IV

922 73 20
                                    

Sobota i niedziela okazały się okropnymi dniami, podczas których próbowałam zapomnieć o tym, co się wydarzyło.

Oczywiście na Instagramie i Facebooku wszyscy zamieszczali zdjęcia i filmiki z imprezy, w tym filmik, jak Lauren wychodzi z pokoju i wszyscy jej gratulują zaliczenia mnie. Miałam tylko nadzieję, że Jauregui nie widziała tego, albo że to zignoruje. Naprawdę nie chciałam się z nią widzieć i liczyłam, że nie przyjdzie w poniedziałek do szkoły. W ogóle miałam nadzieję, że nikt nie przyjdzie na lekcje, bo nie chciałam się konfrontować z tymi ludźmi.

Cóż, niestety, myliłam się. Gdy tylko w poniedziałkowy poranek przekroczyłam próg szkoły, wzrok wszystkich spoczął na mnie. Westchnęłam w duchu i ruszyłam przed siebie. Nie miałam ochoty tu być. Wolałam zakopać się pod kołdrą i obejrzeć bajkę z Sofi.

Poprawiłam swoją bluzę, idąc w stronę swojej szafki. Miałam teraz hiszpański, czyli mój ulubiony przedmiot. Z racji swojego pochodzenia nie miałam z nim żadnych problemów i chętnie uczestniczyłam w zajęciach, co też przekładało się na oceny. Otworzyłam szafkę, biorąc z niej potrzebne rzeczy. Zamknęłam ją i aż podskoczyłam z przerażenia, widząc jakiegoś chłopaka. Był wysoki, miał ciemne włosy i niebieskie oczy, jednak mimo wszystko nie wyglądał przyjaźnie.

- No, hej, mała Meksykanko - powiedział, a ja zacisnęłam szczękę. Nie wiedziałam, czy powiedział to specjalnie, czy nie wiedział skąd pochodzę, ale to nie zmieniało faktu, że mnie to wkurzyło. - Podobno na imprezie w piątek dałaś się Jauregui. Może masz ochotę na drugą rundkę, tym razem ze mną? - spytał, podchodząc bliżej. Oparłam się plecami o szafki. Brunet był zdecydowanie za blisko.

- Nie, nie mam ochoty. Zostaw mnie - odpowiedziałam. Byłam z siebie dumna, że mu się postawiłam.

- Cóż, możemy to zrobić po dobroci... ale skoro się opierasz. - Westchnął teatralnie.

- Powiedziała, że masz ją zostawić. - Usłyszałam po swojej lewej. - Chyba jesteś głuchy, Trevor. Jeśli dziewczyna mówi, że nie chce, to znaczy, że nie chce - dodała Lauren i złapała tego Trevora za koszulkę i odciągnęła ode mnie.

- No weź, nie chcesz się podzielić? Meksykanka ma dwie dziury; możemy mieć trójkąt - odpowiedział, gdy się jej wyrwał. Lauren stanęła przede mną, zupełnie jakby chcąc mnie obronić.

- Nigdy w życiu bym ciebie nie dotknęła - mruknęła. - Poza tym, nie słyszałeś o zasadzie? Raz ją pieprzyłam, więc jest moja. Nikt inny nie może jej tknąć - dodała.

- Ale ja chcę ją tknąć i to zrobię - warknął chłopak i już chciał się do mnie dobrać, jednak Jauregui uderzyła go w szczękę, na co ten padł jak długi na podłogę.

Uczniowie wokół byli wręcz zachwyceni tą sceną i dopingowali Lauren. Trevor wstał z podłogi, a z jego wargi leciała krew. Spojrzał mocno wkurzony na czarnowłosą, po czym zamachnął się, by ją uderzyć, jednak ona zrobiła unik i ponownie przywaliła chłopakowi, który aż się zatoczył.

- Podejdź do niej jeszcze raz to nie będę taka miła - warknęła. - A i jeszcze coś. Jest Kubanką, nie Meksykanką - dodała i podeszła do mnie.

Przełknęłam ślinę, bojąc się, że teraz to ona coś mi zrobi. Dziewczyna spojrzała na moją szyję.

- Musiałam cię mocno ugryźć - mruknęła, widząc, że malinka, którą mi zrobiła, jeszcze nie zeszła.

- Y-yeah... um, dziękuje - odpowiedziałam, nie patrząc na nią. - Za to teraz i za to... za to wtedy - dodałam ciszej, mając nadzieję, że nikt nie usłyszy.

- Spoko. Ale wisisz mi za to, więc... po lekcjach idziemy na spacer i stawiasz mi lody - odpowiedziała, a ja uniosłam brwi.

Chciałam coś powiedzieć, zaprotestować, jednak zadzwonił dzwonek na lekcje. Lauren odsunęła się ode mnie i poszła w swoją stronę. Ja też szybko udałam się w stronę sali od hiszpańskiego, jednak w głowie miałam tylko to, co się stało. Po hiszpańskim, na którym niewiele się odzywałam, zbyt pochłonięta myślami, poszłam na matematykę.

I hate you, don't leave me❌Camren[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz