witaj nieznajomy

512 41 47
                                    


Plejka: https://open.spotify.com/user/213s2zxe3ghwckigm3db4piwi/playlist/5idR1Lk54O21HucMjRGX0f?si=EniwB_zMSvKLjq1HUOkAVw




T.J wyszedł z mojego domu bardzo przerażony. Oczywiście rozumiałem, co czuje, ale nie mogłem mu pozwolić zostać. Piętnaście razy pod rząd powtarzałem mu, aby się o mnie nie martwił, nawet pocałowałem go na pożegnanie. Nie odwzajemnił pocałunku, tym razem już wiedział na 100%, że jest on bardzo nieszczery. Zdecydowanie musiałem przestać go świadomie ranić...

Kiedy zamknąłem za nim drzwi, przetarłem twarz dłonią. Była mokra od łez, do tego piekła niemiłosiernie. Nie musiałem się nawet przeglądać w lustrze, aby wiedzieć, że wyglądam strasznie. Zaczesałem włosy do tyłu, powtórzyłem sobie kilka razy pod nosem "weź się w garść, Fifi" i sięgnąłem po swój telefon. Musiałem odnaleźć Dawida, gdziekolwiek on teraz jest.

Jak ostatni debil, wybrałem jego numer telefonu. Oczywiście, że nie odbierze, durniu jeden, przecież miał wyrzucić telefon, który mu dałeś... Otworzyłem więc notatnik i zacząłem wypisywać wszystkie potencjalne lokalizacje, w których mogłem go znaleźć. Łącznie z klubem, w którym załatwiłem mu pracę. Gdzieś w połowie zorientowałem się, że to najprawdopodobniej najgłupszy pomysł pod słońcem. Londyn jest obrzydliwie duży, może teraz być na drugim jego końcu i siedzieć w ciepłym domku jakiegoś milionera, który jest równie nieświadomy sytuacji, co ja. Sama myśl o tym wywołała u mnie drżenie rąk, poczułem, jak powoli zbliża się kolejny atak paniki.

Ćwiczenia oddechowe po raz kolejny. Wdech, wydech, wdech...

Coś musiałem zrobić. Inaczej do końca oszaleję.

Ułożyłem sobie schemat i zszedłem na dół na parking, stwierdzając, że autem będzie szybciej, poza tym przeokropnie lało. Zacisnąłem przemarznięte dłonie na kierownicy, po raz pierwszy w życiu naprawdę się modląc, aby wszystko dobrze się skończyło. Happy ending to jedyne, czego wymagałem od mojego życia. Nie chciałem już dłużej być nieszczęśliwy.

Najpierw pojechałem do naszej restauracji. Zdążyłem przed zamknięciem, w środku była już tylko właścicielka, a gdy zacząłem ją pytać o Dawida, szczerze się zmartwiła. Nie potrafiła mi powiedzieć, kiedy ostatnio go tu widziała, ale na pewno byłem wtedy z nim. Naprawdę nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć, żeby się uspokoiła, dlatego szybko podziękowałem i wyszedłem. Następnym punktem były miejsca, gdzie zazwyczaj siedzieli bezdomni, ale na tyle widoczne, że mógłby tam grać. Paru z nich pokazałem nawet jego zdjęcie, lecz żaden z nich go nie kojarzył. Zostawiłem więc im trochę pieniędzy i pojechałem dalej.

Kiedy mijałem centrum, po moich policzkach znowu płynęły łzy. Z całych sił (po raz kolejny) starałem się nie rozbeczeć, wciskając paznokcie w kierownicę auta.

Odwiedziłem kilka miejsc. Było już bardzo późno, nigdzie jednak nie było ani śladu Dawida. Nie, żebym miał jakąkolwiek nadzieję, ale i tak zaczynałem tracić jej resztki. Ostatnim przystankiem na mojej liście był klub, w którym Dawid grał. Gdy wjechałem na parking zorientowałem się, że był pełen samochodów. Facet musiał zatrudnić kogoś nowego, skoro ciągle pękał w szwach...

...a może...?

Nie chcąc robić sobie zbytniej nadziei, czym prędzej wyszedłem z auta i podbiegłem do drzwi. Ledwo mogłem się przecisnąć do środka, a wewnątrz wcale nie było lepiej. Przez pierwsze kilka sekund próbowałem dopchać się bliżej sceny, bo z tyłu kompletnie nic nie widziałem ani nie słyszałem. Ktoś prawie wylał na mnie piwo, ktoś zaklął w moim kierunku, jeszcze ktoś inny prawie staranował mnie łokciami. W końcu się udało, przedostałem się odrobinę bliżej, wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na scenę.

listen before i go [taco hemingway x dawid podsiadło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz