2

18 2 0
                                    

Posprzątanie całego syfu, który panował w tym mieszkaniu zajęło mi trzy dni. Tyle samo co dowiedzenie się paru ciekawych rzeczy o moim nieproszonym gościu. Mieszkała piętro nade mną i słuchała niewyobrażalnie smutnej muzyki, co irytowało mnie każdego dnia coraz bardziej. Cały dzień siedziała w domu, najczęściej w czyimś towarzystwie, ale te osoby nigdy nie zostawały na noc. Wieczorami było słychać trzaskanie drzwi i jej ciężkie kroki, gdy szła do łazienki, by wziąć kąpiel. Miała niezwykle wkurzający nawyk, by śpiewać za każdym razem gdy gotuje i wydaje mi się, że uwielbiała upuszczać wszystkie rzeczy na podłogę, by w jej mieszkaniu zapanował jeszcze większy hałas. A co robiłem w tym czasie ja?
Słuchałem każdego dźwięku, leżąc na kanapie wśród pustych butelek. Dałem sobie tydzień na opłakanie swojej marnej egzystencji, ale gdy wczoraj wydałem ostatnie drobniaki na wino i nowe struny do gitary, stwierdziłem, że najwyższa pora, by się ruszyć. Sprzątanie nie było takie złe jak szukanie pracy. Oczywiście miałem zapewnione stanowisko w firmie ojca, no ale powiedzmy sobie szczerze. Kto by chciał męczyć się cały dzień w garniturze z wiszącym nad tobą przełożonym? Na pewno nie ja. Z braku możliwości została mi praca w jakimś barze dla typów spod ciemnej gwiazdy. Rozlewanie piwa i co jakiś czas przetarcie stolika wydawało się być kuszącą opcją, lecz wizja conocnych bójek odejmowała uroku tej pracy. Jednak pomimo wszystkich przeszkód cieszyłem się na pierwszą noc w nowej robocie.
Stanąłem przed dużymi metalowymi drzwiami, które po chwili się przede mną uchyliły. Stał w nich potężnie zbudowany mężczyzna - taki, który jednym ciosem zrównałby mnie nie tylko z ziemią ale również piwnicą, która znajdowała się pod nami. Bar wyglądał na opuszczony, bądź poważnie zaniedbany. Śmierdziało tu tanimi papierosami, alkoholem i spoconymi typami. Panienki, które tu przesiadywały były prawdopodobnie warte tyle co najtańszy alkohol w tym lokalu. Brudne, mało urokliwe i w za skąpych ubraniach. To nie przeszkadzało naszym stałym bywalcom, by obmacywać je na każdym kroku. Nie mogę ukryć, że aż zbiera mi się na wymioty gdy widzę taką scenkę.

- Witam serdecznie - przywitałem się ze stojącym na barze właścicielem. Ten tylko skinął głową w stronę paru dziewczyn siedzących przy końcu blatu, całkowicie zlewając moje chęci rozmowy. Nie żebym oczekiwał, że zostaniemy najlepszymi kolegami. Jednak przywitanie się wydawało się być na miejscu.

- Trzeba je obsłużyć, tylko nie bądź dupkiem. Rzadko mamy tu takich ładnych gości.

- Będę jak cukierek - warknąłem. Cukierek z trutką - pomyślałem przybierając na twarz najbardziej sztuczny uśmiech jaki potrafiłem wymusić.

Wskoczyłem szybko na zaplecze zdejmując skórzaną kurtkę, zostając w samym t-shirt'cie. Narzuciłem na ramię ścierkę i chwytając do ręki notes, skierowałem się ponownie w stronę baru. Podchodząc do klientek, zauważyłem wśród nich moją irytującą sąsiadkę od oper mydlanych. Tak coś sobie myślę, że jednak mogłem zostać w domu. Na co komu praca i pieniądze, skoro można mieć święty spokój.

- Dobry wieczór pięknym paniom - powiedziałem byle jak, uśmiechając się sztucznie - I tobie Delilah.

Dziewczyna pokiwała głową z niedowierzania i zaśmiała się. Spojrzałem na nią spod ukosa, a ona tylko puściła mi oczko.

- Dobry wieczór skarbie - mówiąc to wyglądała na szczerze rozbawioną. Przegryzłem wnętrze policzka, myśląc o jej ustach pokrytych przezroczystym błyszczykiem. Cholera... jakby nie mogła wyglądać gorzej. Uroda dobrana do charakteru byłaby idealna. Wtedy nawet bym na nią nie spojrzał.

- Więc skoro wszystkie uprzejmości mamy już za sobą, to przejdźmy do tego momentu, w którym mówicie mi co zamawiacie.

Delilah spojrzała na swoje koleżanki i uśmiechając się szeroko powiedziała: "20 shotów czystej". O mało się nie przewracając, zacząłem im się przyglądać. Były w czwórkę. Co dawało pięć kolejek na głowę na sam wstęp. Przecież to je zabije na starcie. Uniosłem jedną brew czekając, aż któraś powie, że to tylko żart. Nie doczekałem się.

- Chcemy się upić skarbie - powiedziała, uśmiechając się szeroko - To jak? Pomożesz nam spełnić nasze marzenie?

Przewracając oczami, napełniłem dwadzieścia kieliszków, podsuwając je im pod nos. Teraz zostało mi jedynie czekać na nadchodzący zgon i wynoszenie pijanych zwłok z lokalu.

