Rozdział 7: Mistrzowie wypraw z Włocławka

19 1 1
                                    


- Młotogrzmocie! Chyba pomysł mi nasunął się zacny, acz odważny i niepewny...

Ustawiony w pozycji bojowej, z toporem w ręku i malunkiem bojowym na twarzy, król barbarzyńców spojrzał na niego z zakłopotaniem.

- Nie sądzisz, Piastomiocie, że teraz nie jest zbyt odpowiedni czas na to, by mi go przedstawić? Przecież...

Dokończyć jednak nie zdążył, gdy pod ich stopami karmazynowy grunt Marsa zadrżał i spowodował zasyp, który odsłonił wielki kanion. Ukryty w samym jego sercu mroczny cyber-tyranozaur ryknął, splunął jadem na porwane dziewice, a następnie odpalił rakietowe nogi, wzbił się w powietrze i wylądował tuż przed bohaterami.

Młotogrzmot, przywołując berserkerski szał Torunia, rzucił się na niego z toporem. Bolesław jednak stał nieruchomo, wciąż w swych myślach pogrążony.

- Bo widzisz... podróżujemy już od jakiegoś czasu, lecz nie czuję, bym zbliżał się do zrozumienia mocy Przyjaźni...

- Zapewne to ciekawe przemyślenia... - ryknął Młotogrzmot, gdy w ostatniej chwili udało mu się uniknąć potężnego tupnięcia metalowej bestii. – Lecz nie mógłbyś ich mieć nico później? Nie ukrywam, że pewna pomoc by mi się przydała...

Bolesław zbył jednak jego słowa, tak jak zbył jadowy ryk dinozaura. Wszelcy mędrcy, jacy go za młodu uczyli, radzili niezmiennie, by koncentrował się on na jednej rzeczy, a jako że właśnie na myślenie mu się zebrało, myśleć dalej postanowił.

- Dotychczas widziałem jej potęgę raz tylko – kontynuował – gdy poznałem cię na przedmieściach Torunia. Z tego wnioskuje, że Przyjaźń nie jest czymś, co powstać samo z siebie może, a co potrzebuje do swego istnienia przynajmniej dwóch organizmów...

- Teoria to śmiała. A teraz bierz swój miecz i mi tu wsparcia udziel! – warknął Młotogrzmot, ciskając laserowy topór wprost w łeb oponenta.

- A zatem, skoro Przyjaźń takim właśnie pasożytem jest, aby rozwijała się prężniej, więcej nosicieli potrzebuje. A jako – tu uchylił się, by uniknąć lecącego w jego stronę fragmentu nagolennika Młotogrzmota, który właśnie o skałę ciśnięty został – że do znamienitego Włocławka zmierzamy, tam też tych nosicieli znajdę.

- Piastomiocie! – ryknął ledwie zrozumiały barbarzyńca, dławiący się swą krwią, gdy w chwili ostatniej odbił potężny szpon. – Myśli to zacne, acz czasu teraźniejszego nie warte! Bitwa przed tobą się toczy, a tyś ARGHHHHHHH! – zakrzyknął, gdy tyranozaur podniósł go nad ziemię Marsa.

- A to znaczy, że wyprawę muszę zorganizować! – rzekł doniośle. – Tak! Zwołam poszukiwaczy przygód, łotrów szlachetnych, magów mądrych i białymi czarami władających, kapłanki czcigodne, błędnych rycerzy, minstreli o jedwabnych głosach i wraz z nimi wyruszymy potęgę zgłębiać!

- BOLESŁAWIE! Jak się nie pospieszysz, tą liczbą mnogą w stosunku do nas nie będziesz tak pewnie władać! – zakrzyknął, gdy uniesiony został nad otwartą paszczę drapieżnika.

Książę przeanalizował jeszcze dogłębnie swą logikę, a gdy skazy w niej nie znalazł, zakrzyknął triumfalnie:

- I wtedy, gdy drużynę mieć będziemy zacną, nawet plugawe wojska JungunGuna nas nie zatrzymają! Co uważasz, mój druhu?

- Ugrhhhyjjhuhaa... - dobył się ledwo słyszalny głos wydobywający się z brzucha bestii.

- Tak też myślałem. Zatem zbierać musimy się szybko i do Włocławka ruszać! Młotogrzmocie! Wybywamy! Młotogrzmocie! Młotogrzmocie...?

Laserowa Potęga Imperialnych OrłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz