Dni mijały spokojnie. Nauczyłem się unikać natrętnych sąsiadów i udawać przed szefem, że jestem zadowolony nie tylko z pracy, lecz i również własnego życia, które nawiasem mówiąc zahaczało o miano żartu, bądź ironi losu. W całym tym syfie trzymała mnie chęć ucieczki, od życia w mieście, dawnych kumpli, dziewczyn, które uważały się za moje "niedoszłe narzeczone" co w gruncie rzeczy było tak prawdziwe jak święty Mikołaj. Pragnąłem uciec od świata, w którym życie stało się jedną wielką gonitwą za karierą i pieniędzmi. Znajdując się w tym miejscu czułem się choć odrobinę bardziej wolny. Na tym odludziu z betonu, gdzie nawet psy nie chcą szczekać, a ludzie są tak szarzy, że można pomyśleć, iż wielki „Christian Grey" jest właśnie z tego osiedla. Tu nikt nie udawał. Byłeś smutny? To super! Co druga osoba w tym mieście to pesymista. Czujesz się przytłoczony szczęściem innych? Zapraszam w moje skromne progi, tutaj nawet słońce wydaje się być smutne. Choć zdarzają się wyjątki jak na przykład moja szurnięta sąsiadka. Dziecko tęczy i paprotek. Szczęśliwa na każdym kroku i kto by pomyślał, że za główny cel swojego życia obejmie próbę poznania mojego imienia.
- Witaj skarbie - usłyszałem przenikliwy ton Delilah'i. Spojrzałem jak siada przy barze i z uwodzicielskim spojrzeniem przegryza wargę.
- Witaj problemie.
- Zrobiłeś się strasznie nie miły.
Na jej słowa zaśmiałem się i pokręciłem z niedowierzaniem głową.- Zawsze taki byłem, jednak odkąd zaczęłaś grzebać w mojej przyszłości stałem się jeszcze bardziej sceptycznie nastawiony do twojej osoby - warknąłem - Co podać?
- To co zawsze. Nie udawaj już takiego złego i silnego chłopca. Masz kompleksy? Czy serio myślisz, że twoja postawa a'la „jestem panem tego świata i mam gdzieś opinię innych" jest w stanie mnie odepchnąć. Zostaniemy przyjaciółmi - mówi po czym zabiera z moich rąk kolorowego drinka - Narazie jesteśmy tylko znajomymi ale to szybko się zmieni.
- Nie jesteśmy niczym Delilah. Naprawdę cię nie lubię i im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla ciebie. Odpuść po prostu.
- Ani mi się śni. Idziemy dziś na nocny spacer. Wpadnę po ciebie koło północy.
- Czego nie zrozumiałaś w zdaniu „odpuść po prostu"? - spytałem unosząc jedną brew. Wbrew wszelkim pozorom była naprawdę ładna. Ciemne włosy, duże zielone oczy, zaróżowione policzki i nieodłączny kompan, czyli bordowa szminka dodająca jej pikanterii. W pewien sposób była również jedyną przyjazną twarzą w całym tym mieście, lecz nadal nie chciałem jej mieć blisko siebie. Uczucia to wróg numer jeden, a jeśli ona mogła by je obudzić machinalnie stawała się moim wrogiem - Wydaje mi się, że mówię do ciebie w prostym języku. Więc wytłumacz mi, po co mnie denerwujesz swoim towarzystwem?
- Też Cię uwielbiam skarbie - mruknęła w moją stronę - Tak sobie pomyślałam, skoro mieszkamy w tym samym budynku wypadałoby pójść razem na niezapomnianą imprezę - uniosłem jedną brew. Czy ona serio jest, aż tak głupia? - Żartuje tylko. Chcę wypić tyle żeby nie pamiętać nawet swojego imienia.
- Czy to oznacza, że znowu będziesz nocowała w moim mieszkaniu?
- Nie ma innej opcji skarbie - zaśmiała się i radośnie klasnęła w ręce na widok shotów, które postawiłem jej na barze.
Reszte godzin w pracy spędziłem ze swoją hałaśliwą i mocno już wstawianą sąsiadką. Gdy była w stanie upojenia można było ją uznać nawet za uroczą. Plątał jej się język i potykała się o wszystko zwalając to na małe skrzaty, które podobno nienawidziły jej za to jaka jest piękna i w tym miała racje. Była piękna, ale czy chciałem jej to powiedzieć. Szczerze? Po moim trupie. Wolę zginąć niż przyznać się przed nią, że uważam ją za pociągającą. Jeszcze sobie coś pomyśli i będę musiał użerać się z tą wariatką do końca swojego życia, bo się zakocha.
Wytarłem ostatni raz bar i zdejmując firmową koszulkę ruszyłem na zaplecze, by zabrać swoje rzeczy. Chwyciłem do ręki kurtkę i kluczki od samochodu. Wróciłem na salę szukając wzrokiem Del, która akurat w tym momencie była obmacywana przez jakiegoś typka. Zacisnąłem pięści, po czym ruszyłem w ich stronę, odpychając karka od dziewczyny. Ten po otrząśnięciu się, spojrzał na mnie złowrogim wzrokiem i już przygotowywał się do zamachu lecz go wyprzedziłem. Na dźwięk uderzenia sporej masy o podłogę, uśmiechnąłem się do siebie zerkając w stronę Delilah, która stała przerażona.
YOU ARE READING
Fool's Gold - C.H
FanfictionNigdy nie byłem typem chłopaka, który lubi się angażować. Nie byłem też pierwszym lepszym chamem z ulicy, na którego leciały wszystkie puste panienki. Byłem i jestem czymś nie do końca zrozumianym. Może to przez mój styl złego chłopca zamkniętego w...