Skończyło się tak jak myślałem. Dwie dziewczyny pojechały szybciej do domu jakąś taryfą. Ostatnia koleżanka została odebrana przez swojego jak mniemam chłopaka, a śpiąca Delilah leżała na barze, z kieliszkiem w dłoni. Wypiły dziś więcej niż niejedni faceci. Aż szok, że nie było trzeba wzywać karetki, by je zabrali na płukanie żołądka.
Gdy kończyła mi się zmiana, stwierdziłem, że nie mogę zostawić tak po prostu królowej hałasu na barze, z posklejanymi przez jakiś alkohol włosami. Wyglądała jak tysiąc nieszczęść i mogę się założyć, że jutro będzie miała ciężki poranek.

- Wstawaj Delilah, jedziemy do domu.

Dziewczyna mruknęła coś w odpowiedzi i wstając ze stołka barowego, upadłaby na ziemię gdybym jej nie złapał w ostatniej chwili. Nie mogąc patrzeć na to jak się wlecze, wziąłem ją na ręce, niosąc w stronę auta w stylu panny młodej. Wsadziłem ją do pojazdu, zapinając jej pas bezpieczeństwa. Spojrzałem na jej rozmazany makijaż, po czym odgarnąłem czarne kosmyki z jej twarzy.
Droga do domu była krótka i obyła się bez dodatkowych atrakcji. Gdy już wtargałem na plecach moją "sympatyczną koleżankę" na to cholerne szóste piętro, zdałem sobie sprawę, że nie miała przy sobie żadnej torebki. Pewnie, któraś z jej koleżanek musiała zgarnąć ją przez pomyłkę.

- Niech to szlag - mruknąłem do siebie, kierując się w stronę mojego mieszkania. Ta dziewczyna na własne życzenie sprowadza kłopoty nie tylko na siebie, ale też na mnie. Powinna mieć na drugie imię "Problem". Pasowało by idealnie.
Sprowadzanie jej ze schodów było jeszcze gorsze niż targanie jej tam. Była jak galareta, ledwo trzymałem ją w objęciach, choć wolałbym trzymać na jej miejscu zgrzewkę piwa. No kurde nawet dwie! Ale nie... muszę trzymać tą nawaloną panienkę, bo zachciało mi się bawić w bohatera.
Położyłem ją na łóżku, po czym zdjąłem jej buty i bluzę, którą miała na sobie. Mruknęła pod nosem coś niezrozumiałego i wtuliła twarz w poduszki. Zaśmiałem się szczerze pierwszy raz od dłuższego czasu. Wyglądała jak śpiąca czterolatka. Rozwalona na całym łóżku, mimo swojej drobnej postury. Zdjąłem jej buty i przykryłem kocem. Czekała mnie dziś noc na niewygodnej kanapie. Westchnąłem głośno, idąc w kierunku kuchni. Wyjąłem z lodówki piwo, tak mocne, że jest spora szansa, że wyrosną mi od niego włosy na klacie. Było paskudne, ale zimne. Choć w tym przypadku mało to pomagało. Nie wiem co mnie podkusiło by je kupić... a nie. Jednak coś sobie przypominam. Mogło mieć to związek ze śmiesznie niską ceną i śliczną blondynką, która zachęcała mnie do skorzystania z promocji. No i nie oszukujmy się, zadziałało. Tak więc teraz mam jeszcze pięć butelek w lodówce, które tylko czekają, aż je wypiję.
Po wzięciu prysznica i wypiciu tego cholerstwa, położyłem się na kanapie, czekając aż zmorzy mnie sen. 5 minut... 10... 20.... 30. No nie dam rady! Wkurzony ruszyłem w stronę sypialni. Dziewczyna spała na jednej połowie, więc bez większego zastanawiania położyłem się obok. Zabrałem jej trochę koca i przymknąłem oczy. Gdy już zasypiałem, poczułem jak się we mnie wtula i gdybym nie był już tak strasznie zmęczony, odepchnąłbym ją. Lecz teraz było mi wszystko jedno. Do momentu, w którym nie ślini mi ramienia może tak spać.

Obudziło mnie słońce wdzierające się do pokoju. Przetarłem oczy, po czym zobaczyłem puste miejsce obok. Przeciągnąłem się szybko i narzucając na siebie koszulkę, ruszyłem w stronę kuchni. Krzątała się w niej dziewczyna. Wyglądała całkiem dobrze, jak na to ile wczoraj w siebie wlała.

- Cześć - przywitałem się, skupiając tym samym na sobie jej uwagę.

- Dzień dobry skarbie. Wiesz może gdzie moja torebka? Chciałabym już iść do domu.

- W nocy zadawałem sobie to samo pytanie. Uwierz, że gdybyś miała przy sobie klucze, twoja noga nie przekroczyłaby nawet progu tego mieszkania. - powiedziałem oschle.

- Nie bądź taki wredny, bo i tak to na mnie nie działa - mruknęła, siadając przy stole - Może w ramach podziękowań za nocleg zrobię śniadanie?
 
Nareszcie powiedziałaś coś interesującego ~ pomyślałem, siadając na przeciwko niej.

- Biorę to za tak - zaśmiała się, podchodząc do lodówki. Wyjęła z niej jajka, pomidory i resztki jakiejś szynki - Czy zdradzisz mi w końcu swoje imię?

- Jeszcze nie, ale obiecuję ci, że gdy je poznasz nie będziesz mogła mnie wyrzucić ze swojej głowy.

Fool's Gold - C.HWhere stories live. Discover now