-4-

104 13 40
                                    

Narrator

Nadzwyczaj piękna kobieta przechadzała się po szpitalnych korytarzach. Ubrana w białe zwiewne szaty. Emanowało od niej biało-złote światło. Jej jasne włosy kołysały się z kolejnym postawionym krokiem. Bose stopy stąpały po zimnej podłodze. Jej twarz zdobił promienny uśmiech. Zmierzała spokojnie w stronę sali porodowej.

Docierając tam przeszła przez drzwi i usiadła na krześle. Łagodnym spojrzeniem obserwowała leżącą kobietę oraz kilku lekarzy w okół niej. Prócz tego dziewczynę za rękę trzymał mąż.

W końcu się zaczęło. Coś pięknego jak i zarazem bolesnego. Moment kiedy dwójka dorosłych staje się rodzicami. Czas kiedy na świat przychodzi nowe życie. Nad wszystkim opiekę sprawowała bogini życia. Tak jak i tym razem. Kobieta wpatrywała się w ten obraz pomimo słyszalnych krzyków. Całe zdarzenie napawało ją energią i szczęściem.

Na świat przyszedł chłopiec przed, którym stało jeszcze całe życie. O ile nikt go nie zaburzy. Zadowolona wstała i podeszła do śpiącego malucha. Nachyliła się i pocałowała go w czoło. Następnie wyszła z sali z powrotem przemierzając korytarz. Nagle zatrzymała się tuż przed nim.

Śmierć

Wlepiłem wzrok w kartkę papieru. Mam odebrać duszę starszego mężczyzny. Przebywa w szpitalu. Odłożyłem list i przeciągnąłem się. Powędrowałem do garderoby. Założyłem na siebie zwykłe czarne spodnie i przydużą, wygodną bluzę. Za pomocą magi zawiązałem buty, po czym wywołałem portal. W szybkim czasie znalazłem się na białym korytarzu pełnym niebieskich krzesełek. Włożyłem dłonie w kieszenie i zacząłem się przechadzać. Nie mając ochoty się teleportować po prostu szukałem odpowiednich drzwi. Nagle stanąłem przed nią. Bogini życia. Przyjrzałem się jej. Jest na tym samym poziomie w hierarchii. Cudownie nie muszę się jej kłaniać. Wystarczyło mi u Ragany. Skrzywiłem się na wspomnienie, po czym otrząsnąłem się.

-Witaj.-uśmiechnęła się łagodnie

-Cześć.-mruknąłem

-Po co tutaj przyszedłeś?

Spojrzałem na nią z miną mówiącą jedną. "Co może robić śmierć na ziemi?", jednak ta nie załapała. Zrezygnowany westchnąłem cicho.

-Jestem po duszę.-spojrzałem w jej praktycznie całe białe oczy

-Oh. Racja.-zaśmiała się.- Ja byłam właśnie przy porodzie.-w jej wzroku zauważyłem iskierki

-Ta. Interesujące.-parsknąłem

-Mogę iść z Tobą?-zapytała radośnie

-Jeżeli chcesz.

Złapała mnie za nadgarstek. Przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. Od razu wyrwałem jej dłoń zachowując kamienną minę. Odwróciła się do mnie przodem i spojrzała niezrozumiale.

-Nie. Dotykaj. Mnie.-syknął

-Jeju, nie umrzesz.-zaśmiała się

Zgromiłem ją wzrokiem. Nie rozumiem tej dziewczyny. Dlaczego bogini życia. Podkreślam życia. Interesuje się tym jak odbiorę je komuś?

Szedłem tuż obok niej kierując w odpowiednią stronę. Stojąc pod słusznym pomieszczeniem przeszedłem przez drzwi, a ona tuż za mną. W sali przebywał mężczyzna w wieku, na oko, siedemdziesięciu lat. Leżał sam. Trochę szkoda, że w ostatnich chwilach nikogo przy nim nie będzie, ale cóż. Nie moja sprawa. Podleciałem do niego i już miałem go dotknąć kiedy ktoś pociągnął mnie do tyłu.

-Co Ty robisz?-syknąłem

-Chcesz go od tak zabić?-spojrzała na mnie

-Po to istnieje. Jestem Ś-M-I-E-R-C-I-Ą.-zacząłem jej literować.- Czego nie rozumiesz?-zapytałem zirytowany

-A-Ale nawet nie może porozmawiać z kimś ten ostatni raz.-mruknęła smutno

-I co z tego? Nie interesuje mnie to.-prychnąłem

-Nie masz uczuć, czy jak?!

-Taka jest moja praca. Nie, nie posiadam ich. Jedyne co w sobie mam to pustka. Nie przeszkadzaj mi. Nie ciągnąłem Cię tutaj.

Warknąłem głosem pełnym obojętności i chłodu. Spuściła wzrok i odsunęła trochę. W moim ciele jak i umyśle są tylko te niechciane emocje. Położyłem dłonie na ciele starszego, a ten zaczął głośno kaszleć. Zabrałem dłonie wpatrując się w niego pustym wzrokiem. Czułem, że kobieta również nam się przygląda. Kiedy jego serce jak i mózg przestały pracować, a przy karku poczułem mrowienie chwyciłem jego duszę do pojemnika. Podleciałem do bogini i spojrzałem chłodno. Jej oczy były zeszklone.

-Zapamiętaj kochanieńka. Tak wygląda codzienność. Ludzie, czy zwierzęta rodzą się i umierają. Tak to wszystko działa.-powiedziałem powoli zachrypniętym głosem.- Nigdy nie przeszkadzaj w zabieraniu duszy. Nie każdy jest na tyle milutki. Chyba, że chcesz się zabrać ze mną do kogoś będącego wyżej w hierarchii.

Spojrzała na mnie lekko wystraszona. Zlustrowałem ją wzrokiem i wywołałem portal. Przeszedłem przez niego zostawiając ją samą.

Przechadzałem się po sortowni czując jak w środku mnie wszystko buzuje od złości. Znajdując jakiegoś pracownika wepchnąłem mu pojemnik i za pstryknięciem palców powróciłem do swojej świątyni.

Wiedząc, że mam do wykonania raport z dzisiejszego dnia po prostu powędrowałem do swojej sypialni. Rzuciłem się na łóżko i wlepiłem twarz w poduszkę. Totalnie mam dość.

________

701

Witamy w naszych skromnych progach boginię życia.

Liczę, iż wyszło do dobrze.



Samotny taniec śmierciWhere stories live. Discover now