Nocna zmiana była wybawieniem. Od parunastu dni nie sypiałem najlepiej, a że nocne spacery po mieszkaniu budziły chłopaków nie mogłem sobie na nie pozwolić. Teraz wreszcie mogłem podreptać między stolikami, czasem podawałem coś przy barze, a najczęściej po prostu chodziłem w kółko. Mike jako najlepszy kumpel musiał mieć cały czas na mnie oko, jednak dziś wartę trzymał Ashton, siedzący przy barze z paczką tanich papierosów. Jednak nie to najbardziej mnie martwiło. Przy jednym ze stolików siedziały koleżanki Del, niestety bez niej. Nie to, że chciałem z nią porozmawiać. Lecz może choć jej widok w jakimś stopniu ukoił by moją duszę. Brakowało mi jej przemądrzałej gadki o tym jak bardzo mylę się w kwestii nas, albo tego jak po swoich nocnych wyjściach rozpychała się w moim łóżku, wspólnego śniadania i jej troski o moją osobę. Brakowało mi każdego milimetra jej osoby.
Nie chciałem jednak się łamać. To była moja decyzja i musiałem z nią żyć, nawet jeśli było cholernie ciężko.- Co wam podać? - spytałem, podchodząc do stolika dziewczyn. One natomiast spojrzały się na mnie nieprzyjemnym wzrokiem. Jako pierwsza odezwała się El.
- Przeprosiny dla naszej kumpeli, która nie chce przez ciebie nawet wyjść z domu? - na jej słowa zawiesiłem głowę w dół i starałem się nie pokazać żadnych emocji.
- Niestety nie mamy tego w ofercie. Mogę jedynie zaproponować mojito albo shoty.
- Poprosimy shoty.
- Już podaję - siliłem się na jakiś uśmiech ale zamiast niego wyszedł nieprzyjemny grymas.
Szybkim krokiem postanowiłem się od nich oddalić i podejść do baru przy którym kucnąłem i nabrałem głębokiego wdechu. Nie wychodziła przeze mnie... już ją niszczę. Ashton który siedział obok, patrzył się ma mnie pytającym wzrokiem, a ja jedynie wzruszyłem ramionami. Potrzebowałem powietrza, zimnego kubła wody albo jej.- Możesz zanieść to za mnie? - spytałem z nadzieją przyjaciela - Siedzą tam jej koleżanki i nie mogę im spojrzeć w oczy bez ochoty rozwalenia sobie łba o ich stolik.
Blondyn westchnął pod nosem i ruszył z tacą w ich stronę. Dziękowałem mu w duchu za uratowani mnie przed kolejnymi wyrzutami sumienia. Powtarzałem sobie, że tak musi być, że nie mogę być przy niej. Jednak cały aż się rwałem by ponownie ją zobaczyć. Moje modły zostały wysłuchane, gdy weszła do lokalu, ubrana w skąpą sukienkę, z pomalowanymi ustami moją ulubioną szminką w kolorze dobrego wina. Wyglądała zniewalająco i nie mogłem się powstrzymać przed patrzeniem na nią. Mimo to coś się nie zgadzało. Przy jej boku stał tamten blondyn, którego ostatnio odstraszyłem. Trzymali się za ręce, a on patrzył na mnie zwycięskim wzrokiem. Wszystko we mnie się gotowało, miałem ochotę podejść do nich, wyszarpać ją z jego uścisku i zabrać do domu. Przepraszać całą noc i powiedzieć co czuje. Choć tak będzie lepiej.. ona z nim. Uśmiechała się od ucha do ucha i nie wyglądała jakby coś ją zraniło. Jej koleżanki przywitały ją piskami szczęścia, a ja wciąż stałem wpatrzony w nią jak w obraz z najlepszej galerii sztuki. Przysięgam, że w tym momencie mogłoby stać tu tysiąc modelek, a ja wciąż patrzyłbym na nią. Przy moim boku pojawił się mój przyjaciel i gestem pocieszenia poklepał mnie po plecach.
- Nie dziwie się, że straciłeś dla niej głowę. Pamiętaj tylko, że chciałeś zapomnieć, a w tym momencie stoisz jak baran śliniąc podłogę.
