XV

881 64 31
                                    

CAMILA'S POV:

Siedząc na lekcji angielskiego, rozmyślałam o sytuacji z rana. Byłam z siebie dumna, przez to, co zrobiłam Lauren. Jednocześnie też, wiedziałam, że dziewczyna łatwo nie odpuści. Ale ja również nie zamierzałam. Wczoraj, po tym wszystkim, przemyślałam sobie parę spraw. Doszłam do wniosku, że nie mogę dać kierować swojemu sercu i muszę myśleć trzeźwo. Lauren chciała mnie tylko wykorzystać, to było wiadome. Nie wierzyłam w jej czyste intencje. Już nie. Jauregui nie umiała okazywać uczuć, a wszystko, co robiła miało jakiś cel. Jej czyny nie były przypadkowe. Dlatego też, stwierdziłam, że koniec tego dobrego. Może przez to wrócimy do tego, co było na początku, jednak przynajmniej wiedziałabym, czego ona ode mnie chce. Chyba wolałam to, niż ciągłą niepewność: uderzy mnie czy pocałuje? Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka, oznaczający koniec lekcji i początek przerwy. Spakowałam swoje rzeczy, wychodząc od razu z sali. To dopiero początek dnia, a ja miałam go już dość. Dodatkowo fakt, że nie spałam prawie w ogóle w nocy, z powodu rozmyślania, nie poprawiał mojego stanu.
Na szczęście przez resztę dnia nie spotkałam Lauren. Dziewczyna chyba opuściła lekcje, jednak miałam to gdzieś. Ważne, że miałam spokój. Nie trwał on jednak wiecznie. Gdy tylko wyszłam ze szkoły, po skończonych zajęciach, od razu zauważyłam Lauren, która stała na uboczu i paliła papierosa. Westchnęłam w duchu, żałując, że nie ma obok Dinah. Niestety, Hansen skończyła wcześniej ode mnie i teraz musiałam zmierzyć się z Jauregui sama. Poprawiłam swoją różową koszulkę, starając się nie zwracać uwagi na czarnowłosą. Niestety, nie mogłam jej już ignorować, gdy podeszła do mnie.

- Hej - powiedziała. Byłam zaskoczona, że odzywa się do mnie normalnym tonem.

- Nie odzywaj się do mnie - odpowiedziałam, nie siląc się na miły ton. Wyminęłam zielonooką i ruszyłam w stronę swojego domu. Przez to, że mieszkaliśmy teraz gdzieś indziej, miałam dalej do szkoły, ale nie przeszkadzało mi to.

- Czekaj. - Lauren mnie dogoniła i teraz szla obok mnie. - Pójdziemy gdzieś? - zapytała.

- Mam pracę dzisiaj, więc nie - mruknęłam.

- Okeeej... a po pracy? - Nie poddawała się. Westchnęłam ciężko.

- Też nie. Będę zmęczona - odpowiedziałam.

- A jutro? - dopytywała.

- Nie, Lauren - warknęłam, irytując się już. - Nie będę miała dla ciebie czasu ani dzisiaj, ani jutro, ani za milion lat! - sapnęłam, patrząc na nią.

- Chcę tylko gdzieś z tobą wyjść! - Uniosła się czarnowłosa.

- No, ale ja nie chcę z tobą, więc pierdol się, Jauregui! - krzyknęłam na nią, zatrzymując się. Dziewczyna również się zatrzymała, zaciskając dłonie w pięści. - No co? Uderzysz mnie? Dalej, zrób to. Tylko w tym jesteś dobra. - Prowokowałam ją. Nie miałam nic do stracenia. Znaczy, okej, może i miałam dużo, w końcu Lauren mogła mnie, Sofi i babcię wywalić z mieszkania jej ojca, jednak teraz chciałam jej tylko wygarnąć, nie zważając na konsekwencje. Zielonooka spojrzała na mnie, a z jej twarzy nie mogłam wyczytać żadnych emocji.

- Gdybyś pozwoliła mi się do siebie zbliżyć i poznałybyśmy się lepiej, wiedziałabyś, że nie tylko w biciu ludzi jestem dobra - odpowiedziała, zupełnie spokojnym głosem.

- Ale zrozum. Nie chcę cię poznawać - warknęłam. - Jaki masz w tym cel, co? Po co to robisz? - zapytałam po chwili, przybliżając się do niej.

- Muszę mieć jakiś cel? - Uniosła brwi, patrząc uważnie na mnie. - Chcę cię poznać, Camz. Długo... byłam niemiła dla ciebie. Chcę to zmienić - dodała.

I hate you, don't leave me❌Camren[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz