4

14 1 0
                                    

Dni mijały. Przeciekały nam przez palce i wydaje mi się, że coraz mniej czasu spędzałem w samotności. Czy moje demony były przy mnie? Bez przerwy, jednak potrafiłem je ukryć prawie tak dobrze jak własne uczucia. Delilah stała się nieodłączną częścią każdego dnia. Coraz rzadziej bywała w barze po przykrym spotkaniu z tamtym typem, lecz postanowiła się zaprzyjaźnić. Więc często pozwalała sobie na odwiedziny w moich skromnych progach. Coś o moim życiu? Wciąż było niezmiennie szare i pełne błędów, za które przyjdzie mi jeszcze zapłacić.

- Nie wygłupiaj się i daj mi pomóc! - krzyczała jakbym conajmniej starał się ją zabić.

- Proszę cię nie krzycz i tak już wszystko mnie boli. Nie potrzebuje dodatkowo migreny.

Jej bojowniczy charakter nie potrafił udźwignąć wagi mojego przeziębienia. Dziewczyna nie rozumiała, że potrafię sobie radzić sam w takich sytuacjach i za wszelką cenę miała w planach wejść mi w tyłek swoją dobrocią.

- Masz wysoką gorączkę i ledwo co oddychasz. Rozumiem, że jesteś zbyt „bad" żeby przyjąć czyjąś pomoc ale ja mam to gdzieś. Idę do apteki po jakieś tabletki, a potem zrobię ci zupę żebyś się rozgrzał. Ty w tym czasie postaraj się nie umrzeć i leż w tym cholernym łóżku skarbie! - była cała czerwona ze złości co dodatkowo mnie rozbawiło, mimo to starałem się zachować powagę - Nawet nie mogę poważnie na ciebie nie krzyczeć bo nie znam twojego cholernego imienia!

Teraz już śmiałem się w głos, widząc jej wzburzoną minę. Jej brwi zmarszczyły się tak bardzo, że jeszcze milimetr i przybiłyby ze sobą piątkę. Wyglądała tak komicznie, że nie mogłem się powstrzymać przed patrzeniem na nią.

- Calum.

- Co Calum? - warknęła.

- Nazywam się Calum.

Jej twarz momentalnie zmieniła wyraz. Była zaskoczona prawie tak samo jak ja. Spodziewałem się, że po pewnym czasie odpuści sobie naszą znajomość a ja spokojnie będę mógł żyć dalej. Jednak widząc jej zapał i wiedząc jak jest cholernie uparta i tak mam świadomość że kiedyś dowiedziałaby się tego jak się nazywam. Po co więc zwlekać? Dziewczyna nagle pisnęła i rzuciła się w moją stronę. Przycisnęła policzek do mojej klatki piersiowej i postanowiła zmiażdżyć mi wnętrzności swoim chwytem niczym boa dusiciel. Jej reakcja była.. urocza? Nie wiem jak mam do końca to określić. Ostatni raz tak blisko z dziewczyną byłem w liceum. Nie chodzi tu o jakikolwiek kontakt fizyczny, tego mam pod dostatkiem. Jednak chodzi mi o przyjaźń? Dziwnie było nie czuć się komuś obojętnym.

- Och no daj już spokój, to tylko imię. Nie róbmy z tego nie wiadomo jakiego przedstawienia. - dziewczyna jakby rozumiejąc aluzje, odsunęła się delikatnie. Na jej twarzy widniał uśmiech, a ja miałem wielką ochotę ją pocałować.

- Dziękuje że w końcu mi powiedziałeś.

Wymamrotała i nie zwlekając dłużej już w lepszym humorze poszła na zakupy. Chwile jeszcze obserwowałem drzwi jakby licząc, że za moment wróci jednak po paru minutach poddałem się. Chwyciłem się za głowę i ciągnąć delikatnie za włosy przemyślałem co właśnie zrobiłem. Teraz mam więcej niż sto procent pewności że nie odpuści, a ja będę musiał się z nią użerać przez bardzo długi czas.

*tydzień później*

Przeziębienie pojawiło się tak szybko jak zniknęło. Nafaszerowany tabletkami i prawie nie jadalnymi zupami swojej sąsiadki spędziłem pare dni. Mimo to jej upierdliwa natura szybko postawiła mnie na nogi i bez problemu mogłem wrócić do pracy bez obawy przed nagłym zgonem w tak obskurnej melinie.

Zmywałem właśnie blat gdy zobaczyłem Del i jej koleżanki zmierzające w moją stronę. Nie lubiłem ich z dość oczywistego powodu. Zachowywały się paskudnie nieodpowiedzialnie i o ile upicie się w barze nie jest niczym złym to upicie się w miejscu gdzie przychodzą sami przestępcy bądź alkoholicy nie jest wyśmienitym pomysłem i wymaga potępienia.
Dziewczyny usiadły na stołkach przede mną i przyglądały mi się badawczo. Prośba szefa o bycie miłym nie została ponowiona więc nie ma opcji, że będę się do nich szczerzył jak idiota.

