zamknij oczy, licz oddechy

356 38 31
                                    




Kilka miesięcy po przeprowadzce do Londynu, kiedy zacząłem czuć się źle, postanowiłem coś z tym zrobić. W końcu to było moje nowe życie, przepełnione pasmami sukcesów i mnóstwem forsy. Wstawałem wcześnie rano, biegałem przez godzinę, dbałem o dietę i tak dalej. Wszyscy obiecali, że to pomoże, od celebrytów po lekarzy. Trudno powiedzieć, czy faktycznie tak było w tych wszystkich przypadkach, o których wszędzie mówiono. Ja czułem się przez to jeszcze bardziej wyczerpany, ale przynajmniej nie miałem czasu, aby się porządnie załamać. Kiedy po kilku tygodniach w końcu z tego zrezygnowałem, pozostała mi już tylko pustka i kilogram przeterminowanego hummusu w lodówce.

Potem chodziłem do psychiatry. Znalazłem najlepszą lekarkę w mieście, same wspaniałe opinie i mnóstwo wyleczonych, szczęśliwych ludzi. I serio starałem się jej słuchać, postępować zgodne z jej radami, ale czasami odnosiłem wrażenie, że ta kobieta sama nie wie, co mówi. Z góry założyła, że mój przypadek jest taki jak inne i wyklepała swoją wyuczoną formułkę, za co ja jej zapłaciłem i wróciłem do domu w jeszcze gorszym stanie, niż przedtem. Dlatego dałem sobie spokój. Z góry założyłem, że wszystkiego już spróbowałem i absolutnie nic nie jest mi w stanie już pomóc.

Po raz kolejny znalazłem się w tej sytuacji, jednak tym razem było o wiele gorzej. Z dnia na dzień, z godziny na godzinę opuścił mnie człowiek, którego tak mocno pokochałem. Dla którego żyłem te... kilka tygodni? To nie było wcale tak długo, wystarczyło jednak, abym znalazł na powrót sens swojego życia.

I na co to wszystko? Here we go again.

Nim się wyrwałem z permanentnego szoku i zebrałem w sobie, aby zacząć dociekać powodu jego decyzji, było już za późno. Dawid spakował swoje rzeczy, odłożył klucz na stole i wyszedł. Po raz kolejny pustka w za dużym na mnie samego mieszkaniu. Po raz kolejny samotność, białe ściany i cisza. Byłem przerażony.

Mogło minąć tylko kilka minut albo wiele godzin. Kompletnie straciłem poczucie czasu. Kiedy w końcu podniosłem się z miejsca, z całych sił walczyłem, żeby tylko się nie rozpłakać jak pizda. Następne kilka godzin próbowałem się dodzwonić do Dawida, jednocześnie atakując go milionem smsów. Nie mógł mnie tak zostawić. Przecież nic mu nie zrobiłem, w żaden sposób nie skrzywdziłem...

Dlaczego więc tak postąpił? Czy mimo wszystko zrobiłem coś źle?

Tak, jak przewidziałem, tej nocy znowu nie spałem. Rano przywitał mnie widok podkrążonych, opuchniętych oczu, ziemistej cery i zmarszczonego czoła. Nie wiem, jak dotarłem do pracy. Nie wiem, co tam robiłem i jak wróciłem. Wiele następnych dni zlało mi się w jedno, zamazało, będąc niemożliwymi do odtworzenia.

Panie i panowie, stary Filip wrócił.








***








– Wyjaśnijmy sobie coś, okej?

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz robiłem pranie. Przez kilka tygodni zajmował się tym Dawid, okazało się, że był w tym o wiele lepszy ode mnie. Wiedział, jak dobrać temperaturę i tryb, jego pranie zawsze było pachnące i idealnie wysuszone. Kiedy musiałem się sam do tego zabrać... cóż. Miałem nadzieję, że spod marynarki nie widać pomiętej, wyglądającej jak wyrwana psu z gardła koszuli. Zawsze ktoś może uznać, że taki mam styl, że to forma buntu przeciwko normom społecznym. Czy coś tam.

T.J z drugiej strony wyglądał, jakby od tygodnia się szykował na to spotkanie. Idealnie wyprasowana koszula, dobrany krawat, ciemne włosy zaczesane do tyłu, dokładnie ogolona twarz. Wcale nie przypominał wraku człowieka, którym był jeszcze kilka tygodni temu. Tylko patrzył na mnie jakoś tak mniej łagodnie niż zwykle. I chyba domyślałem się, dlaczego.

listen before i go [taco hemingway x dawid podsiadło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz