Plugawa ociekająca lawą i napędzana mrocznymi silnikami planetoida kierowała się w stronę spokojnego imperialnego miasteczka Ciechocinek. Nim ją spostrzegli, sprawiedliwi mieszkańcy obchodzili hucznie święto Atomowej Masakry, upamiętniające chwalebną rzeź kosmicznych, niewinnych rusałek, której to dokonał ojciec Bolesława. Chłopcy ganiali za dziewczętami obwieszonymi świetlistymi kokardkami, artyści sprzedawali hologramowe portrety niegodnych kreatur, kobiety śmiały się i tańczyły.
Wtem ktoś dostrzegł zbliżające się zagrożenie. Krzyknął. A za nim krzyknęli inni i w chwilę spokojna mieścina zmieniła się w kolebkę chaosu, wrzasków i lamentów, lecz nic nie powstrzymało planetoidy przed wbiciem się w powierzchnię miasteczka i unicestwieniem wszelkiego życia w nim obecnego.
Taki oto budzik nastawił sobie tego dnia Ulrich von JunginGun.
Obudzony jękiem tysięcy mieszkańców wstał ze swego łoża, przeciągnął się leniwie i spojrzał w lustro umieszczone w ramie z ciemnej materii. Nadchodził kolejny pracowity dzień pełen siania zniszczenia.
Swą kryjówkę, w której przebywał wraz ze swą armią, umieścił w mrocznych podziemiach kosmosu, skąd wiele miejsc mógł atakować.
Przeszedł chwiejnym krokiem przez korytarz do łazienki, wyciągnął kościaną szczoteczkę do zębów, nałożył na nią pastę z meteorytów i przystąpił do czyszczenia plugawego uzębienia. Jako złoczyńca wiedział doskonale, jak ważne są czyste zęby podczas prezentowania szaleńczego śmiechu.
Gdy oporządził się już odpowiednie i zmienił piżamę na swą szatę mrocznego lorda, udał się do kuchni. Nie dało się siać chaosu z pustym brzuchem.
Zastanowił się przez chwilę nad wyborem posiłku, aż wreszcie postanowił, że sporządzi sobie koktajl złola. Wyjął z klatki kilka słodkich, uroczych kociaków, wrzucił je do blendera, zakroplił łzami dzieci, dodał nieco kończyn pozostawionych po swych generałach, których dla przykładu unicestwił, przyprawił jeszcze płynnym złem, jakie zawsze stało na jego półce nad lodówką, zmiksował wszystko, nalał do stojącej na zmywaku czaszki przerobionej na czarę i zadowolony przystąpił do degustacji.
Wtem zadzwonił komunikator.
Plugawy władca wytrącony został nieco z równowagi.
W tej rzeczywistości tylko jedna osoba znała jego numer.
Godnie, lecz pospiesznie, podszedł do stojącego na stołku komunikatora i odebrał połączenie.
- Taaaaak? – przemówił mrocznym głosem, popijając koktajl złola.
- Wszystko poszło zgodnie z planem – rzekł tajemniczy głos, który z jakiegoś powodu zaskakująco przypominał głos Lamberta Piastomiota. – Wyruszył na jakąś głupkowatą misję, zostawiając królestwo bez opieki. Dodatkowo powiedziałem mym rodzicom, że uwięziła go Wielka Matka, do której udał się po radę. Wojna z Częstochową jest zatem nieunikniona, a to oznacza, że twa armia ciemności będzie miała jeszcze łatwiej.
JunginGun rad był z tego, że już umysł zęby. Nie spodziewał się, że tego dnia tak szybko będzie musiał zaprezentować swój szaleńczy śmiech.
- Znaaaaakomicie! Teraz raz na wieki będę mógł unicestwić Rzeczpospolitą i wymazać ją z powierzchni wszechrzeczy! A jeszcze zadam takie pytanie, mój wierny sługo, gdyż ciekawi mnie to niezmiernie. Na jaką to głupkowatą wyprawę wyruszył twój brat?
- Coś o jakiejś mocy wspominał. Ciężko mi sobie przypomnieć jak się nazywała, brzmiała tak dziwnie i niepoważnie... na „p" jakoś. Przepaźń? Przejaźń? Przepaść? Przeziaźń?
CZYTASZ
Laserowa Potęga Imperialnych Orłów
FantasyNAJBARDZIEJ EPICKA GALAKTYCZNA POWIEŚĆ, JAKĄ ZRODZIŁA POLSKA ZIEMIA! W odległej przyszłości, roku 1010, Nieumarli Krzyżacy pod wodzą czarnoksiężnika Urlicha von JunginGuna powrócili z czasów, jakie dopiero nadejść mają, by zniszczyć, a następnie zn...