- To co zawsze? - spytałem, wyciągając kieliszki. One jedynie pokiwały głową i zerkały w stronę trzech chłopaków mniej więcej w moim wieku, którzy siedzieli w rogu sali. Delilah dostrzegając ich uniosła jedną brew i przełknęła głośno ślinę.

- To Luke? - spytała jedna, a ja z powodu braku ciekawszych rzeczy do roboty zacząłem podsłuchiwać - Zmienił się odkąd ostatni raz go widziałam. Podobno wrócił do miasta na stałe. Del to twoja wielka szansa! - zapiszczała, zwracając uwagę wszystkich na swoją osobę.

- Oh zamknij się El! Kogo obchodzi Luke? Zostawił mnie wieki temu dla jakiejś szmaty z innego miasta. To on stracił szansę, nie ja.

- Mimo to musisz przyznać, że wygląda apetycznie.

Dziewczyna jedynie prychnęła i nie czekając na resztę zaczęła pić. W tym samym czasie ten cały „Luke" aka ciasteczko do schrupania cytując Holly zaczął niebezpiecznie zbliżać się w naszą stronę. Widziałem jak moja przygłupia sąsiadka cała się spina i jakby zaczyna się modlić mając nadzieje, że nasz kolega odejdzie. Ten jednak pokrzyżował jej plany i minutę później siedział już na stołku obok niej.

- Dela! Jak dawno się nie widzieliśmy. Muszę ci powiedzieć, że odkąd cię tu zobaczyłem nie mogę oderwać od ciebie wzroku. Jesteś cholernie seksowna.

Prychnąłem na słowa blondyna co najwidoczniej mu się nie spodobało ponieważ próbował zabić mnie wzrokiem. Dziewczyna spojrzała się na mnie błagalnie, a ja jako bohater tego dnia wyszedłem zza baru i stając przed dziewczyną, zmierzyłem z góry do dołu tego chłoptasia.

- Chyba nie jesteś tu mile widziany - warknąłem - lepiej żebym nie widział jak się koło niej kręcisz.

- A ty to kto? Że tak pozwolę sobie się spytać. Byle barman nie będzie mówił mi co mam robić.

- Mój chłopak - wymamrotała dziewczyna i nie wiem kto był w większym szoku. Ja, on czy jej koleżanki, które siedziały z otwartymi ustami. Widziałem w jej oczach rozczarowanie. Pewnie spowodowane jego osobą. Przed koleżankami chciała udawać, że ten chłopak wcale jej nie obchodzi ale można było wyczuć między nimi napięcie.

- Dlatego z łaski swojej odpierdol się od mojej dziewczyny - mój głos był pewny siebie i oh bogowie z indyjskiej knajpy, sam bym sobie uwierzył w moją grę aktorską.

Blondyn uniósł ręce w geście obronnym i wstając z miejsca wrócił do stolika. Mimo to wciąż na nas zerkał więc pod wpływem impulsu, objąłem twarz dziewczyny rękoma i przycisnąłem swoje usta do jej. Była zdezorientowana ale oddała pocałunek, z zdwojoną siłą. Przyciągając mnie do siebie jakbym miał jej gdzieś uciec. I byłbym głupi gdybym chciał to zrobić. Ten pocałunek był dobry, bardzo dobry. Aż zacząłem żałować każdej sekundy gdy moje usta nie znajdowały się na jej.
Oderwałem się od niej po omacku, widząc że natrętny ex nie zwraca już na nią uwagi. Dziewczyna natomiast miała czerwone policzki, a jej zęby delikatnie skubały dolną wargę. Przysięgam, że gdyby nie chrząknięcie szefa za moimi plecami po raz kolejny bym się na nią rzucił.

Sytuacja z pocałunkiem skończyła się jedynie upomnieniem i zbiciem piątki bo wyrwałem „dobry towar". Reszta wieczoru minęła spokojnie. Dziewczyny gadały jak najęte aż w końcu nie odpadły. Jedynie Del siedziała prosto i było widać, że unikała większości stawianych przed nią kolejek. Kończyłem zaraz zmianę więc zaproponowałem jej podwiezienie do domu. I gdy już staliśmy na moim piętrze dziewczyna spojrzała się na mnie i spytała:

- Poczułeś coś podczas tego pocałunku? Bo ja tak.

- Nie.

Delilah natychmiastowo pokiwała głową jakby nie chciała wierzyć w moje słowa i odeszła. Stałem tam jak głupek choć wiem, że powinienem za nią pobiec. Podczas pocałunku poczułem wszystko. Jakbym czekał na niego całe swoje zasrane życie ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Wszystko czego się kiedykolwiek dotknąłem zamieniało się w popiół. Bałem się, że z nią będzie tak samo, a nie zasługiwała na to by kiedykolwiek zostać złamaną przez tak wielkie nic jakim byłem ja. Więc zwieszając głowę w dół wróciłem do mieszkania, pozwalając by moja przeszłość znowu mnie pochłonęła.

Fool's Gold - C.HWhere stories live. Discover now