzwyczaiła się i żeby skończyło się na tym że u nas zamieszkasz.
- Co? - Nie bylam zła. Potrzebowali kobiecej ręki, huh?
- Szukaliśmy jakiejś dziewczyny która by się nadawała. Wyszliśmy na ulicę i szukaliśmy, wtedy pojawiłaś się ty, na jednej ulicy pomogłaś dla 5 osób. Od razu wiedzieliśmy że to będziesz ty, więc cię obserwowaliśmy - To już mi się nie podobało. Mimo że mieli niby jakieś uzasadnienie, to jednak mnie szpiegowali. Normalnie byłabym zła ale... jakoś jego towarzystwo mnie uspokajało.
- To chyba coś wam nie wyszło - zaśmiałam się lekko. Westchnął z najwyraźniej ulgą.
- Chyba tak - uśmiechnął się.
- Dobra. Czemu Nie. Jestem tu samotna tak czy siak - wzruszyłam ramionami. CZEKAJ CO? Jezu, na co ja się właśnie zgodziłam.
- Jednak jest jeden warunek.
- Jaki?
- Jak już u nas zamieszkasz, nie będziesz mogła odejść - Co? nie będę mogła odejść? ale tak, nigdy? - My, szkielety, szybko się przyzwyczajamy do różnych osób, twoje odejście mogłoby być dla nas wszystkich trudniejsze niż ci się wydaje. To nie tak że w ogóle nie będziesz mogła wychodzić, po prostu nie będziesz Mogła się wyprowadzić.
Miałam plan by zamieszkać z chłopakiem, gdzieś daleko. Jak się zgodzę mogę się z tym planem pożegnać, ale przecież będę mogła się z nim spotykać itp. A tak, to pomogę, cholibka wie ilu osobom.
- Dobrze - powiedziałam. Nie wiem czy powinnam to robić, ale czułam w głębi duszy że tak będzie dobrze.
- Dziękuję - powiedział i mnie przytulił. Trzymał może 5 sekund i puścił - Wyruszymy kiedy zechcesz - wyszedł.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że mam problem. Jak dochowam mojej tajemnicy? Co? Nie mówiłam wam? Pewnie mi gdzieś uciekło. Mam Szkieleta w szafie. Oczywiście nie dosłownie.
(dla nie kumatych, posiadać szkieleta w szafie, posiadać sekret którego nikomu nie chcesz wyjawić, dop. aut.)
Jestem masochistką.
Staram się to jakoś ukrywać, zachowywać się normalnie. Ale czasami chęć uderzenia się pięścią w głowę jest taka pociągająca~
Przepraszam.
Nawet mój chłopak o tym nie wie.
Dlatego mniej więcej miaszkam sama, jak mam gdzieś siniaki bo takich "przyjemnościach", po prostu nie wychodzę aż się nie zagoją. Jak ja im to powiem? A może poprostu będę to ukrywać?
Czekaj moment.
O cholibka.
Error mnie zabije.
Dalej nie dostał śniadania.1098 słów! Się rozpisałam, przepraszam że dopiero teraz tak z dupy o tym wspomniałam, ale zapomniałam ;_; Wybaczcie mi kiedyś, proszę :<
CZYTASZ
sanses x reader
Fanfictionmoja pierwsza opowieść x reader! Jest duża szansa że będę tego robiła więcej, ale na razie jest jedna. możecie proponować kogo w x reader chcecie zobaczyć! dzisiaj są to sansy x reader! ^-^