Wytrącając się z transu wróciłem za bar. Nie mogłem pokazać, że mi zależy. Jednak nie mogłem powstrzymać się przed zerkaniem w ich stronę. Ramię blondyna spoczywało na jej barkach. Co jakiś czas szeptał jej coś na ucho, a ona się śmiała. Pomachała w moją stronę przywołując do stolika. Ash jakby wyczuwając moje spięcie poszedł przyjąć zamówienie za mnie. Mam u niego wielki dług. Po liście zamówionych drinków mogłem przysiąc, że planowali się porządnie upić. Z każdym wysączonym napojem mogłem ujrzeć jak ten pieprzony amant coraz bardziej się do niej klei. W końcu ruszyli na parkiet gdzie jego ręce błądziły po jej ciele. I tego było już za wiele, nie zwracając uwagi na krzyk loczka i proszenie bym tego nie robił. Ruszyłem w ich stronę odpychając blondyna od Del. W jej oczach mogłem dostrzec szok i strach. Nie przejmując się tym ani trochę uderzyłem w twarz tego dupka i chwytając dziewczynę za nadgarstek pociągnąłem ją w stronę zaplecza, gdzie zamknąłem drzwi i przypadkiem ją do nich.
- Nigdy kurwa więcej nie pozwól by ktoś poza mną cię dotykał - wysyczałem, chwytając w dłoń jej podbródek. Wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać i dopiero w tym momencie zauważyłem, że się trzęsie. Odwaliłem niezłe przedstawienie - pomyślałem, robiąc coś co jeszcze bardziej ją zaskoczyło.
Moje usta znalazły jej i choć na początku wydawało mi się, że całuje się z poduszką oddała pocałunek, wplatając swoje palce w moje włosy. Podniosłem ją z ziemi, przez co owinęła swoje nogi wokół mojego pasa. Posadziłem ją na stoliku i pozwoliłem na to by wpakowała swoje dłonie pod mój t-shirt. To nie był delikatny pocałunek. Nie poprosiłem subtelnie o dostęp do jej ust, a nasze języki nie tańczyły. Wyglądało to bardziej jak wojna. Wojna o dominację, którą pozwoliła mi wygrać całkowicie oddając się w moje ręce. Jej głuchy jęk przywrócił mnie do rzeczywistości, więc delikatnie się od niej odsunąłem, poprawiając kosmyki włosów, które wypadły jej z warkocza. Miała zaróżowione policzki i rozmazaną szminkę. Wyglądała jak Joker choć mimo to była wciąż zniewalająco piękna.- Poczułeś coś? - spytała z nadzieją w głosie. Tym razem nie miałem zamiaru kłamać i pozwolić po raz kolejny by mnie zostawiła.
- Wszystko. Poczułem wszystko... tak samo jak za pierwszym razem.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, po raz kolejny obdarowując mnie pocałunkiem, który z wielką chęcią oddałem.
*
Wyszliśmy z zaplecza zaraz po tym gdy już się ogarnęliśmy. Musiałem zmyć z siebie jej szminkę, a ona ponownie się wymalować i poprawić włosy. Przepuściłem ją w drzwiach i obserwowałam jak wraca do stolika swoich koleżanek z wypiekami. Luke gdzieś zniknął, a Ashton patrzył na mnie znaczącym wzrokiem.
- Przez twoje niezdecydowanie przegrałem zakład z Mike'iem. Dupek postawił na to, że ulegniesz od razu gdy ją zobaczysz i się nie pomylił. Ja wierzyłem w ciebie bardziej i wyszedłem na tym gorzej.
- O co się założyliście?
- Butelka whisky.
Przewracając oczami, wyjąłem jedną za baru i dałem blondynowi. Ten jedynie puścił mi oczko i przysunął ją bliżej siebie. Gdy nie patrzyliśmy do baru podeszła Delilah. Uśmiechnąłem się do niej i gestem ręki wskazując na chłopaka powiedziałem:
- To Ash, mój przyjaciel.
- Miło mi cię poznać - wymamrotała - Nazywam się Del i jestem..
- Moją dziewczyną.

YOU ARE READING
Fool's Gold - C.H
FanfictionNigdy nie byłem typem chłopaka, który lubi się angażować. Nie byłem też pierwszym lepszym chamem z ulicy, na którego leciały wszystkie puste panienki. Byłem i jestem czymś nie do końca zrozumianym. Może to przez mój styl złego chłopca zamkniętego w...